Romowie biorą się młodo

Redakcja
Teresa ma 25 lat, jej syn ma 8, Wiktoria skończyła tydzień. - U nas, jak dziewczynie idzie 14. rok, to ona już czuje się inaczej, chce być żoną i matką.
Teresa ma 25 lat, jej syn ma 8, Wiktoria skończyła tydzień. - U nas, jak dziewczynie idzie 14. rok, to ona już czuje się inaczej, chce być żoną i matką.
21-letni Rom, mieszkaniec Opolszczyzny, żyje z 15-latką. Prokuratura chce go oskarżyć o pedofilię.

Sam przyznał się do współżycia z nieletnią, ale jest przekonany, że żadnego przestępstwa nie popełnił, bo zgodnie z romskim prawem dziewczyna jest jego żoną. Razem wychowują rocznego synka.
- Gdyby chcieli skazywać nas za takie coś, to musieliby wszystkich Romów z całej Polski zebrać i pozamykać - śmieje się Władysław Kat z Opola. - U nas zawsze brali się młodo i nic tego nie zmieni.
Kiedy Władysław wziął sobie Zofię za małżonkę, miał 17 lat, a jego wybranka 13. W tym roku będą obchodzić 32. rocznicę małżeństwa, choć według polskiego prawa wcale nim nie są. Żyją w konkubinacie.
- Bo my mamy nasz, romski ślub - tłumaczy. - I zgodnie z naszą tradycją jesteśmy mąż i żona. Nie inaczej.
Jerzy Ficowski, poeta, pisarz, publicysta, znawca kultury romskiej (wędrował z taborami, nauczył się języka Romów, przyjaźnił się z romską poetką Papuszą), w książce "Cyganie na polskich drogach" osobny rozdział poświęcił zaślubinom: "Przychodzą swaty i po uzyskaniu zgody odbywa się wesele, w czasie którego stary Cygan wiąże chustą ręce młodej pary, zapytawszy kandydatkę na żonę, czy decyduje się na zaślubiny z własnej woli, bez przymusu. Po przewiązaniu rąk narzeczonym Cygan wygłasza formułę, która brzmi mniej więcej tak: Rzucam klucz do wody. Tak jak nikt go z niej nie wydobędzie i nic nim nie otworzy, tak i was nic już nie rozłączy".

Najważniejsza jest tradycja

Dziś ta ceremonia nie jest tak uroczysta i słowa przysięgi małżeńskiej się zmieniają, ale tradycja wciąż jest dla Romów ważna, najważniejsza, bo dzięki niej ten wywodzący się z Indii lud zachowuje swoją odrębną tożsamość. Żyją obok nas, ale są inni, bo tak chcą.
- Musimy przestrzegać zwyczajów, co nam je przekazali nasi pradziadowie - nie ma wątpliwości Władysław Kat. - Nikt nam ich nie może zabrać ani zabronić.
I w zgodzie z tą tradycją Romowie żenią się młodo, bardzo młodo. Kobiety w wieku 13-15 lat, mężczyźni - 15-16.
Jerzy Ficowski zauważał: "U Cyganów dzieciństwo jest krótkie. Już dwunasto-, trzynastoletnia dziewczynka uważana jest za zdolną do pracy gospodarskiej, do wróżbiarskiego zarobkowania, a nawet do małżeństwa".
Teresa, córka Zofii i Władysława, tłumaczy to tak: - Szybciej dojrzewamy. Ja w tym roku skończę 25 lat, a na ile wyglądam? Na więcej, najmniej na 30! Bo my już tak mamy. U nas, jak dziewczynie idzie 14. rok, to ona już czuje się inaczej, chce być żoną i matką.
Więc Romowie nie rozumieją, dlaczego w ich wewnętrzne prawa chce się wtrącać polski sąd.

Żyją, jak Bóg przykazał

Seks przedmałżeński w społeczności romskiej jest surowo zabroniony. Kiedy chłopak upatrzy sobie dziewczynę, a ta jest mu przychylna, idą każde do swoich rodziców. Ona najpierw zwierza się matce. Matka plany córki przedstawia ojcu. Następny krok należy do rodziny przyszłego męża. Przychodzą do dziewczyny w swaty, muszą ugadać się z teściami.
Zgoda. To dla Romów słowo magiczne. Nie ma zgody młodych i starych, nie ma ślubu. Jest zgoda, można spraszać starszyznę na weselisko.
Starszyzna ma u Romów wielkie poważanie i największe prawa. Stary znaczy doświadczony, mądry, dlatego trzeba go słuchać, stosować się do jego rad i nakazów.
Do domu panny młodej sprasza się starszyznę z całej okolicy. Zasiadają przy stole, wołają młodych, pytają, czy rzeczywiście chcą być razem. Zanim ogłoszą ich mężem i żoną, wyjaśnią, na czym polegają małżeńskie obowiązki, nakażą wierność, napomną chłopaka: Bierzesz ją za żonę, to żyj z nią, jak pan Bóg przykazał. I wychylają kieliszeczek za ich zdrowie i pomyślność.
- Nam nie są potrzebne białe suknie, garnitury, obrączki ani żadne papiery - mówi Władysław. - Ale nie może być tak, że ja wychowałem córkę, wydaję ją za mąż, ten jej wybrany wziąłby sobie ją na 2-3 miesiące, a jak by coś mu nie pasowało, wyrzucił za drzwi. U nas taki człowiek jest już wykluczony ze społeczności. Dla wszystkich Romów staje się nikim.
Małżeństwa mieszane, choć się zdarzają, też nie są przez starszyznę mile widziane, bo - jak tłumaczy Zofia - naród bez ojczyzny, żeby nie zginąć, musi się trzymać razem.
Wspólnota ma też obowiązek wspierać się wzajemnie, tak żeby żadnemu ze swoich krzywda się nie działa. Pod jednym dachem mieszkają dwa, trzy pokolenia, babcie pomagają wychowywać wnuki.
Władysław i Zofia mają dwie córki i czworo wnucząt, najstarszy jesienią skończy 15 lat i dziadek nie zdziwi się, jak niedługo będzie tańczył na jego weselu.
Dwupokojowe mieszkanie na opolskim osiedlu starsi dzielą z młodszą córką Teresą, jej romskim mężem i ich dwójką dzieci. Szymon ma 8 lat, Wiktoria urodziła się zaledwie tydzień temu.

Szkoła albo rodzina

Ficowski zanotował, że u Romów przyjście na świat dziecka jest świętem budzącym radość, a jedynym sakramentem przestrzeganym przez polskich Cyganów jest chrzest.
- Wszyscy jesteśmy katolicy - przysięga Władysław. - O, widzi pani, u nas w domu na ścianie wisi obraz Matki Boskiej. Choć szczerze powiem, do kościoła chodzimy rzadko i do małżeństwa też nie potrzebujemy kościoła, choć nikt nikomu i tego nie broni, bo w Boga wierzymy.
Romowie swoich związków w USC nie rejestrują, ale nowo narodzone dzieci tak. W tym wyróżniać się nie chcą, przypominają, że są obywatelami państwa polskiego i becikowe, jak wszystkim, im też się należy. Teresa też je dostanie.
Teresa nie umie czytać ani pisać, bo nigdy nie chodziła do szkoły.
- Ale synek się uczy i córeczkę też będę posyłać na lekcje - planuje młoda mama. A jak Wiktoria skończy 13 lat i będzie chciała sobie wziąć męża? - To pójdę do szkoły i powiem, że ona już nie może się uczyć, bo od teraz będzie żoną.
Według socjologa Remigiusza Okraski nie tylko polskich Romów jako mniejszość narodową wyróżnia "stosunkowo niewielka podatność na procesy modernizacyjne, czego dowodem jest przetrwanie w formie żywej, nie zaś odświętnej czy skansenowej, wielu tradycyjnych obyczajów, instytucji, zasad organizacji wewnętrznej i sposobów życia, które ulegają co prawda pewnym zmianom, jednak ich rdzeń pozostaje na ogół niezmienny".
Jan Korzeniowski z Kędzierzyna-Koźla, prezes Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Romów RP, przyznaje: - Jakieś 9 lat temu prokuratura już mnie wzywała w sprawie 14-letniej Romki, która urodziła dziecko. Wyjaśniłem, jak to z nami jest i było pełne zrozumienie. Myślę, że i w przypadku tego oskarżanego teraz o pedofilię chłopaka skończy się tak samo. Bo u nas tak było, jest i będzie. Jakbyśmy się sprzeniewierzyli naszej tradycji, z którą zresztą nigdy się nie kryliśmy, przestalibyśmy być Romami. A to nie może być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska