Od wczoraj pod opolskim ratuszem obejrzeć można wystawę zdjęć fotoreporterów nto, wykonanych podczas "powodzi stulecia". Oficjalne jej otwarcie nastąpi dziś o godz. 16.
Pan Waldek mieszkał przy ul. Konopnickiej i najchętniej zobaczyłby jakieś zdjęcie z rynku, bo codziennie wieczorem szedł z kolegami do ogródków piwnych pod ratusz. Żeby sprawdzić stan wód - jak oficjalnie komunikował żonie - i ocenić stopień zagrożenia ich małżeńskiego stadła: - To było niesamowite - wspomina: - My tu siedzimy, sączymy piwko, a kilkanaście metrów dalej, od linii Młynówki wszystko tonie w ciemnościach. I kiedyś wyszedł z tych ciemności facet w kąpielówkach. Wszyscy przy stolikach zaniemówili, a gość wszedł prosto do Piasta i ustawił się w kolejce. Ludzie na to - ależ prosimy - prosimy, pan z powodzi, niech pan kupuje...
Facet długo się krygował, wreszcie gdy go prawie podepchnęli przed ladę, wyjąkał: - Dwie połówki czystej i karton marlboro.
W ciszy, jaka zapadła w sklepie, zapakował towar w torbę i poczłapał z powrotem w ciemność...
Na pani Małgorzacie największe wrażenie zrobiło zdjęcie martwego hipopotama z zoo wleczonego za ciągnikiem. I jelenia, który ostatkiem sił dobija do zbawczego brzegu, gdzie czekają ratownicy. Też swoje przeszła z rodziną. Jak poszła woda, opowiada, to łapali, co tylko było pod ręka, a że żyją, to cud, bo pomoc zjawiła się błyskawicznie. W Dobrzeniu Małym, gdzie mieszka, jej dom zalało prawie po szczyt dachu.
No, ale jakoś udało się przetrwać najgorsze - wspominają razem z koleżanką Jadwigą z Opola (powódź przeżyła w mieszkaniu przy ul. Wrocławskiej). Tyle tylko, że potem, gdy rozdzielali pomoc, to było widać, że czasem trafiała ona nie do tych, do których powinna. Sporo złej krwi w ludziach przez to się zrobiło - mówią.
Pani Bogumiła wróciła do swego mieszkania na piątym piętrze przy Wrocławskiej 20a na kilka godzin przed atakiem czołowej fali: - Byłam u męża w szpitalu we Wrocławiu. Wsiadłam do ostatniego pociągu, który odjeżdżał do Opola. Do dziś pamiętam prawie pusty dworzec i kolejne komunikaty, że ten pociąg odwołany, ten nie odjedzie...
Gdy woda zalała okolice budynku, pani Bogumiła została w mieszkaniu, ale zaraz dostała wodę pitną i chleb. Przynosili je młodzi ludzie z bloku, którzy odbierali paczki ze "zrzutów" na dachu, a potem z podpływających łodzi: - Dostałam szoku dopiero, jak woda ustąpiła. Jak pokazały się te zwały szlamu i ogrom zniszczeń. Wydawało się, że nikt tego nie zdoła odbudować...
Paweł Stauffer, fotoreporter nto, którego zdjęcia też eksponowane są na wystawie, szczególnie przywiązany jest do tego z bykiem, który schronił się przed wielką wodą na stopniach przybudówki szkoły przy ul. Hallera: - Przychodziliśmy do niego z kolegą prawie codziennie, a gdy woda nieco opadła, przeciągnęliśmy go w pobliże kościoła, na skrawek łączki. Był zszokowany, więc potulny jak baranek. Jak go przeciągnęliśmy na tę łączkę, to się do nas połasił...
Ale tego samego dnia byk zniknął. Razem z łańcuchem. Dlatego Paweł chodził wczoraj wzdłuż ekspozycji i rozpytywał, czy widział kto dziesięć lat temu łaciatego byka.
Ale nikt nie widział...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?