Dramatyczny telefon od mieszkańca osiedla Cisowa w Kędzierzynie-Koźlu kilka dni temu postawił na nogi strażników miejskich. Gospodarz poinformował, że na korytarzu jego domu grasuje wąż. Już po chwili funkcjonariusze byli na miejscu.
- Gdy weszliśmy do korytarza, gad akurat konsumował żabę. Szybko się zorientowaliśmy, że to nie żaden groźny okaz, tylko zwyczajny zaskroniec - opowiada Grzegorz Grzesik, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Kędzierzynie-Koźlu.
Grzesik, który osobiście brał udział w akcji, wyciągnął tzw. poskrom, po czym umiejętnie złapał metrowego węża i wsadził do worka. Wspomniany poskrom to urządzenie w kształcie laski z chwytakiem na końcu. Urząd miasta kupił je niedawno strażnikom miejskim, bo ci coraz częściej zajmują się właśnie... wyłapywaniem węży.
- Zabraliśmy go w miejsce oddalone do zabudowań ludzkich i wypuściliśmy - zapewnia Grzesik. I dodaje, że mimo iż zaskrońce są zupełnie niegroźnymi dla człowieka wężami, to będą pomagali mieszkańcom pozbyć się ich z domów.
O dwóch podobnych historiach opowiedział nam także aspirant sztabowy Leszek Roman ze Straży Miejskiej w Brzegu. Takie akcje niemal zawsze wyglądają podobnie: przestraszeni mieszkańcy wzywają funkcjonariuszy, biorąc zaskrońca za jadowitą żmiję.
Andrzej Zębala ze schroniska dla bezdomnych zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu wspomina, jak został poproszony o pomoc przez pracowników jednej ze szkół podstawowych.
- Dzieci opowiadały nauczycielom, że w szkole są węże. Pojechaliśmy na miejsce. Faktycznie tuż pod budynkiem podstawówki znaleźliśmy gniazdo zaskrońców. Przenieśliśmy je oczywiście w inne miejsce - mówi Zębala.
Opolscy działkowcy, którzy mają stały kontakt z przyrodą, przyznają, że w tym roku jest wyjątkowo dużo zaskrońców. - Jeden nawet przychodzi regularnie do mojego ogródka. Nie przepędzam go, bo podobno takie wizyty przynoszą gospodarzom szczęście. Niech się żaby i myszy boją, mnie on nie przeszkadza - uśmiecha się Leon Zieliński, jeden z działkowców.
W lasach często można spotkać także padalce, które choć wyglądają jak węże, faktycznie są beznogimi jaszczurkami. Na szczęście w tym roku na Opolszczyźnie nie doszło jeszcze do żadnego ukąszenia człowieka przez żmiję zygzakowatą. To jedyny gatunek jadowitego węża, który żyje w Polsce na wolności.
Rośnie liczba nieodpowiedzialnych terrarystów.
Przyjeżdżajcie, w naszej piwnicy jest niebezpieczny wąż - krzyczał do policjantów mieszkaniec jednej z prudnickich kamienic. Interwencja miała miejsce dwa tygodnie temu. Policjanci natychmiast pojechali na miejsce. W piwnicy znaleźli węża zbożowego, niegroźnego dla ludzi.
- Jeden z mieszkańców domu szybko się zorientował, że to jego gad uciekł z mieszkania - mówi Ireneusz Pawłowski, rzecznik prudnickiej policji. - Właściciel sam zabrał swoją zgubę. Policjanci ukarali go jednak mandatem za brak nadzoru nad zwierzęciem.
Polacy coraz częściej hodują w terrariach węże, w tym także bardzo groźne, nierzadko również zagrożone wyginięciem. Policjanci przeszukują internetowe fora i aukcje w poszukiwaniu takich nieodpowiedzialnych terrarystów.
W ten sposób rok temu dotarli do mieszkańca Słupska, który przetrzymywał w domu cztery niezwykle niebezpieczne gady, w tym kobrę indyjską i żmiję rogatą.
Po ukąszeniu któregoś z nich dorosły człowiek ma kilkanaście minut, by przyjąć surowicę. W innym przypadku umiera. Rocznie do kliniki toksykologii w Krakowie trafia kilka osób pokąsanych przez jadowite węże.
Zdaniem lekarzy po pomoc w takich przypadkach zgłasza się jednak 1 na 10 poszkodowanych. W obawie przed karą za przechowywanie groźnych zwierząt terraryści wolą się leczyć domowymi sposobami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?