Do Prokuratury Rejonowej w Brzegu trafiło już zgłoszenie o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie.
- Matka 20-letniego Mateusza G. chce, byśmy sprawdzili sposób prowadzenia akcji ratunkowej i to, czy zamieszanie z otwarciem bramek na autostradzie mogło mieć wpływ na to, że jej syn zmarł w szpitalu - wyjaśnia Waldemar Chrząszcz, zastępca prokuratora Rejonowego w Brzegu.
Sprawą nie będą się jednak zajmowali brzescy prokuratorzy.
- Punkt poboru opłat na węźle Przylesie, gdzie doszło do wyłamania szlabanów przez załogę karetki, znajduje się na terenie gminy Grodków, a ta z kolei podlega pod rejon działania prokuratury nyskiej - mówi Waldemar Chrząszcz. - Wszystkie dokumenty przesyłamy właśnie do Nysy. My natomiast zajmujemy się wyjaśnianiem przyczyn samego wypadku, do którego doszło na naszym terenie.
Przypomnijmy. Do wypadku samochodowego doszło w nocy z 2 na 3 czerwca tego roku na drodze wojewódzkiej nr 401. Peugeot 206 za kierownicą którego siedział 20-letni mężczyzna zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Dwie osoby zostały ciężko ranne. Jedna z nich była reanimowana na miejscu. Ofiary wypadku musiały jak najszybciej trafić do Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. Kierowcy pojechali więc na autostradę A4.
Jednak po dojechaniu na sygnałach do punktu poboru opłat na węźle Przylesie okazało się, że szlabany są zamknięte. Z relacji obsady karetki wynika, że osoby znajdujące się w budkach poboru opłat nie zareagowały na obecność karetek. Jeden z ratowników wyszedł więc z samochodu i wyłamał szlaban.
Ofiary wypadku trafiły do Wojewódzkiego Centrum medycznego w Opolu żywe. Ich stan był jednak bardzo ciężki. Niestety, kilka dni później zmarł 20-letni Mateusz G. Teraz jego matka chce, by śledczy sprawdzili, czy zamieszanie z wjazdem na autostradę mogło mieć wpływ na to, że jej syn nie żyje.
- Jej wątpliwości spowodowane są artykułami, jakie pojawiły się w prasie po tym zdarzeniu - mówi prokurator Waldemar Chrząszcz.
Winy po swojej stronie nie widzi firma Kapsch, która jest odpowiedzialna za system poboru opłat na autostradzie A4, pomiędzy Gliwicami a Wrocławiem.
- Taki system z powodzeniem działa od dłuższego czasu na autostradzie A2 i nie było tam żadnych problemów - mówi Dorota Prochowicz, rzecznik prasowy firmy Kapsch. - Od dłuższego czasu nie ma też problemów na autostradzie A4. Naszym zdaniem wyłamanie bramek przez obsługę karetki było nieuzasadnione. Służymy oczywiście prokuraturze nagraniami z monitoringu oraz wszystkimi dokumentami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?