Szef LZS: - Małe kluby to dobro społeczne

Archiwum
Gerard Halama (od prawej), szef Wojewódzkiego Zrzeszenia LZS.
Gerard Halama (od prawej), szef Wojewódzkiego Zrzeszenia LZS. Archiwum
- LZS-y to wyczyn olimpijski, to drużyny ligowe na poziomie centralnym, ale przede wszystkim rzesza małych klubików sportowych, które dają lokalnej społeczności wiele satysfakcji i dumy - mówi Gerard Halama, szef Wojewódzkiego Zrzeszenia LZS.

Wojewódzkie Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych na Opolszczyźnie ma nowego przewodniczącego. Gerard Halama zastąpił na tym stanowisku Marka Procyszyna, który nie ubiegał się o reelekcję. Podczas sobotniego wojewódzkiego zjazdu delegatów Halama był jedynym kandydatem na stanowisko przewodniczącego.

- Brak kontrkandydatów oznacza zgodności w środowisku, czy niechęć do pracy?
- Jest raczej efektem zgodności. Nie jestem osobą z zewnątrz i obcą dla środowiska. Wywodzę się z niego, przez ostatnie cztery lata byłem wiceszefem LZS-ów, a w strukturach wojewódzkich jestem od lat dziewięćdziesiątych.

- Czyli zmiana naturalna i oczekiwana.
- Dotychczasowy prezes zrzeszenia Marek Procyszyn, o którym z racji sprawowanych funkcji (Procyszyn jest równocześnie prezesem Opolskiego Związku Piłki Nożnej - przyp. red.) wy dziennikarze pisaliście "multiprezes", postanowił bardziej skupić się na pracy w piłkarskim związku. Naturalnym kandydatem na przewodniczącego zrzeszenia zostałem ja.

- Po co małym klubom, które są w większości samodzielnymi stowarzyszeniami, wojewódzkie zrzeszenie?
- Właśnie dlatego, że są małe, często potrzebują wsparcia. W jedności siła, chodzi o siłę przebicia w rozmowach z innymi podmiotami. Na przykład przy ubezpieczeniach jako organizacja potrafimy wynegocjować lepsze warunki. Poza tym oferujemy pomoc prawną. Przepisy cały czas się zmieniają. Czasami jak do klubu przyjeżdża Regionalna Izba Obrachunkowa i zaczyna sprawdzać, to wychodzą różne problemy. Chcemy przynajmniej raz w roku robić szkolenia dla przedstawicieli klubów na temat występowania o dotacje i rozliczania się z inwestycji. Zrzeszenie organizuje też szkolenia sportowe, imprezy wojewódzkie, tworzy reprezentację, która wyjeżdża na zawodny krajowe i międzynarodowe.

- I może pochwalić się olimpijczykami.
- Ale to już wielka zasługa klubów, które te perełki wyłowiły i pomagały w przygotowaniach do startu na igrzyskach. W tym roku też będziemy się cieszyć i dopingować w Londynie dwoje zawodników reprezentujących kluby należące do naszego zrzeszenia: Przemka Wachę z Technika Głubczyce i Beatę Stremler z Lewady Zakrzów. LZS-y to wyczyn olimpijski, to drużyny ligowe na poziomie centralnym, ale przede wszystkim rzesza małych klubików sportowych, które dają lokalnej społeczności wiele satysfakcji i dumy. W Świerklach jak jest w niedzielę mecz piłkarski, to wszyscy się schodzą i mają święto. Drużyna to dobro społeczne tej miejscowości.

- Jaki ma pan pomysł na funkcjonowanie zrzeszenia.
- O pomocy i szkoleniach wspominałem, natomiast pod względem sportowym chciałbym zwiększyć współpracę ze szkolnym związkiem sportowym oraz związkiem piłki nożnej, by stworzyć jeden kalendarz imprez wojewódzkich. By nie mnożyć mistrzostw i nie uczyć dzieci startować, ale najpierw nauczyć trenować i bawić się sportem. Dopiero potem rywalizować.

- Zamiast punktomanii wychowanie fizyczne?
- A na początku przede wszystkim zabawa i masowość. Potem przechodzenie do specjalistycznych klubów. Do pewnego momentu ma być zabawa i szukanie predyspozycji młodych sportowców. LZS ma zapewnić rekreację ruchową na najniższym szczeblu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska