W Izbicku tylko "Samopomoc Chłopska" mógła mieć sklepy

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Sklep w Izbicku należący do GS-u. Lata siedemdziesiąte.
Sklep w Izbicku należący do GS-u. Lata siedemdziesiąte. kopia:DIM, ze zbiorów P. Smykały
W Izbicku Gminna Spółdzielnia "Samopomoc Chłopska" przez lata miała monopol na prowadzenie sklepów, barów i piekarni. Choć trudno w to uwierzyć, to przynosiła straty.

Po zakończeniu II wojny światowej mieszkańcy Izbicka bardzo nieufnie i niechętnie wstępowali do nowych organizacji. W związku z tym, gdy polska administracja proponowała, by założyć we wsi Gminną Spółdzielnię "Samopomoc Chłopską" (w skrócie GS) ludzie podeszli do sprawy bardzo sceptycznie. Zakładanie spółdzielni trwało kilka miesięcy. Sąd w Opolu zarejestrował ją 24 maja 1946 r., ale właściwy statut i zarząd został zatwierdzony dopiero 21 września 1947 r. Spółdzielnia niedługo po tym straciła swoją samodzielność i została podporządkowana komunistycznym władzom partyjnym.

Początkowo interesy szły w dobrym kierunku. Spółdzielnia skupowała plony od miejscowych rolników, przetwarzała je, a gotowe produkty oferowała ludziom w sklepach. Pod tym względem miała monopol niemal na wszystkie produkty i usługi. To spółdzielnia była właścicielem punktów skupu zboża i żywca oraz magazynów towarów. Do niej w 1953 r. należało także sześć sklepów spożywczych, bar, cztery piekarnie, sklep tekstylno-obuwniczy i sklep z artykułami przemysłowymi.

W 1954 r. zatrudniała 40 pracowników i zrzeszała 730 rolników, od których skupywała plony. Choć trudno w to uwierzyć, to mimo dominującej pozycji spółdzielnia generowała co roku straty. Zarząd tłumaczył, że było to wynikiem dużych kosztów transportu, nie najlepszej jakości towarów oraz wysokich odsetek z tytułu kredytów bankowych. Dobremu zarządzaniu biznesem nie sprzyjały częste zmiany w kierownictwie - do 1957 r. funkcje w zarządzie pełniło aż 25 osób.
W 1957 r. w członkowie spółdzielni wybrali nowy zarząd, który dostał przy okazji ultimatum: musi zlikwidować ujemny bilans finansowy, bo w przeciwnym razie zostanie odwołany i pociągnięty do odpowiedzialności karnej. "Groźby" nie pomogły, bo jeszcze tego samego roku spółdzielnia znalazła się 70 tys. zł pod kreską, co w tamtych latach było ogromną sumą. Dopiero następnemu zarządowi udało się postawić GS na nogi. Nowy prezes Jan Bindek zdecydował o okrojeniu działalności, które generowały najwyższe straty. Zorganizował na nowo transport i wysłał załogę na szkolenia. Sprawiło to, że po ponad 10 latach działalności spółdzielnia po raz pierwszy mogła pochwalić się solidnym zyskiem w wysokości 190 tys. zł. Bindek otwarł wkrótce w Izbicku nową restaurację i bar, dzięki czemu udało się zwiększyć obroty.

W kolejnych latach otwarł we wsi m.in. baro-kawiarnię, nowoczesną piekarnię i sklep radiowo-telewizyjny. Chybionym pomysłem było natomiast przekształcenie miejscowej masarni w zakład garmażeryjny - z powodu braków surowca i wysokich kosztów utrzymania trzeba go było zlikwidować.

W marcu 1974 r. prezes Bindek oddał do użytku nowoczesny jak na tamte czasy pawilon handlowy "Anatol", który stanął przy drodze E-22 (dzisiaj droga krajowa nr 94). Chciał, żeby spółdzielnia zarabiała nie tylko na okolicznych mieszkańcach, ale także na osobach przejeżdżających przez wieś. Pomysł chwycił, a biznes zaczął przynosić jeszcze większe zyski. W tym czasie aż 20 sklepów było już własnością GS-u. W spółdzielni pracowało natomiast 118 osób. Wraz z upadkiem PRL-u i nastaniem kapitalizmu spółdzielnia straciła monopol na swoją działalność. Mimo to przetrwała do dzisiaj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska