Tragiczna sytuacja szpitala w Brzegu. Za miesiąc pacjenci nie dostaną jedzenia?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Firma kateringowa dała dyrekcji Brzeskiego Centrum Medycznego czas do końca listopada na zapłacenie milionowego długu. Bez pieniędzy przestaną dostarczać posiłki dla chorych. Wypowiedzenia z końcem listopada złożyli też wszyscy lekarze interny.

Pierwsze informacje o dramatycznej sytuacji finansowej szpitala powiatowego w Brzegu pojawiły się na sesji powiatu 26 września. W środę 9 października starosta Jacek Monkiewicz i dyrektor szpitala Kamil Dybizbański na konferencji prasowej potwierdzili: Szpitalowi grozi zamknięcie pod koniec roku, jeśli nie zdobędzie pieniędzy na spłacenie najpilniejszych długów.

Gdzie chcą szukać oszczędności?

Zobowiązania wymagalne wynoszą 5,3 mln zł, całe zadłużenie to 19 mln zł wobec ok. 170 podmiotów. Nowy dyrektor wystąpił do Banku Gospodarstwa Krajowego o szybki kredyt, ale bank zażądał od szpitala programu naprawczego.

Projekt programu, przygotowany przez dyrektora Dybizbańskiego, jest gotowy. We wrześniu trafił do rady powiatu. Zakłada jednak niepopularne oszczędności - likwidację oddziału psychiatrycznego (ZOZ dokłada do niego 200 tys. zł rocznie, a większość pacjentów pochodzi spoza powiatu), likwidację części laboratorium (bakteriologii) i likwidację nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w Grodkowie (ZOZ dokłada do jej działalności 33 tysiące miesięcznie). Przeciwko temu natychmiast zaprotestowały władze gminy Grodków.

Program ma przynieść szpitalowi 1,5 mln zł oszczędności rocznie, ale dyrektor chce też zarabiać dodatkowo, rozwijając oddział rehabilitacji neurologicznej i tworząc oddział opieki paliatywnej.

Lekarze złożyli wypowiedzenia

Szpital ma też poważne problemy kadrowe. Wypowiedzenie z pracy złożyli wszyscy czterej lekarze oddziału internistycznego.

Kiedy latem jeden z lekarzy zrezygnował z pracy, a kolejny poszedł na chorobowe, reszta personelu uznała, że nie jest w stanie fizycznie zabezpieczyć pacjentów bez dodatkowego wsparcia. Tymczasem dyrektor przyznaje, że inni lekarze nie chcą z nim rozmawiać o zatrudnieniu, w sytuacji tak poważnych problemów szpitala.

Bez interny trzeba będzie zamknąć Szpitalny Oddział Ratunkowy. Tymczasem wobec społecznych sprzeciwów rada powiatu odłożyła debatę nad programem i dopiero w przyszłą środę wraca do sprawy na komisji zdrowia.

- Właściwie już nie mogę czekać na decyzje rady. Kontrahenci nie chcą z nami rozmawiać, nie jesteśmy wiarygodnym partnerem nawet dla naszego personelu. Nie ma innej drogi niż mocna restrukturyzacja, bo grozi nam zamkniecie całego szpitala - przyznaje dyrektor BCM.

- To nie jest plan naprawczy szpitala, ale pójście na łatwiznę - komentuje radny opozycyjnego w powiecie PiS Wojciech Komarzyński. - Nie będzie naszej zgody na likwidację oddziałów czy nocnej opieki zdrowotnej w Grodkowie.

Pierwsza taka pożyczka

Dwa tygodnie temu sąsiedni powiat nyski za zgodą rady udzielił swojemu zadłużonemu szpitalowi w Głuchołazach 3,5 mln zł pożyczki wewnętrznej na spłatę najpilniejszych długów. To nie pierwsza taka pożyczka dla SP ZOZ Głuchołazy. Wcześniejsze były całkiem umarzane.

- Powiat brzeski jest zadłużony na 24 mln zł. Nie mamy możliwości, żeby wesprzeć szpital pożyczką czy w inny sposób - mówi starosta brzeski Jacek Monkiewicz i przekonuje, że już oszczędza jak może. - Trudna jest sytuacja finansowa w powiatowej oświacie. Mamy 600 uczniów więcej, a subwencja jest podobna jak przed rokiem.

- Koalicja rządząca powiatem [Koalicja Obywatelska, PSL i radny z listy Kukiz’15 - dop. red.] od roku powinna zajmować się szpitalem, a w pierwszej kolejności zajęła się tworzeniem kosztownego stanowiska etatowego członka zarządu - komentuje radny Wojciech Komarzyński z PiS. - Tu należy najpierw poszukać oszczędności.

Politycy przerzucają się odpowiedzialnością

Nowe i poprzednie władze powiatu brzeskiego przerzucają się odpowiedzialnością za fatalną sytuację finansową szpitala.
Radny PiS Wojciech Komarzyński wezwał zarząd powiatu brzeskiego do ustąpienia, bo nie radzi sobie z problemem.

- Przejęli szpital w sytuacji nie zagrażającej jego istnieniu, gruntownie zmodernizowany, wyposażony. Przez wiele miesięcy tak newralgiczna placówka pozostawała bez dyrektora! - komentuje Wojciech Komarzyński. - To musiało się tak skończyć. Nie dali rady, zmarnowali szansę.

Tymczasem obecne władze argumentują, że brak pieniędzy to nic nowego. Szpital od 4 lat ma rosnące długi zobowiązalne. Rok 2018 zakończył stratą wysokości 2,7 mln zł (przy ok. 40 milionowym kontrakcie) i zadłużeniem na poziomie 18 mln zł.

Starosta Jacek Monkiewicz twierdzi, że jako członek opozycyjnej w kraju Koalicji Obywatelskiej ma utrudniony dostęp do ministra zdrowia i rządowych pieniędzy, np. na budowę nowego bloku operacyjnego za 16 mln zł, który powstał za kredyt.

- Były obietnice, że znajdą się dodatkowe środki na psychiatrię, ale tych pieniędzy też nie ma - mówił dziennikarzom starosta Monkiewicz.

Prawo nie przewiduje możliwości ogłoszenia upadłości publicznego ZOZ. Szpitalne długi obciążą jednak powiat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska