Proces ws. wypadku pod Jełową, w którym zginęło małżeństwo z dziećmi. Będzie powołany kolejny biegły

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Proces rozpoczął się 17 lutego 2016.
Proces rozpoczął się 17 lutego 2016. KSW/Archiwum (O)
Michał Cz. twierdzi, że nie widział nadjeżdżającego auta, bo miało ono niesprawny reflektor. Zarówno jego obrońca jak i prokurator chcą kolejnej opinii.

Do tragedii doszło 19 kwietnia ubiegłego roku pod Jełową. Prowadzone przez Michała Cz. audi z impetem zderzyło się z oplem, którym podróżowało małżeństwo z dziećmi. Rodzice oraz chłopcy w wieku 6 lat i 1,5 roku zginęli na miejscu. Ciężko ranny został również młody mężczyzna, pasażer audi.

ZOBACZ Pod Jełową zginęło małżeństwo z dziećmi. Sprawca stanął przed sądem
Na dzisiejszej rozprawie odtworzony został m.in. zapis z wideorejestratora, który jeden z kierowców miał zamontowany w aucie. Widać na nim moment tuż przed zdarzeniem. Nagranie miało być ważnym dowodem w sprawie, ponieważ obrona chciała dowieść, że jeden z reflektorów w samochodzie ofiar nie świecił, przez co sprawca nie mógł w porę zauważyć nadjeżdżającego z przeciwka auta. Jeden z biegłych powołanych do sprawy przekonany co do tego nie był.

- Na nagraniu widać, że reflektor lewy świeci jaśniej, a prawy z mniejszą jasnością - mówił biegły Zdzisław Żymańczyk.

Nie ma natomiast pewności, czy nie świecił on wcale. Zarówno prokurator jak i obrońca mieli też kolejne wątpliwości, dlatego wnioskowali o sporządzenie opinii przez innego biegłego.

Sprawca wypadku, gdy ruszał proces, przyznał, że widział w bezpiecznej odległości samochód, dlatego zaczął wyprzedzać.

- Dopiero w trakcie manewru zauważyłem drugie auto, które było znaczne bliżej - opowiadał 22-letni Michał Cz. - Nie mogłem już nic zrobić. Dlatego nacisnąłem gaz do końca, licząc, że zdążę jeszcze wyprzedzić.

Tragedia pod Osowcem. Cztery osoby nie żyją

Tragedia pod Osowcem. Cztery osoby nie żyją

Michał Cz. kupił samochód z 250-konnym silnikiem na spółkę ze swoim ojcem. Jeździł nim od dwóch tygodni. Pełnomocnik reprezentujący bliskich zabitej rodziny dowodził, że przyczyną zdarzenia była brawura.

Michał Cz. woził ludzi do pracy m.in. w Holandii oraz w Rosji. Kilka miesięcy przed wypadkiem stracił prawo jazdy, bo w Suwałkach przejechał na czerwonym świetle przez przejście dla pieszych, zmuszając tym ludzi do ucieczki. Dokument odebrano mu na pół roku, a mężczyzna odzyskał go krótko przed tragedią.

Na świadków powołano m.in. pracowników firmy, dla której jeździł Michał Cz. Zgodnie zapewniali, że oskarżony prowadził bezpiecznie. Z relacji jednego ze świadków wynikało, że Michał Cz. wykonywał kursy również w czasie, gdy - jak ustalił sąd - miał odebrane prawo jazdy. Nie wiadomo, czy świadek się pomylił czy oskarżony faktycznie jeździł bez uprawnień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska