W kampanii o unijnych projektach wystąpili urzędnicy startujący w wyborach

Kampanię - wartą ponad 170 tysięcy złotych - zlecił urząd marszałkowski.

Zdaniem opozycji fakt, że w artykułach sponsorowanych, które ukazały się w lokalnych tygodnikach wystąpili m.in. Bogusław Fejdych (PO), burmistrz Prudnika, a także Krzysztof Puszczewicz (PO), dyrektor generalny urzędu marszałkowskiego, ubiegający się o fotel burmistrza Brzegu - jest nadużyciem.

- W mojej ocenie te artykuły miały charakter wyborczy - ocenia Grzegorz Sawicki, radny wojewódzki PiS. - To jest skandal, bo wydatkowano pieniądze unijne na promowanie polityków. Zawiadomimy o tym biuro wyborcze.

- Trudno uwierzyć, że te osoby pojawiły się przypadkowo, zwłaszcza że urzędem marszałkowskim rządzi koalicja Mniejszości Niemieckiej z PO - dodaje Andrzej Namysło, kandydat SLD do sejmiku województwa.

Józef Kotyś, wicemarszałek odpowiedzialny za unijne fundusze, odpiera zarzuty. - Przecież takie kampanie prowadziliśmy od dawna, to jeden z unijnych wymogów - tłumaczy. - Nie ma w nich klucza partyjnego. Pokazują się tam także samorządowcy nie związani ani z mniejszością, ani z PO. Czemu? Bo są gospodarzami w terenie i przyczynili się sukcesu danego projektu.

Pytany o Puszczewicza Józef Kotyś odesłał nas do marszałka Józefa Sebesty (PO). - Dyrektor koordynuje prace urzędu, w tym departamentu ds. unijnych dotacji, miał więc prawo pokazać się w kampanii - uważa marszałek. - Być może nieszczęśliwie stało się, że akurat teraz pojawił się w ogłoszeniach, ale jestem pewien, że gdyby nie gorączka przedwyborcza, nikt by tego nie zauważył.
Opozycja - PiS i SLD - zapowiada jednak, że na tłumaczeniach członków zarządu województwa nie skończy się.

- Skierowaliśmy pisma do Ministerstwa Finansów, by wyjaśnić tę bulwersującą sprawę - mówi Andrzej Namysło. - Zastanawiamy się także nad zawiadomieniem CBA i prokuratury. Uważamy, że mogło dojść do naruszenia prawa.