Wciąż jestem w grze

Ewa Bilicka <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 582
Violeta Porowska, polityk i była kandydatka na prezydenta Opola: - Denerwuje mnie jeśli muszę się tłumaczyć z tego jak długie mam nogi, a nie jakie mam wykształcenie.

Violeta Porowska w ekipie wojewody Adama Pęzioła (AWS) była pełnomocnikiem do spraw integracji europejskiej. W ekipie sld-owskich wojewodów (Leszek Pogan i Elżbieta Rutkowska) - pełnomocnikiem od spraw integracji europejskiej, do spraw równego statusu kobiet i mężczyzn i współpracy z organizacjami pozarządowymi. Kiedyś należała do Unii Wolności, w 2003 roku przeszła do PiS, partii która miała wówczas jeden z najniższych współczynników poparcia. Aktualnie jest dyrektorem Opolskiego Centrum Zdrowia Publicznego oraz pełnomocnikiem wojewody do spraw społecznych. Na początku czerwca na zjedzie regionalnym opolskiej PiS przedstawiona jako kandydata na prezydenta Opola. Wkrótce wytknięto jej pracę pod kierownictwem sld-owskich wojewodów. Zrezygnowała z kandydowania, ale przyczyną tej decyzji była jej przegrana w sądzie cywilnym w sprawie dotyczącej wierzytelności, od wyroku zresztą się odwołuje.

- Czy wizualna atrakcyjność pomagają w karierze urzędniczej i politycznej?
- Nie, tak przynajmniej wynika z moich doświadczeń. Teraz mam już wyrobioną pozycję, ale na samym początku swej pracy w urzędach - najpierw miasta i gminy w Kędzierzynie-Koźlu, a potem w wojewódzkim wciąż musiałam udowadniać, że oprócz tego, iż wyglądam, mam też coś do powiedzenia. Niedawno przyszłam na zjazd partyjny w rozpuszczonych włosach i szybko zwrócono mi uwagę, że ta fryzura jest niewłaściwa. Proszę zauważyć - jeśli postawimy obok siebie atrakcyjnych: urzędnika i urzędniczkę, perfekcyjnie ubranych w nienaganny garnitur (on) i garsonkę (ona), to większość ludzi powie o nim, że wygląda profesjonalnie a o niej - że ładnie lub atrakcyjnie. Po prostu określenie: profesjonalistka "nie pasuje" do kobiet.

- To bardzo denerwuje?
- Denerwuje mnie, jeśli muszę się tłumaczyć, jaki mam balajaż na włosach i jak długie mam nogi a nie jakie mam wykształcenie. A przecież skończyłam politologię ze specjalnością administracja rządowa i samorządowa. Odbywałam między innymi staż w szkołach administracji w Paryżu i w Wiedniu, byłam stażystką w starostwie w duńskim Rinkobing. Przez 10 lat pracowałam w urzędzie wojewódzkim. Jako pełnomocnik wojewody przeprowadziłam w województwie referendum europejskie, a także się z niego pomyślnie rozliczyłam - mam na myśli kwestie finansowe. To są moje prawdziwe atrybuty.

- Po co było to całe kandydowanie na prezydenta miasta Opole, po co ta polityka, w której nawet nie można być pewnym poparcia partyjnych kolegów? Nie lepiej spokojnie prowadzić dom, prać, gotować...
- Po pierwsze na miejskiej konwencji PiS moja kandydatura na prezydenta miasta Opola została poparta jednogłośnie. Po drugie na zarządzie wojewódzkim partii dostałam poparcie niemal jednogłośne, przy jednym głosie wstrzymującym się...

- A po trzecie partyjne koleżanki i koledzy poskarżyły się liderowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu, że: jest pani rozwódką, z ekipy sld-owskiego wojewody. Co tak naprawdę ich zirytowało?
- Mówi się o mnie, że jestem osobą wyrazistą, widoczną, wyróżniającą się w tłumie. To zaleta, nikogo rozsądnego nie powinna denerwować. Gdy zgodziłam się kandydować na prezydenta, przewidywałam, że pewna frakcja w mojej partii zechce zarzucić mi takie sprawy jak rozwód oraz pracę w Urzędzie Wojewódzkim za czasów wojewody z SLD. I postanowiłam się do tego zdystansować. W mojej partii nie brakuje rozwodników, nie widzę więc powodów, abym i ja się miała tłumaczyć z tej części swego prywatnego życia. Co do pracy w ekipie Pogana, to powtarzam do bólu: do pracy w Urzędzie Wojewódzkim przyjął mnie wojewoda aws-owski. Wojewoda Pogan zostawił w pracy, bo potrzebował fachowca do przeprowadzenia referendum europejskiego. Przy czym umowę przedłużał mi co miesiąc, co powodowało że pracowałam w stresie i w poczuciu niepewności.

- Kobiety z natury cenią sobie lojalność i wierność i dlatego nie garną się do polityki.
- Też sobie cenię wierność i lojalność oraz zgadzam się z tym, że kobiety właśnie z tego powodu nie prą do polityki. Dla mnie polityka jest jednak bardzo ważna, bo daje możliwość kreowania rzeczywistości. Jest takie powiedzenie: "co nas nie zabije, to nas wzmocni", teraz czuję się wzmocniona.

- Wpływać na rzeczywistość można także poprzez organizacje pozarządowe.
- Działam w organizacjach pozarządowych, na przykład w Banku Żywności i na własnej skórze przekonałam się, że ustawa o pożytku publicznym nie daje rozwinąć skrzydeł.

- Może po prostu chce pani władzy?
- Nie chcę władzy dla niej samej. Ja jestem po prostu taki typ, który musi działać efektywnie a taką możliwość daje władza.

- Kobiety są bardzo wrażliwe na punkcie opinii o swojej osobie. Ostatnio usłyszała pani o sobie parę negatywnym opinii na temat. Bolało?
- Jestem osobą honorową. Zarzuty, o których mówiłyśmy wcześniej, a więc rozwód i praca w Urzędzie Wojewodzkim, nie wywołały uszczerbku na moim honorze, to kłopot osób - zresztą pojedynczych - które te kwestie podnosiły. Moj honor kazał mi jednak zrezygnować z kandydowania na prezydenta Opola, w momencie gdy przegrałam sprawę sądową o zapłatę rzekomych wierzytelności mechanikowi samochodowymi. Oczywiście będę składać apelację, wierzę, że ostatecznie wygram.

- W jakich okolicznościach dowiedziała się pani o przegranej sądowej, która w praktyce zniszczyła plany walki o stanowisko prezydenta?
- Byłam wówczas na spotkaniu w Ministerstwie Polityki Społecznej, ale telefon od adwokata odebrałam. Wyszłam ze spotkania, dowiedziałam się o wyroku i ...wróciłam do pracy. Pojęłam, że honorowo jest zrezygnować z kandydowania na prezydenta. Później przedyskutowałam to jeszcze z moim mężem, który też był wówczas w Warszawie. Zgodził się z moją decyzją. Tylko mama uważała, że nie powinnam rezygnować, dzwoniła do mnie i przekonywała do swych racji.

- Czy mężowi ulżyło z tego powodu, że jego żona rezygnuje z kandydowania?
- W tej sytuacji raczej nie, okoliczności były zbyt przykre.

- A jak mąż kilka miesięcy wcześniej przyjął pani decyzję o kandydowaniu na prezydenta Opola?
- (Westchnienie). Długo dyskutowaliśmy na ten temat. Oczywiście on zawsze wiedział jak ważna jest dla nie polityka, w końcu gdy poznaliśmy się, byłam już aktywną polityczką. Jednak obiecałam mu, że polityka nie zdominuje naszego życia osobistego. On pracuje w elektrowni Opole, jeśli spotykamy się po pracy i mówi mi: mieliśmy awarię, to rozmawiamy w domu o tej awarii a nie o liniach programowych poszczególnych partii. Z mężem chętnie pójdę na wieczór poetycki, ale na spotkanie przedwyborcze miałam go już nie brać. Wiele sytuacji, z czasów mego kandydowania, przyjmował jednak z wielkim poczuciem humoru. Jakiś czas temu pojechaliśmy na rowerach do Niwek, na piwo. No i mój mąż podnosi piwo do ust, a tu przechodzi jakaś kobieta i na mój widok stwierdza: "widziałam Panią w gazecie!". Butelka zastygła w połowie drogi a mąż zaczął się śmiać.

- Teraz raczej nie jest pani do śmiechu?
- Muszę się zrelaksować, nabrać dystansu. W takich sytuacjach najlepiej działa na mnie joga oraz bardzo intensywny wysiłek fizyczny. Kiedyś dosłownie do utraty sił grałam w badbingtona albo jeździłam na rowerze. Teraz mam zaledwie czas na rower. Właśnie dziś podjęłam decyzję, że będę rowerem dojeżdżać do pracy w urzędzie. Za chwilę wsiądę na rower i pojadę na wielogodzinny wypad za miasto. Po takiej podróży czuję się jak nowo narodzona.

- Odpocznie pani, nabierze dystansu a potem znów usłyszymy o Violecie Porowskiej?
- Przecież ja wciąż jestem w grze. Polityka to sztuka czekania, jestem cierpliwa.

- Dziękuje za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska