Świat według Bezosa

Krzysztof Zyzik
Pracowite maszyny poganiają ułomny gatunek ludzki. Ale ten ciągle pracuje za mało wydajnie...

Jeff Bezos ma w świecie nowego biznesu status guru. Charyzmatyczny założyciel Amazona, globalnego lidera e-handlu, często wypowiada się w mediach o wizji przyszłości. Facet twierdzi, że wie jak będzie. W końcu jest jednym z tych, którzy tworzą przyszłość.

Zdaniem Bezosa, kurierów, którzy dostarczają dziś przesyłki, zastąpią niebawem drony, które spuszczą nam paczuszkę prosto pod drzwi. Zaś magazynierów, którzy te paczki pakują - inteligentne roboty.

By to osiągnąć, Bezos zatrudnia najlepszych programistów, kupił też firmę projektującą inteligentne maszyny. Szef Amazona ma dwa mocne powody, by stawiać na roboty.

Pierwszy: chce być jeszcze szybszym. Ponieważ człowiek ma swoje ograniczenia, kto skonstruuje lepsze roboty, ten opanuje rynek. Drugi powód jest też dość oczywisty – koszty. Robot nie tylko będzie tańszy w utrzymaniu od robotnika, ale i nie zachoruje, nie będzie miał problemów rodzinnych, nie założy związku zawodowego. Bezos jest więc przekonany, że robotyzacja jest przyszłością jego firmy.

Póki co jednak, musi pracować z ludźmi. Musi to dobre słowo. Dziennik „New York Times” i niemiecka telewizja ARD ujawniły w ostatnich tygodniach szokujący obraz traktowania pracowników w Amazonie. Najkrócej mówiąc, Bezos stworzył coś na kształt obozów pracy. Każdy krok magazynierów kontrolują skanery. Pracowite maszyny poganiają nieszczęsny gatunek ludzki, ale ten ciągle pracuje za wolno. Ludzie przechodzą podczas zmiany po dwadzieścia kilometrów, pracują po piętnaście godzin ale dla nadzorujących ich robotów to ciągle mało. Jak ujawniła ARD, w niemieckich magazynach do poganiania i pilnowania robotników wynajęto firmę Hess Security, sympatyzującą z neonazistami. Ochroniarze „od Hessa” są łysi i nierzadko noszą kurtki stylizowane na te z II wojny światowej. Mają dostęp do pokojów, które firma wynajmuje zagranicznym pracownikom. I wchodzą tam nawet wtedy, gdy pracownik jest pod prysznicem.
Nie lepiej mają pracownicy biurowi, którzy też dwoją się i troją, by wycisnąć normę. Wszystkie ich czynności są monitorowane, wyjścia do toalet - reglamentowane. Z tegoż powodu, jak pisze „New York Times”, pracownicy biurowi w chwilach załamania, gdy muszą sobie popłakać, nie idą np. do toalety, lecz płaczą przy biurkach.

Dlaczego piszę akurat o Amazonie? W końcu znalazłoby się więcej firm wyciskających ludzi jak cytryny. Od Nowego Jorku po Mławę. Od wielkich korporacji po warsztat samochodowy szwagra. Piszę o Bezosie, bo facet wyznacza trendy w gospodarce. Za nim idą następni. A czym to grozi? Zobaczmy na przykładzie głównej branży Bezosa, czyli e-handlu.

Najpierw powstają tysiące, dziesiątki tysięcy sklepów internetowych. Słabe padają, ale te dobrze zorganizowane rozwijają się, zatrudniają ludzi. Jak na małe i średnie firmy przystało, w miarę uczciwie płacą podatki. I wtedy wchodzi globalny gracz, pan Bezos, wycinając z rynku konkurencję. Osiąga to, bo z powodów opisanych wyżej jest tańszy i szybszy. Jak na miliardera przystało, ma też sposoby, by unikać płacenia podatków. Kto jest tu zatem wygranym, poza samym Bezosem? Czy aby na pewno jego klienci?

Oni też gdzieś pracują i muszą zarobić na to, by korzystać z usług Amazona. Jeśli wszystkie branże będą szły w kierunku wyznaczonym przez proroka e-biznesu, to kogo za dekadę czy dwie będzie obsługiwać Amazon? Jeśli globalne korporacje będą traktować pracowników jak śmieci i takoż śmieciowo im płacić, pan Bezos nie będzie miał komu dostarczać dronami tych swoich przesyłek. Chyba że będą to bombki dla dżihadystów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska