Spis treści
Firmy zajmujące się zakwaterowaniem i wyżywieniem w KRD
W Krajowym Rejestrze Długów Biurze Informacji Gospodarczej widnieje 13 386 firm zajmujących się zakwaterowaniem lub wyżywieniem. Większość (11 658) działa w gastronomii. Głównie są to restauracje, a ich dług opiewa na ponad 205,9 mln zł.
Wrocławska firma ma 59 niespłaconych zobowiązań na ponad 4,2 mln zł, przede wszystkim za leasing – wskazuje KRD.
Wśród pozostałych rodzajów działalności związanej z wyżywieniem catering ma do uregulowania 33,7 mln zł, a pozostałe przedsiębiorstwa zajmujące się przygotowywaniem posiłków i napojów prawi 16,2 mln zł. Średnie zadłużenie jednej firmy gastronomicznej to 21,9 tys. zł.
Na koniec lutego oferujący zakwaterowanie nie wywiązali się ze zobowiązań na 55,8 mln zł, z czego największą kwotę powinny oddać hotele. 971 takich obiektów nie zapłaciło 34,7 mln zł.
Przeciętnie na jeden zadłużony obiekt noclegowy przypada 32,3 tys. zł przeterminowanych zobowiązań finansowych – podano.
Największe długi w branży noclegowo-gastronomicznej wygenerowali mazowieccy przedsiębiorcy (78,3 mln zł). Odpowiednio 36,6 mln zł i 32,8 mln zł do spłacenia mają także firmy z województwa śląskiego i dolnośląskiego. Wysoko na tej liście są też Małopolska (27,5 mln zł) i Pomorze (27,2 mln zł).
HoReCa sama ma też odzyskania przeszło 23,7 mln zł od swoich dłużników. Najwięcej są jej winni konsumenci – 14,5 mln zł. Wśród branż gros zaległości finansowych mają wobec niej: budownictwo – ponad 2,4 mln zł oraz handel – 1,1 mln zł.
Branża noclegowo-gastronomiczna z drugim po pandemii kryzysem
Tym razem ich sytuację wyraźnie pogorszyła inflacja, szczególnie w przypadku gastronomii. Jedną z przyczyn wyraźnych kłopotów finansowych jest zmniejszony popyt na tego rodzaju usługi. Według badania KRD „Oszczędzanie Polaków w inflacji” prawie 2/3 społeczeństwa ograniczyło wydatki w związku z podwyżkami cen.
– W ciągu roku zaległości gastronomii urosły o ponad 37 mln zł. Niepokojące są też najnowsze dane. W czwartym kwartale ubiegłego i na początku obecnego roku wzrosła dynamika zadłużenia, z miesiąca na miesiąc dług potrafił wzrosnąć nawet o kilka milionów. Przyczyn trzeba jednak szukać wstecz – wskazuje cytowany w komunikacie Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Jak wyjaśnia, jest to efekt pogorszenia się sytuacji biznesu sprzed wielu miesięcy, wywołanego inflacją i dużymi skokami cen. Wzrosły koszty działalności, pracy, produktów. – Przerzucenie tych podwyżek na klientów to dla gastronomii miecz obosieczny. Powoduje odpływ konsumentów, bo coraz więcej osób dokładniej ogląda każdą złotówkę – tłumaczy.
Natomiast jak wynika z Raportu Dotykačka, przeciętna polska firma gastronomiczna zanotowała w 2022 roku solidne wzrosty sprzedaży, nie tylko pozostawiając za sobą koszmar spadków z lat 2020-2021, ale również osiągając przychody o ponad 33 proc. wyższe w porównaniu z rokiem 2019.
Jednak autorzy raportu podkreślają, że nominalnie wysokie przychody są w dużej mierze wynikiem stale rosnących cen, kompensujących dwucyfrową inflację oraz rosnące koszty produktów, energii, transportu i pracy. Samo odblokowanie sektora turystycznego poprawiło sytuację barów i restauracji hotelowych – tutaj wzrosty w 2022 roku wyniosły ponad 40 proc. w porównaniu do roku 2019. Jednak przeciętny biznes gastronomiczny zarejestrował w 2022 roku niespełna 10% więcej transakcji niż rok wcześniej. Konsumenci redukują wydatki na pozycje, które nie są niezbędne – między innymi rzadziej jadają na mieście oraz rzadziej zamawiają jedzenie do domu lub biura.
Skoro osłabła dynamika wzrostu liczby transakcji, skąd wzięły się tak znaczące wzrosty przychodów? W 2021 roku przeciętna wartość rachunku klienta odwiedzającego lokal lub zamawiającego jedzenie z dostawą wynosiła 39,43 zł. W 2022 roku rachunek ten opiewał już na 46,64 zł. Był więc większy o ponad 18 proc. Rekordowy był grudzień zeszłego roku, gdy średnia wartość rachunku wyniosła 53,50 zł, jednak głównie za sprawą licznych świątecznych uroczystości i spotkań firmowych.
Nie najlepiej jest też w hotelarstwie
Popandemiczne odbicie okazało się krótkie i miejsca noclegowe znów obserwują niepokojąco niskie obłożenie. Według ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego w styczniu, mimo startu ferii, kolejny miesiąc z rzędu zwiększyła się liczba obiektów, w których frekwencja wyniosła mniej niż 30 proc. Spadł też odsetek hoteli z obłożeniem przekraczającym 50 proc.
Pod koniec roku w KRD zadłużenie obiektów noclegowych zaczęło rosnąć. Na koniec lutego zaległości na łącznie ponad 55,8 mln zł miało 1728 firm. Sektor ten jest co prawda mniej rozdrobniony niż gastronomia – JDG-i i spółki stanowią po 50 proc. Te pierwsze są winne 26 mln zł, te drugie – 29,8 mln zł.
Z kolei w przesłanym nam komentarzu Grzegorz Kaleta, CBRE wskazuje, że branża hotelowa może zaliczyć poprzedni rok do udanych. Jak podaje, w pierwszych sześciu miesiącach roku na skutek wojny w Ukrainie pokoje były zapełnione. Wakacje również przeważnie były zadowalające, natomiast w drugim i trzecim kwartale do spotkań wrócił biznes, co napawa optymizmem na ten rok.
– Hotelarze marzą o wynikach sprzed pandemii, choć niepewność utrudnia prognozowanie – dodaje.
– Najlepiej na powrocie biznesu do hoteli wyszły miasta takie jak Warszawa, Katowice, Gdańsk czy Wrocław. Najgorsza sytuacja wydaje się wciąż być w Krakowie, gdyż ze względu na słabszy ruch turystyczny, zwłaszcza z zagranicy, wyniki są zdecydowanie słabsze niż przed pandemią – tłumaczy i podkreśla, że nie dotyczy to jednak wszystkich hoteli.
– Niektórym obiektom i to 5-gwiazdkowym udało się wykonać zakładane budżety, nawet z dużą nadwyżką – zauważa.