Rząd irytuje, nie informuje...

Redakcja
Jadwiga STANISZKIS
Jadwiga STANISZKIS
Z Jadwigą STANISZKIS, socjologiem z Uniwersytetu Warszawskiego, rozmawia Krzysztof ZYZIK

- Tygodnik "Newsweek" ujawnił, że skutkiem reformy zdrowia przygotowanej przez byłego ministra Mariusza Łapińskiego i jego dawnego zastępcę, a obecnie szefa Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksandra Naumanna było m.in. wyprowadzanie publicznych pieniędzy do firm, z którymi ci panowie bądź ich przyjaciele byli powiązani. Dwaj dziennikarze śledczy "Newsweeka" przez kilka tygodni doszli do bardzo niepokojących ustaleń. Dlaczego znów dziennikarze, a nie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, policja czy prokuratura?
- Bo te służby są od góry do dołu upolitycznione. Ci, którzy mają być niezależni, są klientami polityków. To się zaczęło od tego pierworodnego grzechu, w okresie "okrągłego stołu". Kiedy dziś o tym mówię, wydaje się to oczywiste, choć jeszcze niedawno podobne wypowiedzi były uznawane za oszołomstwo.
- Trudno już się połapać w aferach, jednak rząd trzyma się twardo. Minister sprawiedliwości Estonii podał się do dymisji po tym, jak podczas jazdy swoim samochodem przekroczył dozwoloną prędkość. Uznał, że nie ma moralnego prawa nadzorować resort sprawiedliwości. U nas starosta ze Starachowic siedzi w areszcie w związku podejrzeniem o korupcję, mimo to radni nie chcą go odwołać...
- Tak, w Polsce rzuca się publicznie najcięższe oskarżenia i niewiele z tego wynika, spływa to po politykach jak woda. Poseł Ziobro wręcz zasugerował podczas obrad komisji, że premier może mieć jakąś interesującą wiedzę na temat śmierci generała Papały, ale nie chce tej wiedzy ujawnić, bo jest dla niego kłopotliwa. Poszło to w Polskę i co? Poza pyskówką nic się nie stało, nikt nie drąży tej sprawy, nie bada. A przecież ktoś powinien za to odpowiedzieć, np. choćby poseł Ziobro, jeśli podał nieprawdę.
- Komentator dziennika "Sme" z Bratysławy powiedział nam po referendum, że zła frekwencja wyborcza była na Słowacji przełożeniem złych notowań rządu. Wielu wyborców kalkulowało tam, że lepiej by było, gdyby referendum nie wyszło, wtedy rząd podałby się do dymisji, a wejście do Unii i tak ratyfikowałby parlament. Polski rząd jest jeszcze mniej popularny w społeczeństwie niż słowacki. Nie ma obawy, że Polacy zareagują podobnie?
- Taką obawę mam. Tym bardziej, że codziennie widzimy w telewizji ogromną aktywność premiera i jego ministrów, on firmuje tę kampanię własną twarzą, a przypomnijmy, że popularność premiera i rządu oscyluje wokół 10 procent. Były też prowadzone badania, z których wynika, że tylko 20 procent ludzi uważa, że prezydent i premier kierują się w życiu tym, co oficjalnie mówią. Tak więc nasza kampania nie jest dla ludzi zbyt wiarygodna, jest wręcz irytująca. Jeśli nasze referendum będzie ważne, w co wierzę, to będzie to nie dzięki aktywności rządu, ale mimo jego aktywności.
- Rząd Millera "dołuje" jak żaden inny w III Rzeczpospolitej, za to za granicą trwa wyjątkowa dobra passa Polski. Przynajmniej takie informacje codziennie podają politycy, a za nimi media.
- Nie uważam, aby była to dobra passa - przeciwnie. Wydałam ostatnio książkę, która traktuje m.in. o różnicach w polityce europejskiej i amerykańskiej. Myśmy weszli w pewien konflikt między Ameryką a Europą, nie wiedząc, na czym on polega. Przyczyniliśmy się w dużym stopniu do pęknięcia w samej Europie, co bardzo wzmocniło wagę polityczną Rosji i Putin to bardzo zręcznie rozgrywa - o jego względy rywalizuje teraz Europa i Ameryka. Uruchomiliśmy proces, który może w przyszłości doprowadzić do podziału Unii i NATO. Uważam, że nasza polityka zagraniczna w dużym stopniu jest determinowana osobistymi kalkulacjami naszych polityków, np. prezydenta Kwaśniewskiego.
- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska