- Dziś w Opolu kolejna konferencja z cyklu "Opolskie dziouchy...". Mój złośliwy kolega z pracy twierdzi, że kobitki się spotkają i pogadają...
- Cóż, mężczyźni nie są ani od nas lepsi, ani gorsi. Po prostu inaczej patrzą na świat. A tak poważnie: pomysł cyklu konferencji powstał nie po to, by sobie porozmawiać. Rzecz w tym, że kobiety, szczególnie tu, na Śląsku, stały się bardzo aktywne, zmieniają rzeczywistość. Tylko że dokonawszy tych zmian, wcale się nimi nie chwalą, choć jest czym. A konferencja to między innymi okazja do zaprezentowania swoich dokonań.
- Dlaczego się nie chwalimy? W naszej naturze nie leży tzw. lansowanie się?
- Właśnie, nie leży. Kobiety historycznie i socjologicznie zakodowane są na działanie, chcą głównie tworzyć, zmieniać... Od jednych czynów przechodzą do kolejnych, nie mają czasu na "odcinanie kuponów". Choćby dlatego, że po pracy poświęcają się obowiązkom domowym - czyli też pracy.
- Może pani podać konkretne przykłady takiej twórczej działalności opolskich dziouch?
- Jest ich bardzo dużo, a bohaterki tych działań były uczestniczkami naszych konferencji. Hasło jednego z naszych spotkań brzmiało "Nie płacz Ewka", bo pokazałyśmy, że nawet w najbardziej dramatycznych sytuacjach kobiety - po paru uronionych łzach - przechodzą do czynów. Oto jedna z pań - bezrobotna - po serii kursów, w jakich uczestniczyła, założyła spółdzielnię socjalną. Dając zatrudnienie w tej spółdzielni, wyciągnęła z bezrobocia pięć kolejnych osób. Inny przykład na to, że kobiety wiele potrafią: oto we wsi Wilamowice koło Głuchołaz stworzyły świetlicę, doprowadziły do remontu domu kultury, odnowiły stary piec chlebowy i wypiekają w nim chleb, który robi furorę. O, i jeszcze założyły gospodarstwa agroturystyczne...
- A co robią panowie w tej wsi?
- Dobre pytanie. Na pewno nie przeszkadzają. Część z nich pomaga, część poświęca się swojej pracy. Powtarzam: kobiety nie są ani lepsze, ani gorsze od mężczyzn. Mają tylko inne spojrzenie na rzeczywistość. Te dwie postawy i dwa światopoglądy - męski i żeński - doskonale się uzupełniają, więc dobrze, jeśli panowie i panie współpracują ze sobą, szczególnie przy tworzeniu prawa. Bo to prawo - tworzone zarówno na poziomie parlamentarnym, jak i samorządowym - żeby było pełne, kobiety powinny je współtworzyć. W ostatnim czasie mamy dość przykładów na akty prawne lub na ich projekty, gdzie siłą napędową do prac nad nimi były właśnie panie. Myślę choćby o działającej już ustawie żłobkowej, ale także o projekcie ustawy o rodzinie zastępczej.
- I po to potrzebne są nam parytety?
- Tak, realnie myśląc: z województwa opolskiego w najbliższych wyborach co najmniej 30 procent posłów to powinny być kobiety.
- Łatwo się zdecydować na udział w polityce, skoro - jak sama pani mówi - kobiety są zapracowane, bo poza obowiązkami zawodowymi, mają domowe?
- O tym też chcemy rozmawiać podczas dzisiejszej konferencji. Zaproszone panie: europosłanka Danuta Jazłowiecka czy wicestarosta powiatu opolskiego Leonarda Płoszaj, czy wreszcie sołtys Źlinic Maria Urbacka opowiedzą, czy dla nich wejście do polityki to była łatwa decyzja, jakie miały motywacje i czy... w ogóle warto było. Ja sądzę, że warto. Bo możemy decydować o naszym życiu, a kobiety mają dużo dobrych pomysłów i wiedzą, jak je urzeczywistnić.
Konferencja "Te opolskie dziouchy - kobiety w polityce" rozpocznie się dziś o 10.00. Miejsce - sala konferencyjna na Ostrówku. Wstęp wolny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
