Psychoza po serii morderstw

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
18 lutego. Ktoś podcina gardło burmistrzowi Dieterowi Przewdzingowi na terenie jego gospodarstwa w Krępnej.
18 lutego. Ktoś podcina gardło burmistrzowi Dieterowi Przewdzingowi na terenie jego gospodarstwa w Krępnej. Radosław Dimitrow
Trzy zabójstwa w trzy tygodnie. Tak wygląda kryminalna statystyka w powiecie krapkowickim. Ofiary łączy wiek - powyżej 60 lat. Poza tym brutalny charakter zbrodni oraz to, że mieszkały w niedalekim sąsiedztwie.

Policja wprawdzie przekonuje, że nie należy tych spraw łączyć. Ale jak tu nie łączyć, skoro są takie podobne. Ludzie wiedzą swoje. I zaczynają się bać. Tym bardziej, że także doświadczeni policjanci przyznają, że takiej fali morderstw na Opolszczyźnie nie pamiętają.

18 lutego ktoś poderżnął gardło burmistrzowi Zdzieszowic, Dieterowi Przewdzingowi - do zbrodni doszło w czasie, gdy wypoczywał on w swoim gospodarstwie w Krępnej.

Następnie, 24 lutego, w oddalonych o 8 kilometrów Krapkowicach ktoś skatował, prawdopodobnie przy użyciu łopaty, 78-letniego mężczyznę.

Z kolei 8 marca w jednym z domów w Zdzieszowicach zostało znalezione ciało 62-letniej kobiety. W czwartek rodzina pochowała ją na miejscowym cmentarzu.

Ludzie nie wychodzą z domów

- Aż mnie ciarki przechodzą, jak pomyślę, że do tych wszystkich morderstw doszło w naszej okolicy! - mówi nam pani Dorota, mieszkanka Januszkowic. - O takich sprawach wcześniej słyszałam tylko na filmach. A teraz to się dzieje tutaj naprawdę!

Pani Dorota mieszka w domu razem z dorosłym synem. Po sąsiedzku stoi natomiast dom jej córki.

- Do tej pory czułam się tu bezpiecznie, ale przestałam po tym, co się wydarzyło - dodaje. - Nie otwieram już drzwi nieznajomym. Przestałam też wychodzić z domu, jak robi się ciemno. Ale nie tylko ja się boję. Inni także. Ludzie zaczęli też bać się o swoje dzieci i znów osobiście odprowadzają je do szkoły.

Największy strach panuje po zmroku. W Krępnej, gdzie doszło do pierwszego morderstwa, w późnych porach na ulicach nie można spotkać żywej duszy - chyba że są to policjanci, którzy wciąż kręcą się po posiadłości Dietera Przewdzinga.

- Morderca musiał przyjść do naszej wsi, którąś z dwóch dróg, które tutaj prowadzą - ocenia Józef Kaletta, sołtys Krępnej. - Ludzie wciąż się zastanawiają, kto to mógł być i dlaczego to zrobił. Pewne jest tylko to, że morderca lub mordercy pozostają na wolności.

Strach rośnie, a funkcjonariusze do tej pory nie rozwikłali żadnej z trzech zagadkowych śmierci. Nie ma żadnych konkretów.

- Strasznie boję się o swoich rodziców, bo to starsi ludzie, którzy mieszkają w Zdzieszowicach na uboczu - przyznaje pani Karina, którą spotkaliśmy pod urzędem w Krapkowicach. - Już kilka razy śniło mi się, że spotkała ich taka sama tragedia. Dlatego cały czas ich proszę, żeby zamykali się wieczorem na wszystkie spusty i nikomu nie otwierali drzwi.

Gdzie strach, tam plotki

Policja i prokuratura wciąż niewiele mówią o postępie śledztw. Takie milczenie odbierane jest przez ludzi: Nie mówią, bo nic nie wiedzą. A morderca czy też mordercy wciąż są na wolności.

- Ze względu na dobro spraw nie możemy ujawniać szczegółów - tłumaczy Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

Prokuratura potrzebuje spokoju, ale ludzie opowiadają coraz to bardziej sensacyjne historie. W sprawie morderstwa burmistrza ludzie już "wiedzą", że to robota ukraińskiej mafii. Dieter Przewdzing miał gościć na ranczu "inwestorów" zza wschodniej granicy, którzy od początku mieli nieczyste intencje. W końcu panowie się pokłócili, a mafia posiekała burmistrza maczetą.

W sprawie morderstwa 78-latka z Krapkowic ludzie podejrzewają nie mafię, ale jego znajomków od kieliszka.

- Często gościł u siebie różnych znajomych, którzy za kołnierz nie wylewali - mówi sąsiad.

Najbardziej dramatyczne historie narosły natomiast wokół ostatniej zbrodni, gdy zgięła 62-letnia kobieta. O mieszkance Zdzieszowic wiadomo tyle, że od dwóch lat była na emeryturze i mieszkała z mężem. Ich dom stoi w wyjątkowo spokojnej części miasta, w sąsiedztwie domków jednorodzinnych.

Ponieważ ciało 62-latki znaleziono w Dzień Kobiet, powstała plotka, że była to zemsta kochanka za odrzucone zaloty. Kobieta miała być znaleziona przez policję w płatkach kwiatów.

- Panie, ta historia to bzdura jest! - mówi nam najbliższy sąsiad zmarłej. - Ona miała męża i zawsze trzymali się razem. W grudniu świętowali 35-lecie wspólnego małżeństwa, a ostatnim razem widziałem ich we dwoje jeszcze kilka dni temu. To na pewno nie było tak.

Z relacji rodziny wynika, że mąż zmarłej zadzwonił do swojej matki, mówiąc krótko: "Weronika nie żyje, klucz zostawiłem na parapecie". Od tej pory kontakt z mężczyzną się urwał. Jego komórka milczy. Poszukuje go policja, która nie komentuje żadnej z tych sensacji.

Jeden czy wielu morderców?

Wśród mieszkańców powiatu są też zwolennicy teorii, że za serią tajemniczych morderstw może stać jedna osoba. Ofiary łączy wiek - powyżej 60 lat, brutalny charakter zbrodni oraz to, że mieszkały w niedalekim sąsiedztwie (domy oddalone są od siebie o kilka kilometrów). Zdaniem okolicznych mieszkańców, zabójstwa mógł dokonać któryś z morderców, który po długiej odsiadce wyszedł z więzienia.

- Te sprawy nie mają ze sobą związku - przekonuje tym razem Lidia Sieradzka.

Profesora Tadeusza Cieleckiego, wieloletniego policjanta oraz kierownika Zakładu Kryminologii, Kryminalistyki i Wiktymologii Uniwersytetu Opolskiego, nie dziwi fakt, że ludzie doszukują się wspólnego mianownika w tych zabójstwach. Zresztą nie można tego wykluczyć.

- Historia kryminalistyki zna w kraju sporo przypadków, gdy zabójstwa o różnym charakterze okazywały się być dziełem jednego seryjnego mordercy. Tak było choćby w przypadku słynnego pedofila Mariusza T. - tłumaczy Cielecki. - Ale były też takie sprawy, które - mimo podobnego charakteru - okazały się ze sobą kompletnie niepowiązane.

W przypadku morderstw z powiatu krapkowickiego mogło dojść także do rozzuchwalenia się różnych przestępców, którzy... planowali zabójstwa już od pewnego czasu. Wyszli oni z założenia, że skoro można bezkarnie zamordować samego burmistrza, to ich zbrodnie także pozostaną niewykryte.

- Są przestępcy, którzy rzeczywiście rozumują w taki sposób - dodaje Cielecki.

Co dalej?

Mieszkańcy Zdzieszowic i okolicy zastanawiają się teraz, czy to koniec morderstw i kto będzie następny? Dr Tomasz Grzyb, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej we Wrocławiu, nie dziwi się narastającej psychozie i plotkom.

- Człowiek to taka istota, która potrzebuje przekonania o sensowności świata - mówi. - Jeśli pojawia się zbrodnia, to chcemy wiedzieć, dlaczego do tego doszło. W przypadku, gdy nie ma oficjalnych informacji, ludzie próbują sami sobie odpowiedzieć na to pytanie. Umysł nie lubi próżni, bo chce pozostawać w przekonaniu, że kontroluje to, co się wokół niego dzieje. W przeciwnym razie odpowiedź na pytanie brzmiałaby, że do morderstw doszło przez przypadek. A to oznacza, że także my jesteśmy zagrożeni, co nie jest łatwe do zaakceptowania.

Zdaniem dr. Grzyba psychoza może utrzymywać się tak długo, aż policja wyjaśni, co tak naprawdę wydarzyło się w powiecie krapkowickim. Im więcej tajemnic wokół śledztwa, przy jednoczesnym braku jego oficjalnych postępów - tym łatwiej o psychozę strachu. Nastroje uspokoiłoby wskazanie chociażby jednego ze sprawców.

- Mogę zapewnić, że nad śledztwem pracują nie tylko funkcjonariusze z Krapkowic, ale także policjanci z Opola - mówi Hubert Adamek, rzecznik opolskiej policji. - Robimy wszystko, by jak najszybciej wyjaśnić te sprawy.

Prof. Tadeusz Cielecki przypomina, że na Opolszczyźnie zdarzały się wcześniej zabójstwa, w przypadku których ludzie nie dawali wiary, że uda się wykryć sprawców.

- Tak było choćby w sprawie starszego mężczyzny z Opola, który w latach 90. został brutalnie zamordowany, gdy wracał z baru do domu - mówi Cielecki. - Policjanci analizowali ten przypadek na dziesiątki różnych sposobów, mnożąc kolejne hipotezy. W końcu, po prawie pół roku, ustalili sprawców. Pamiętam, że zatrzymaniu trójki zabójców przyglądała się spora grupa gapiów. Ludzie zaczęli bić nam brawo, gdy dowiedzieli się, o jaką sprawę chodzi.

Równie długo zajęło policjantom wyjaśnienie sprawy zabójstwa na tle rabunkowym, do którego doszło w Smolarni pod Krapkowicami.

- Nie ma morderstwa doskonałego - dodaje Cielecki. - Są za to sprawy trudne, które wymagają czasu. Do takich należy zaliczyć niestety wszystkie trzy przypadki, które zdarzyły się ostatnio w powiecie krapkowickim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska