W Barce bezdomni i alkoholicy odbijają się od dna

fot. Daniel Polak
Tomek (z lewej) i Janek ciężko pracują w Barce. Takie są tutaj zasady.
Tomek (z lewej) i Janek ciężko pracują w Barce. Takie są tutaj zasady. fot. Daniel Polak
Trafiają tu bezdomni, alkoholicy, ofiary przemocy. W domach prowadzonych przez ks. Józefa Krawca od dziesięciu lat schronienie znajdują setki osób.

Piotr Mikołaszek do Barki trafił kilka lat temu. Jak przyznaje, jego życie to historia człowieka, który stoczył się na samo dno. Ciągłe libacje, żebranie o pieniądze, w końcu drobne kradzieże i odsiadka.

- Ze swojego życia nie miałem kompletnie nic. Odeszła ode mnie kobieta, odsunęła się rodzina, zostałem bez domu - mówi Mikołaszek. - Zgłosiłem się do Barki po tym, jak pewnego dnia obudziłem się po libacji na klatce schodowej jednego z bloków. To była wigilia, a ja nie miałem gdzie się podziać. Poczułem się wtedy jak śmieć. Zdecydowałem, że chcę się leczyć i zerwać z przeszłością.

Osób z podobnym bagażem doświadczeń mieszka w Barce dużo więcej. Każdy, kto tu trafił wie jednak, że nie jest to miejsce wypoczynku. Praca zaczyna się o 7.30, trwa z przerwami do 17.00. W tym czasie sporo do zrobienia jest na polu i w gospodarstwie. Bardziej zaradni zatrudniani są przez zewnętrzne firmy. Zarobkiem muszą się jednak podzielić.

- Żeby mieć dach nad głową i jedzenie, trzeba zapracować. To miejsce ma bowiem uczyć życia na nowo - tłumaczy ks. Józef Krawiec, który prowadzi Barkę od samego początku.

Osoby, które tutaj trafią, mają szansę z czasem się usamodzielnić i opuścić wspólnotę. W tym czasie muszą trzymać się jednak reguł: nie można pić, używać środków odurzających, stosować przemocy, kraść. Za złamanie chociaż jednego z punktów, trze. W strzeleckiej gminie jest ich już trzy. Na Kaczorowni, w Błotnicy Strzeleckiej i w Warmątowicach mieszka obecnie blisko 70 osób. Barka właśnie obchodzi 10-lecie istnienia.
- W tym czasie udało się pomóc wielu osobom - podkreśla ks. Krawiec. - A zaczęło się od sumienia, które gryzło mnie po nocach. Jako kapelan więzienny bardzo często widziałem ludzi, którzy wychodzili na wolność i nie mieli się gdzie podziać. To oni jako pierwsi trafili do Barki. Z czasem okazało się, że potrzeby są większe. Schronienie znalazły tu osoby samotne i matki z dziećmi, które padły ofiarą przemocy.

Wiele nie udałoby się zrobić, gdyby nie pomoc życzliwych ludzi.
- Przekazują nam materiały budowlane, używane meble, jedzenie. To dzięki temu udało nam się pomóc tylu ludziom - dodaje kapłan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska