Tymczasem na wczorajszej sesji opolskiej Rady Miasta, rajcowie prawicy - którzy mandaty mają głównie dzięki nazwisku prezydenta - znów opuścili swojego pryncypała. Czy słusznie? Trudno się im dziwić. Zembaczyński zaproponował, aby od tego roku w Opolu obowiązywała opłata adiacencka. W praktyce oznaczałoby to kolejny podatek, który musiałby zapłacić niemal każdy posiadacz działki.
Nie trzeba być dobrym wróżbitą, by przewidzieć, iż takie pomysły znajdą krytyków. Tymczasem Zembaczyński zamiast wcześniej - jak każdy szanujący się polityk - uzgodnić to przynajmniej ze swoimi radnymi, wyszedł z uchwałą, o której nie wiedzieli nawet radni Platformy Obywatelskiej, czyli... ugrupowania Zembaczyńskiego.
Na nic zdała się kilkudziesięciominutowa pogadanka, jaką podczas przerwy urządził prezydent radnym prawicy.
- Mamy tu przedszkole - komentowano z lewej strony sali, gdzie zasiedzieli się rajcowie niezależni i z SLD.
Ale ja myślę, że od dłuższego czasu mamy do czynienia z czymś znacznie gorszym. Prezydent - w którym tak wielu pokładało tak wielkie nadzieje - jest sam w ratuszu, z którego widać niewiele, i w którym, co najgorsze, nie za bardzo widać zmiany. W mieście - które pod batutą Zembaczyńskiego miało ruszyć się marazmu i stać się wizytówka oraz lokomotywą Opolszczyzny - też wcale niewiele lepiej się dzieje. Jeśli Zembaczyński szybko nie zrozumie, że radni są mu jednak potrzebni do rządzenia, to już do końca kadencji będzie sam. Ot, taki samotny i bezradny prezydent.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?