Jest to schorzenie przenoszone drogą płciową, a wywołuje je bakteria o nazwie Chlamydia trachomatis, którą wykryto i opisano dopiero pod koniec lat sześćdziesiątych.
- Tak od razu, na podstawie badania ginekologicznego, trudno jest jednoznacznie określić, że chodzi akurat o chlamydiozę - wyjaśnia dr n. med. Wojciech Guzikowski, specjalista ginekolog z Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala Ginekologiczno-Położniczego w Opolu. - Potrzebne jest dopiero pobranie krwi od pacjentki i wykonanie badania immunologicznego w kierunku tej bakterii.
Objawy wskazujące na zakażenie chlamydią pojawiają się po 3-8 tygodniach od chwili pechowego kontaktu seksualnego, a mogą o nim świadczyć takie objawy jak:
w upławy - nieraz ropne
w bóle przy oddawaniu moczu
w bóle w okolicach miednicy.
Czasem jednak kobieta w ogóle takich symptomów nie ma, tymczasem choroba się u niej rozwija. Natomiast często występują one u mężczyzny, z którym miała kontakt seksualny, w postaci wycieku z cewki moczowej, np. ropnej wydzieliny i - także - bólu przy oddawaniu moczu.
W celu postawienia diagnozy pobiera się też od osób zarażonych - u kobiet z szyjki macicy, a u mężczyzn z cewki moczowej, fragmenty komórek na tzw. posiew. Oczekiwanie na wynik trwa jednak stosunkowo długo, gdy tymczasem należy rozpocząć jak najszybsze leczenie.
- Drobnoustrój wywołujący chlamydiozę jest bardzo wrażliwy na antybiotyki - podkreśla dr Wojciech Guzikowski. - Dlatego chorobę tę stosunkowo łatwo się leczy. - W żadnym wypadku nie należy jej bagatelizować, gdyż pozostawiona sama sobie, może wywołać groźne skutki - doprowadzić u kobiety do zapalenia jajowodów, a następnie do niepłodności.
Niebezpieczne jest także zbagatelizowanie chlamydiozy przez zakażonego mężczyznę, gdyż u niego z kolei może dojść wtedy do zapalenia jąder, a w efekcie również do bezpłodności.
Dlatego leczeniu powinni się poddać jednocześnie oboje partnerzy, gdyż tylko wtedy kuracja przy pomocy antybiotyków przyniesie oczekiwany skutek.