Ślązacy byli dla bezpieki podwójnie podejrzani

Mirosław Olszewski
Resorty siłowe totalitarnego państwa kontrolowały wszystko, nie cofając się przed żadną prowokacją czy przemocą. Nawet pasierbicę znanego aktora zwerbowały na agentkę.

Ci, którzy wspierali komunizm po wojnie w Polsce, nie działali w imię racji stanu. Zarówno działacze PPR, jak i PZPR występowali w imieniu i w interesie obcego mocarstwa - grzmiał podczas wczorajszej konferencji naukowej w Ratuszu wiceprezydent Opola, Arkadiusz Karbowiak.

Konferencję "Opolszczyzna oczami bezpieki w latach 1945-1989" zorganizował Urząd Miasta Opola oraz Miejska Biblioteka Publiczna.

Prezydent zabrał głos w dyskusji, gdy prowadząca ją dr Małgorzata Świder (Uniwersytet Opolski) zaproponowała zastanowienie się nad poglądem, czy jednakowo mają być potępieni ci pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa, którzy podjęli pracę w tej instytucji od początku i zrezygnowali po kilku latach, przed śmiercią Stalina, jak i ci, którzy w organach bezpieczeństwa pracowali aż do upadku komuny.

O Ślązakach jako podwójnie podejrzanych po wojnie mówiła z kolei dr Renata Kobylarz (UW): - Czterdzieści, pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy w armiach polskich na Zachodzie to byli dezerterzy z Wehrmachtu. Ich dramat polegał na tym, że tu byli siłą wcielani do wojska niemieckiego, a potem, przedarłszy się na Zachód, zaciągali się do armii Andersa, która była traktowana przez ówczesne władze krajowe z nienawiścią.

Zachowały się wspomnienia żołnierza Ślązaka, który pytany, czy wróci do kraju, odpowiedział: a o co będą do mnie mieli większe pretensje? O Wehrmacht czy o Andersa? To były dramatyczne historie. W Wielkiej Brytanii nieprzychylnym okiem patrzono po wojnie na tłumy byłych żołnierzy alianckich. W Polsce propaganda przedstawiała ich jako resztki własowców, zwolenników nazizmu, wręcz hitlerowskich kolaborantów. Powrót oznaczał bardzo poważne kłopoty. I losy wielu powracających żołnierzy pokazały, że nie były to obawy bezpodstawne.

Dr Adrianna Dawid (UW) mówiła o represjach UB wobec opolskich struktur PSL. O systemie nasyłania na zebrania ludowców PPR-owskich bojówek, z zadaniem zakłócania krzykiem wystąpień mówców czy stosowania wręcz siły fizycznej wobec uczestników zebrań: - Skala tego terroru była niewyobrażalna. Jednego z liderów bezpieka złamała. Stał się jej współpracownikiem, ale szybko się wycofał. Z zemsty pozbawiono go pracy, mieszkania, musiał emigrować.

Zbigniew Bereszyński, niezależny publicysta, przedstawił w zarysie życiorys znanego opolskiego aktora, Tadeusza Żylińskiego - aktywnego działacza opozycji demokratycznej w regionie. Przedwcześnie zmarłego m.in. wskutek działań SB, która zwerbowała do współpracy jego pasierbicę, a ta okazała się bardzo chętną i pojętną agentką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska