W sobotę ok. 21.00 mężczyzna, którego teraz szuka policja, wszedł do budki telefonicznej w Paczkowie i wykręcił numer alarmowy pogotowia 999.
Odebrał dyspozytor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. Anonim poinformował, że w szpitalu w Paczkowie jest podłożona bomba. Po czym się rozłączył. Dyspozytor natychmiast zawiadomił policję, ta postawiła na nogi inne służby, miejscowe władze i dyrekcję szpitala.
Na oddziale reumatologicznym przebywało w tym czasie 16 chorych, a w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym 57 pacjentów, w tym trzech w ciężkim stanie, podłączonych do kroplówek.
Pod budynkiem szybko zebrał się miejscowy sztab kryzysowy ze starostą i burmistrzem Paczkowa. Pierwszy patrol policji wszedł do szpitala i sprawdził pomieszczenia. Bomby nie znaleziono.
Kierujący akcją nie zdecydowali się na ogłoszenie ewakuacji, ale na ostateczną decyzję czekali do przyjazdu policyjnego pirotechnika. Ten przyjechał około północy i jeszcze przez półtorej godziny sprawdzał szpitalne pokoje. Ostatecznie uznał, że żadnej bomby nie ma, alarm jest fałszywy. Chorzy i personel oddziału cały czas przebywali na oddziałach.
- Zaraz na początku akcji ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego zadzwonił do pogotowia w Opolu z pytaniem, czy trzech najciężej chorych można przewieźć do szpitala w Nysie karetkami pogotowia - opowiada dr Norbert Krajczy, dyrektor nyskiego Zespołu Opieki Zdrowotnej.
- Chcieliśmy przewieźć ich profilaktycznie, z wyprzedzeniem, przed ogłoszeniem ewakuacji, po to, żeby potem, gdy zajdzie taka potrzeba, skupić się na ewakuowaniu lżej chorych. Karetki stały pod szpitalem w Nysie. Dyspozytor odmówił jednak zgody na ich użycie, potem odmówił jeszcze koordynator wojewódzki. To absurd!
- W mojej opinii odwiezienie najciężej chorych było zasadne - komentuje Adam Fujarczuk, starosta nyski. - Sama ewakuacja odbywałaby się potem sprawniej. Pozostali pacjenci byliby w stanie sami przejść do przygotowanego już przez burmistrza budynku szkoły.
- Wszystko odbyło się prawidłowo. Nie było decyzji o ewakuacji chorych. Dyrektor szpitala mógł więc sam przewozić pacjentów swoimi karetkami - odpowiada na zarzuty Ireneusz Sołek, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. - Gdyby do ewakuacji doszło, dyspozytor podejmowałby na bieżąco inne decyzje. Przebieg wypadków pokazał jednak, że decyzja była słuszna.
Niestety, fałszywe alarmy bombowe zdarzają się częściej. Dyspozytor musi myśleć o tym, że po wysłaniu karetek w jedno miejsce, w drugiej części powiatu może dojść do wypadku.
- Wojewoda polecił zbadać przebieg tych wydarzeń - informuje rzeczniczka Ryszarda Wilczyńskiego Agata Poskart. - Jeśli dochodzi do ewakuacji szpitala, w użyciu są karetki z całego województwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?