Trzeci pożar w ciągu 3 lat. Kamienica w Prudniku ma problem z lokatorami

Pożar wybuchł w środę ok. 21.00 w jednopokojowym mieszkaniu na piętrze. Lokatora nie było wtedy w domu, ale zostawił mieszkanie otwarte i każdy mógł do niego wejść.

Ogień wybuchł na wersalce, więc albo pożar został celowo wzniecony, albo wybuchł od nieumyślnego zaprószenia ognia. To już będzie ustalać policja.

Strażacy wyprowadzili z innych mieszkań 18 osób. Część wyszła samodzielnie. Jednej osobie, która zasłabła w czasie akcji, pogotowie udzieliło pomocy na miejscu.

Straż musiała wyważyć wejścia do kilku pomieszczeń, żeby sprawdzić czy ktoś nie został w środku.

Spaliło się wyposażenie tylko jednego mieszkania. Po akcji straży pozostali mieszkańcy mogli wrócić do domu, włączono też zasilanie elektryczne.

Na szczęście nikomu nic się nie stało. Szacujemy straty materialne, ale szkody nie są duże – mówi Władysław Podróżny, prezes prudnickiego Zakładu Usług Komunalnych, który administruje miejskimi budynkami. – Budynek jest poddany stałej kontroli, pożar na pewno nie wybuchł z powodu stanu technicznego obiektu. A na czynnik ludzki nie mamy wpływu. Rozmawiamy z lokatorami, apelujemy o ostrożność, w budynku są czujki i zabezpieczenia.

Dramatyczne były dwa wcześniejsze pożary w tej samej kamienicy. 20 grudnia 2017 roku żywcem spaliły się tam dwie kobiety. Zostały oblane denaturatem i podpalone. Sprawca tego pożaru został skazany za ich zabójstwo na 25 lat więzienia.

12 września 2019 roku zaczadził się lokator mieszkania na III piętrze, po tym jak jego sąsiad zasnął ze świeczką pozostawiona na stole, od której zaczęło się palić. Za każdym razem w nocy, w dramatycznych okolicznościach trzeba było wyprowadzać z budynku innych lokatorów.

Kamienica liczy 40 lokali socjalnych, większość jest przydzielona osobom już wcześniej eksmitowanym z innych domów.