Syn: lekarze spisali mojego ojca na straty

sxc.hu
Teraz sprawie przyjrzy się nie tylko prokuratura, ale i Opolska Izba Lekarska oraz Rzecznik Praw Pacjenta.
Teraz sprawie przyjrzy się nie tylko prokuratura, ale i Opolska Izba Lekarska oraz Rzecznik Praw Pacjenta. sxc.hu
Czy pan Czesław doznał udaru przed, czy po wyjściu ze szpitala w Brzegu? Ustali to prokuratura.

- Zaraz po tym jak wypisali tatę z Brzeskiego Centrum Medycznego zabraliśmy ojca prywatnie do neurologa. Okazało się, że nasze podejrzenia, że tata mógł doznać udaru były słuszne - mówi Marcin Łabudziński, syn pana Czesława. - Szkoda, że fachowcy się na tym nie poznali. Przecież ojciec mógł to przypłacić życiem.

57-letni Czesław Łabudziński źle się poczuł na początku sierpnia. Mężczyzna leczy się onkologicznie, ale objawy, jakie u niego wystąpiły sprawiły, że podejrzewał, że tym razem to nie nowotwór daje o sobie znać.

- Ojciec obudził się rano i okazało się, że nie ma czucia w lewej ręce. Opadła mu powieka, miał problem z mówieniem, a lewa strona twarzy była jakby porażona. Miał trudności z oddychaniem, dusił się - wspomina Marcin Łabudziński. - Zadzwonił do brata. Ten zawiózł go do szpitala - mówi rozgoryczony syn.

Pan Czesław trafił na izbę przyjęć Brzeskiego Centrum Medycznego. W karcie informacyjnej leczenia szpitalnego znalazła się uwaga, że pacjent skarży się na osłabienie lewej ręki oraz asymetrię twarzy i aby “rozważyć TK głowy", ale ostatecznie pacjent na tomografię skierowany nie został.

Po wstępnym badaniu trafił na oddział chirurgii ogólnej.

- Nawet mnie to nie zdziwiło. Tata cierpiał na wodobrzusze, wiec sądziłem, że założą mu dren, żeby pozbyć się wody, ale jednocześnie przyślą neurologa, który go zbada. Ojciec bardzo źle się czuł, prosił o taką konsultację kilka razy, ale bez efektu - opowiada syn.

W końcu w sprawie postanowił interweniować brat pana Czesława, który próbował przekonać lekarza dyżurującego, żeby sprowadził neurologa.

- Doktor powiedział mu, że nie widzi objawów udaru i że skoro mój ojciec został przyjęty do szpitala z wodobrzuszem, to na to będzie leczony.

Później z lekarzem negocjował jeszcze pan Marcin.

- Ignorował moje prośby, żeby tatę zbadał specjalista, zamykał mi drzwi przed nosem, był arogancki. Nie odpuszczałem, więc w końcu przysłał innego lekarza, chyba ordynatora oddziału wewnętrznego, który stwierdził, że niedowład ręki jest najprawdopodobniej spowodowany przerzutami nowotworu do mózgu - wspomina Marcin Łabudziński. - W pierwszej chwili taka diagnoza ścięła mnie z nóg, ale zaraz zacząłem się zastanawiać jak to możliwe, że lekarz tylko patrząc na pacjenta i nie wykonując badań był w stanie stwierdzić, że to przerzuty - mówi.

Po dwóch dniach pan Czesław został wypisany ze szpitala, choć niedowład ręki i paraliż twarzy nadal nie ustępowały.

- Stwierdziłem, że jedyne, co w tej sytuacji mogę zrobić, to zabrać ojca prywatnie do neurologa - mówi pan Marcin. - Kiedy tylko lekarz zobaczył ojca to stwierdził, że z dużym prawdopodobieństwem jest to jednak udar i że trzeba jak najszybciej zrobić tomografię, bo w takich sytuacjach kluczowa jest pierwsza doba. Jeśli na czas nie podejmie się leczenia, to zmiany spowodowane chorobą mogą być nieodwracalne - relacjonuje słowa doktora syn. Tomografia potwierdziła, że doszło do udaru.

Pan Marcin ma żal do Brzeskiego Centrum Medycznego, bo jak twierdzi, przez ich zaniedbanie jego ojciec na właściwą diagnozę czekał aż 3 dni.

- Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, jakby lekarze z BCM spisali mojego ojca na straty. Uznali, że skoro i tak jest schorowany, to udaru nie warto już leczyć. Wierzyć mi się nie chce, że faktycznie mogli nie rozpoznać choroby - twierdzi.

Mężczyzna złożył już w tej sprawie doniesienie do prokuratury.

- Tata był sprawnym człowiekiem. Potrafił o siebie zadbać, sam robił zakupy. Teraz ma problem, żeby samodzielnie podnieść się z łóżka, więc będzie skazany na naszą pomoc. Lekarze, którzy teraz opiekują się ojcem powiedzieli mi, że w Brzegu zawalili sprawę - kwituje.

Dyrekcja Brzeskiego Centrum Medycznego nie uważa, by lekarze cokolwiek zawalili.

- Pacjent podawał wprawdzie, że ma sparaliżowaną twarz i rękę, ale lekarz tego nie potwierdził - mówi Barbara Suzanowicz, dyrektor ds. medycznych szpitala. - Nie popełniliśmy błędu zaniechania, bo przecież pacjent został zbadany. Był u nas dwa dni, ale udar mógł nastąpić już po jego wypisaniu ze szpitala .

Teraz sprawie przyjrzy się nie tylko prokuratura, ale i Opolska Izba Lekarska oraz Rzecznik Praw Pacjenta, które powiadomił syn pana Czesława.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska