Rozwój oświaty jest najpilniejszym zadaniem mniejszości niemieckiej na kolejne 25 lat

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Fot. VdG
Bernard Gaida, przewodniczący zarządu Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce.

To nie przypadek, że weekendowym obchodom 25-lecia Związku Niemieckich Stowarzyszeń w Polsce (VdG) towarzyszyła debata przypominająca ćwierćwiecze polsko-niemieckiego traktatu „O dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy”. Bez traktatu nie byłoby ogólnopolskiej organizacji mniejszości?

W wymiarze symbolicznym tak jest. Mówi się, że jesteśmy dzieckiem traktatu, toteż świętujemy nasze 25. „urodziny” razem z jego rocznicą. Ale formalnie poprzedniczka VdG - Centralna Rada Niemców - działała przez kilka miesięcy już przed traktatem. Niemniej z pewnością traktat polsko-niemiecki przyniósł prawne umocowanie działających już wtedy organizacji mniejszości w Polsce.

Co po 25 latach Związek Niemieckich Stowarzyszeń zapisuje po stronie osiągnięć?

To są właściwie osiągnięcia mniejszości, której VdG jest dachową organizacją. Mamy rozbudowaną strukturę: mniejszość spotyka się w 500 miejscach w 10 województwach w Polsce. Szacunkowo należy do niej 300-350 tys. osób (150 tys. zadeklarowało tę przynależność w spisie powszechnym). Ponad 50 tys. uczniów poznaje niemiecki jako język mniejszości. Wszystkie organizacje MN od początku dbały o rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Dziś w wioskach i gminach jest wiele stowarzyszeń. Jak zaczynaliśmy, byliśmy pierwszą - nie licząc OSP - masową organizacją obywatelską. Obecnie dokonuje się w MN zmiana generacyjna. Obowiązki prowadzenia naszej organizacji przekazujemy ludziom w średnim wieku. To oznacza, że coraz częściej patrzymy do przodu, rzadziej wstecz. Choć nie zapominamy, że narody, tracąc pamięć, tracą życie.

Wyrazem patrzenia w przód było wyróżnienie przez ambasadora Niemiec dwóch pań zaangażowanych w dwujęzyczną edukację.

- W latach 60. i 70. silna identyfikacja z niemieckością mogła sobie poradzić bez połączenia ze znajomością języka niemieckiego. Gdy rzecz dotyczy młodszych generacji, znajomość nie tylko języka, ale kultury, historii - tego wszystkiego, co buduje tożsamość - jest absolutnie niezbędna. A skoro tak, to właśnie edukacja jest naszym priorytetem i najpilniejszym zadaniem na następne 25 lat.

A co mniejszość, w perspektywie traktatu, ma do załatwienia?

Jestem tak zafiksowany na sprawy oświaty, że uważam, iż występują one zarówno po stronie osiągnięć, jak i dotkliwych braków. W traktacie czytamy, że państwa umawiają się prowadzić nauczanie języka lub w języku mniejszości. Tego drugiego ciągle nie mamy. Nam trudniej dziś zorganizować to szkolnictwo niż 25 lat lat temu. Ale wtedy brakowało zrozumienia, że to jest trudny proces, że to się nie stanie automatycznie. Wprowadzana teraz intensywnie dwujęzyczność jest sposobem, by stopniowo do nauczania w języku niemieckim dojść. By to było możliwe, swoje musi odrobić i mniejszość, i państwo polskie.

Więcej o 25-leciu VdG w środowym dodatku „Heimat”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska