Pozwoliła sobie na luksus?

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Częściowo sparaliżowana Eleonora Kadur z Ujazdu w ubiegłym roku kupiła łóżko elektryczne za 1100 złotych. Pozwala ono chorej sprawnie przesiadać się na inwalidzki wózek.

Elżbieta Ciupek, dyrektor PCPR w Opolu
- Zmieniły się zasady dofinansowywania urządzeń ortopedycznych i pomocniczych. Do ubiegłego roku otrzymywaliśmy je za pośrednictwem opolskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Faktury za 2001 rok można było rozliczać jeszcze w styczniu br. i tak zrobiliśmy. Obecnie otrzymujemy te pieniądze bezpośrednio do Centrum, ale do tej pory nie wyszło jeszcze rozporządzenie ministra, które mówiłoby, jak nimi dysponować. W naszym Centrum sytuacja wygląda tak, że zbieramy dokumenty od zainteresowanych i czekamy na wydanie rozporządzenia.
W Opolskiej Regionalnej Kasie Chorych dowiedzieliśmy się, że od stycznia bieżącego roku wyszło nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia, w którym zawarto wykaz przedmiotów ortopedycznych, środków pomocniczych i leczniczych środków technicznych, które mogą być dofinansowywane przez kasy chorych. W tym wykazie łóżka ortopedycznego nie ma, bo jest to sprzęt rehabilitacyjny. W ubiegłym roku ORKCH także nie dofinansowywała łóżek, a wynikało to z uchwały rady kasy. Istniała możliwość wypożyczenia takiego sprzętu z "Caritasu".
Dowiedzieliśmy się też, że w art. 46 ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym zapisano, że osoby, które ponoszą duże koszty na sprzęt ortopedyczny i znajdują się w trudnej sytuacji materialnej, mogą starać się o pomoc finansową na podstawie przepisów o pomocy społecznej.

Do dziś kobieta nie może doprosić się o dofinansowanie zakupu. Ostatnie pięć lat życia mieszkanki Ujazdu i jej rodziny upłynęły na zmaganiach się z ciężką chorobą. Pierwsze orzeczenia lekarskie wskazywały na zapalenie korzonków. Dokładne badania wykazały na dwu żebrach guz, który uciskał rdzeń kręgowy.

Po dwóch operacjach (w Sosnowcu i Bystrej) pacjentka opuściła szpitale sparaliżowana, z uszkodzonym kręgosłupem i zarażona gronkowcem (na udzie wytworzyła się ropna rana, nie zagojona do dziś).
Dwa lata po operacjach pani Eleonora leżała bezwładnie. By mogła utrzymać równowagę w pozycji siedzącej, lekarze zalecili jej wykonanie gorsetu ortopedycznego. - To był pancerz z plastiku, gdzie tylko nogi, ręce i głowa mogły swobodnie oddychać, a reszta ciała w upalne dni odparzała się - wyjaśnia jej mąż, Janusz. Na gorset mieszkanka Ujazdu otrzymała dofinansowanie: 800 złotych z Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych i 500 z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Strzelcach Opolskich.
Rodzina szukała pomocy w różnych polskich klinikach specjalistycznych: Katowice-Ligota, Piekary Śląskie, Opole, Wrocław, Warszawa, Poznań. Lekarze rozkładali bezradnie ręce i nie dawali pani Eleonorze szans na długie życie.
- Niech pan zabierze ją do domu. Może wytrzyma do Bożego Narodzenia - miał powiedzieć jeden z nich do męża chorej.
We wrześniu ubiegłego roku, za sprawą życzliwych koleżanek z Niemiec, pani Eleonora trafiła do kliniki w Karlsbadzie. Tamtejsi lekarze podjęli się operacji uszkodzonego kręgosłupa. Dzięki pomocy ludzi dobrej woli z zagranicy i niemieckiego "Caritasu", udało się zebrać na nią 40 tysięcy marek niemieckich. Nie wystarczyło to na przedłużony pobyt w klinice.

Niemiecki szpital zwrócił się o dofinansowanie pobytu Polki do Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych. Kasa odmówiła. Do leczenia pani Eleonory około 20 tysięcy marek dopłaciła niemiecka klinika. Zafundowała z tego, m.in. specjalistyczny wózek, z dopasowanym do jej schorzenia siedzeniem.
Mąż pani Eleonory zrezygnował z pracy, bo chora wymaga całodobowej opieki. Czteroosobowa rodzina żyje teraz z renty chorej i zasiłku rodzinnego, które wynoszą w sumie niecałe 700 złotych. Otrzymują też jednorazowe zasiłki z Ośrodka Pomocy Społecznej w Ujeździe.
- Domu i samochodu dorobiliśmy się wcześniej, ciężko pracując. Teraz ledwie starcza nam na normalne życie. Mąż stracił prawo do zasiłku - żali się pani Eleonora.
Niemieccy lekarze zalecili pacjentce rehabilitację. Miała ona doprowadzić między innymi do samodzielnego przesiadania się na wózek. Bardzo pomaga w tym łóżko elektryczne, które można obniżyć do poziomu wózka. Dzięki łóżku pani Eleonora może zmieniać pozycje nóg i tułowia, a nawet podnieść się do pozycji siedzącej i samodzielnie coś zjeść.

W poszukiwaniu łóżka Eleonora Kadur zwróciła się o pomoc do "Caritasu", ale stacja nie miała takiego sprzętu. Chora kupiła go więc w grudniu ubiegłego roku za 1100 złotych. - W Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Strzelcach poradzono mi, żebym kupiła je jak najprędzej i wskazano miejsce, gdzie mogę to zrobić. Jedna z pracownic powiedziała, że choć pieniądze z programu "Drogowskaz" mają już rozdysponowane w 2001 roku, to na pewno zwrot kosztów dostanę w przyszłym - opowiada chora.
Ani w ubiegłym, ani w tym roku Eleonorze strzelecki PCPR nie zwrócił pieniędzy za łóżko i jak powiedział "NTO" dyrektor Centrum, placówka nie ma takich możliwości. - Ta pani uzyskała od nas informację, że wszystkie pieniądze za 2001 rok z "Drogowskazu" (program Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych na dofinansowanie środków ortopedycznych i pomocniczych) są już wykorzystane. W roku bieżącym zmieniły się przepisy o realizacji tego programu. Teraz pieniądze docierają bezpośrednio do PCPR. Do tej pory nie otrzymaliśmy jednak rozporządzenia, jak nimi dysponować. Poza tym ta pani ma rachunek z 2001 roku, a my zamknęliśmy ubiegły rok rozliczeniowy, dlatego nie ma możliwości na jakąkolwiek refundację - wyjaśnia Bernard Klyta. - W 2000 roku PCPR dofinansował tej pani kwotę 620 złotych do zakupu gorsetu - dodaje.
Eleonora Kadur dostała od dyrektora pismo odmowne. - Bez żadnej sugestii, gdzie mogę się jeszcze odwoływać i starać o dofinansowanie. Zaczęto mi tłumaczyć, że powinnam była uzyskać zgodę kasy chorych. A wcześniej nie było o tym mowy. Usłyszałam też, że pozwoliłam sobie na luksus. Gdybym wiedziała, że nie dostanę zwrotu kosztów, to nie kupowałabym łóżka, bo mnie na nie nie stać. Zapożyczyłam się na nie - mówi kobieta.

Odmowne pisma mieszkanka Ujazdu dostała też z Opolskiej Regionalnej Kasy Chorych i opolskiego oddziału Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Oba mniej więcej jednakowej treści. Wynika z nich, że łóżko nie jest ani sprzętem ortopedycznym, ani rehabilitacyjnym.
Ostatnie pismo z prośbą o pomoc chora skierowała do starosty strzeleckiego. Zrelacjonowała w nim swoją sytuację i stosunek pracowników PCPR do niej.
- Jak ustalono na podstawie wyjaśnień dyrektora PCPR, nikt nie namawiał pani do zakupu łóżka elektrycznego. Ponadto nie kontaktowano się z panią i nie zmuszano do jego zakupu - odpowiada w liście starosta Gerard Mateja.
- Starosta wysłuchał tylko jednej strony i to mu wystarczyło. Wystawił opinię po rozmowie z dyrektorem PCPR, a przecież pana Klyty nawet nie było, gdy ja w listopadzie ubiegłego roku rozmawiałam z jego pracownicą. Oświadczono mi, że opacznie zrozumiałam informację, którą ta pani mi przekazała. Dobrze pamiętam tę rozmowę. Ta pani kazała mi się spieszyć. Osoby na stanowisku zawsze mówią prawdę, tylko z narodu robią ciemnotę - żali się pani Eleonora.
Równocześnie do chorej trafiła inna korespondencja od lekarzy z Karslbadu. - Porównaliśmy zdjęcia przedoperacyjne i pooperacyjne ze zdjęciami kontrolnymi i mogliśmy z radością stwierdzić, że występują tu prawidłowości ... - piszą doktorzy Stoltze i Nanassy.

Rodzina podkreśla życzliwość niemieckich lekarzy, Ośrodka Pomocy Społecznej, "Caritasu", burmistrza, księdza i sąsiadów. - Jak byłam w szpitalu, to pytali o moje zdrowie. Ale im dalej od Ujazdu, tym mniej patrzenia po ludzku, a więcej biurokracji - komentuje pani Eleonora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska