Wału w Brzegu nie będzie jeszcze długo

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
- W tej szklarni już nic nie sadzę, bo po każdej powodzi wszystko trzeba było zaczynać od nowa - mówi Czesław Grabowski, mieszkaniec ulicy Oławskiej.
- W tej szklarni już nic nie sadzę, bo po każdej powodzi wszystko trzeba było zaczynać od nowa - mówi Czesław Grabowski, mieszkaniec ulicy Oławskiej. Jarosław Staśkiewicz
- Nie mamy pieniędzy na wykup gruntów - mówi Zbigniew Bahryj, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych.

Wał miał się ciągnąć od mostu na Odrze w Brzegu (tutaj w postaci specjalnej ścianki) wzdłuż ulicy Oławskiej aż do granic miasta. Dzięki temu przed wodą byliby chronieni mieszkańcy Oławskiej, czyli dawnej wsi Rataje.

Niestety, choć projekt zabezpieczeń jest gotowy od kilku lat, to urzędnicy wciąż nie dopięli formalności. Na przeszkodzie stoi brak pieniędzy.

- Wał według ostatniego kosztorysu może kosztować około 12-14 milionów złotych - wylicza dyrektor Bahryj. - Moglibyśmy szukać pieniędzy na finansowanie tego zadania, ale teraz większym problemem są pieniądze na podział i wykup działek.

Okazuje się, że WZMiUW nie może skorzystać ani z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, ani Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (Rataje to od lat część miasta), ani z Programu dla Odry 2006.
W tym wypadku powód jest prozaiczny - Brzeg (podobnie jak Krapkowice) nie jest tam ujęty.

Na ten cel potrzeba około miliona złotych, a takich wolnych pieniędzy WZMiUW nie ma w swoim budżecie, bo zajmuje się teraz zabezpieczeniami przeciwpowodziowymi w gminach Cisek i Dobrzeń Wielki.

To oznacza, że nie ma co liczyć, by sprawa wału w Brzegu posunęła się do przodu w 2012 roku. I nie wiadomo, czy w ogóle ruszy z miejsca w kolejnych latach.

Mieszkańcy ulicy są rozczarowani i rozgoryczeni, szczególnie, że po ostatniej powodzi wiele osób wyremontowało zalane pomieszczenia. Samo państwo dało 2,6 miliona złotych na remont ulicy Oławskiej, Kolejna powódź może oznaczać, że to zmarnowane pieniądze.

- Ja - na całe szczęście - podczas ostatniej powodzi miałam wodę tylko po sufit piwnicy - mówi Elżbieta Romanów, która zamieszkała na Oławskiej od 1945 roku.
- Kiedyś też były powodzie, ale dużo mniej uciążliwe, bo Odra była oczyszczana i pogłębiana - dodaje pani Elżbieta. - A teraz, proszę zobaczyć - nurtu praktycznie nie ma, z wody rosną drzewa, nikt o to nie dba. Nawet dwudniowe obfite deszcze mogą spowodować, że woda wdziera się na ogrody.

- Wcześniej dzierżawiłam cały ten ogród, ale teraz z dwóch trzecich zrezygnowałam, bo szkoda pracy - mówi Romanów. To ciągłe zalewanie jest bardzo uciążliwe, bo czuję się jak pionierka, która za każdym razem zaczyna od nowa.

Podobnie robią inni sąsiedzi, którzy pozamykali swoje szklarnie, albo nawet wyprowadzili się z domów.

- Ciągle brakuje pieniędzy na zapobieganie kataklizmom, a na wypłaty odszkodowań środki się znajdują, choć nie pokrywają one nigdy strat, jakie ponosimy - napisali w ostatniej petycji kierowanej do WZMiUW, wojewody opolskiego i burmistrza Brzegu mieszkańcy ulicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska