Ratunku! Pali się!

Redakcja
Zbigniew Szczerbik i Agata Jop przy świętym Florianie. Agata przeniesiona w czasie do roku 1665 pewnie też trafiłaby na stos. Choćby za noszenie spodni.
Zbigniew Szczerbik i Agata Jop przy świętym Florianie. Agata przeniesiona w czasie do roku 1665 pewnie też trafiłaby na stos. Choćby za noszenie spodni.
Ogień buchał na praszkowskim rynku nie raz: trawił domy, zabił burmistrza i… trzy czarownice. Teraz panuje nad nim święty Florian.

Dziewczę miało na imię Anna, pochodziło z Doroszewskich lub Doroszowskich (to zubożała, choć dumna szlachta) i służyło jako dwórka u seniorki rodu Wężyków-Osina-Osińskich, pani na całą Praszkę.

Wpadł Anusi w oko i w serce Franciszek, syn chlebodawczyni. Nie wiadomo, czy miłość odwzajemniał. Dość, że sprytna panna postanowiła uczuciu dopomóc, czy też je wzniecić, za pomocą ziół. Podawała lubemu mikstury w ilościach gotowych powalić konia. Franek konia nie przypominał, zdrowia był mizernego, więc zaniemógł, a matka jego zarządziła śledztwo, którego rezultaty mocno ją wkurzyły.

- Działo się to w roku 1665. Można to nazwać prawdziwym skandalem obyczajowym tamtych czasów - mówi Zbigniew Szczerbik, historyk z Muzeum w Praszce. - Doniesiono matce o użyciu ziół przez pannę. Ponieważ jednak Anna pochodziła ze szlachty, nie śmiał jej sądzić żaden sąd. W śledztwie wykryto za to udział trzech zielarek z okolicy. To one zostały osądzone i skazane na śmierć jako… czarownice.

Stosy ustawiono w rejonie rynku. Ludzie mówią, że płonęły u nich ostatnie czarownice w ówczesnej Rzeczypospolitej, ale to akurat nieprawda.
- Źródła historyczne podają, że ostatnia na polskich ziemiach spłonęła w roku 1775, w Doruchowie, pomiędzy Kępnem a Ostrzeszowem - mówi Zbigniew Szczerbik.

Tak czy siak, na praszkowskim rynku ogień buchał nie raz. Drewnianym domostwom brakowało tylko iskry, żeby się zająć - i stało się tak w roku 1705, 1791 i w 1852. Ten ostatni pożar strawił między innymi ratusz, a w nim Andrzeja (lub Jędrzeja) Borowskiego, burmistrza. Ponoć ratował on bohatersko miejskie archiwum. Nie udało mu się uratować miejskiej kasy. Był jedyną ofiarą pożogi.

Osiem lat później na odbudowanym rynku stanął pomnik świętego Floriana. Święty po dziś dzień chroni miasto przed ogniem i nawet nieźle mu to wychodzi. Inna sprawa, że po pożarze w 1852 domy postawiono tu nowe, murowane, nie tak podatne na iskry. Żywioł sprawił, że właściwie nie wiadomo, jak wyglądała Praszka przed wiekami. Żadnych planów, żadnych rycin.

A co do czarownic - jest w mieście jeden sklep zielarski, ale z naszych informacji wynika, że nikomu krzywdy nie czyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska