Wierszyna to polska wioska na Syberii. Posługuje w niej misjonarz pochodzący z Opolszczyzny

Milena Zatylna
Milena Zatylna
Ojciec Karol Lipiński ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej (OMI), pochodzi z Bąkowa (powiat kluczborski). Od 14 lat pracuje w polskiej wiosce na Syberii.

Ojciec Karol Lipiński na Syberię wyjechał, będąc już emerytem, po wielu latach spędzonych w klasztorach w Obrze, Kodniu i na Świętym Krzyżu.

Mieszka w miejscu, które jest oddalone od Polski o 7,5 tys. km. Jego dekanat jest dwa razy większy od naszego kraju, a diecezja aż 32 razy. Do najbliższego księdza w dekanacie ma 140 km, do najdalszego – 1400 km.

- Nigdy nie planowałem jechać na Syberię. Zadecydował przypadek – opowiada. – Kiedy byłem w Kodniu, znajomy zaprosił mnie do siebie do Terespola. W czasie spotkania zadzwonił telefon. Okazało się, że to biskup z Irkucka. W żartach powiedziałem: zapytaj, czy by mnie nie przyjął? Na to biskup stwierdził, że kamień mu z serca spadł, bo szuka księdza do Wierszyny.

O. Karol Lipiński, jako młody zakonnik, marzył o wyjeździe na Madagaskar, jednak wówczas oblaci nie prowadzili tam jeszcze misji. Później miał propozycje wyjazdu do Szwecji i na Ukrainę, ale odmówił.

- Można by rzec: do trzech razy sztuka – śmieje się. - Można by rzec: do trzech razy sztuka – śmieje się.

Wyjechał na Syberię w listopadzie 2009 roku. Pracuje tam nieprzerwanie do tej pory. Obecnie jest na urlopie w Polsce.

- Wyraziłem chęć wyjazdu na rok, dlatego, że nigdy w Rosji nie byłem, a co dopiero tak daleko na wschodzie. Stwierdziłem, że jak by nie było, tych 12 miesięcy wytrzymam. Kiedy mój kolega dowiedział się, że wyjeżdżam i gdzie wyjeżdżam, stwierdził, że na starość zgłupiałem – mówi. – I choć władze zakonne chciałyby, żebym już wracał, ze względu na wiek, to mnie jeszcze tam ciągnie.

Jak zapewnia zakonnik, syberyjski klimat nie jest aż taki straszny.

- Przynajmniej w tej części, w której mieszkam. Dni z minus 20 i 30 stopni Celsjusza mamy bardzo dużo, zdarzają się także niższe temperatury, ale jest ich mniej, niż na przykład w Jakucji – opowiada. – Jednak wyjeżdżając, nie obawiałem się pogody, a samotności. Byłem w klasztorze, czyli we wspólnocie. Tam jestem sam. To bardzo duża zmiana, ale się przyzwyczaiłem i nie powiem, że jest mi źle.

Wierszyna to „polska” wioska na Syberii. Do dziś żyją tam potomkowie Polaków, którzy wyjechali z zaboru rosyjskiego na początku XX wieku.

- To nie byli zesłańcy. Pojechali dobrowolnie – tłumaczy o. Karol Lipiński. – W 1906 roku w Rosji wprowadzono reformę rolną autorstwa ministra Stołypina, który chciał zagospodarować Syberię, ale potrzebował ludzi. Dlatego w zaborze carskim była spora agitacja w tym celu. Szacuje się, że wówczas wyjechało na Syberię około 1,2 mln ludzi. To byli m.in. Polacy, Białorusini, Ukraińcy i Litwini. Car nie pozwalał, aby większa grupa narodowościowa mieszkała w jednym miejscu, żeby nie było problemów, ale wiadomo, że nie ma reguły bez wyjątków.

Takim wyjątkiem jest właśnie Wierszyna, wioska założona w 1910 roku przez 73 rodziny polskich osadników.

W latach 30. ubiegłego wieku 30 z nich zostało rozstrzelanych przez NKWD, bo byli przeciwni kolektywizacji i bronili miejscowego kościoła przed zburzeniem. Zostali uznani za wrogów ustroju. Przez długi czas rodziny nie wiedziały, co się stało nimi stało. Dopiero w latach 50. bliscy dowiedzieli się prawdy.

Ojciec Karol Lipiński umieścił przy kościele tablicę poświęconą pomordowanym, która została wykonana w hucie w Ostrowcu Świętokrzyskim. W styczniu tego roku ktoś ją ukradł, podobnie jak tablicę upamiętniającą pierwszą lokalizację, w której zamieszkali zaraz po przyjeździe. Miejscowe służby zapewniają, że szukają złodzieja i „śledztwo jest w toku”.

- Dziś nas 85 procent mieszkańców Wierszyny, to Polacy. Szóste pokolenie osadników. Po dzień dzisiejszy tam się rozmawia po polsku. Ale język jest taki, z jakim ich przodkowie na Syberię przyjechali, archaiczny i bardzo śpiewny – opowiada misjonarz. – Do kościoła chodzi mało ludzi. Ale większość deklaruje się bardzo konkretnie: jestem Polakiem i jestem katolikiem.

Przez 35 lat dzieci uczyły się języka polskiego w miejscowej szkole. Razem z nauczycielką uczniowie przygotowywali akademie i przedstawienia z okazji polskich świąt narodowych czy religijnych. Bywały na nich władze szkolne i administracyjne. Szkoła była wielokrotnie wizytowana. Nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Niestety, w ubiegłym roku nauczanie języka polskiego zostało zlikwidowane.

- Jako przyczynę podano, że był on nauczany nielegalnie. Przez 35 lat – mówi o. Karol Lipiński. – Teraz jedynym miejscem upowszechniania polszczyzny jest kościół. Wszystkie nabożeństwa i spotkania odbywają się tylko po polsku.

O. Karol Lipiński jest najdłużej posługującym księdzem w Wierszynie. Nie chce wyjeżdżać, choć sytuacja po wybuchu wojny na pewno nie jest łatwa, by nie opuszczać parafian, bo znów nie byłoby tam duchownego na stałe.

- W 1938 roku ludzie obronili kościół przed rozbiórką. Wprawdzie komuniści zdążyli już zrzucić wieżę, ale ludzie dosłownie ściągnęli ich z dachu. Kilkoro z nich zapłaciło za to życiem. W 1992 roku świątynia została ponownie konsekrowana i oddana katolikom. Na tę mszę przyszło tak dużo wiernych, że z trudem zmieścili się w środku. Niektórzy z nich pierwszy raz w życiu byli na Eucharystii – mówi o. Karol Lipiński. – Wraz z moim wyjazdem znów nie byłoby księdza. To byłaby dla nich na pewno ogromna strata.

Ojciec Karol Lipiński od 14 lat jest misjonarzem w Wierszynie na Syberii. Znajduje się tam kościół pw. św. Stanisława.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 5

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Polak
19 maja, 11:29, zatroskany:

Widzimy, że praktyka zakazu nauki języka ojczystego nie jest normalnością tylko w Rosji, ale również w Polsce.

19 maja, 12:33, ru_ra:

Nikt Wam, Niemcom, nie ZABRANIA uczyć swoich dzieci niemieckiego. Tylko Polacy nie mają ochoty za to płacić, tak jak Niemcy nie płacą za naukę języka polskiego polskich dzieci w Niemczech. Na organizowanie Oktoberfestów na Śląsku macie pieniądze ale na naukę języka "ojczystego" dla swoich dzieci chcecie od nas... To takie śląskie...

Obywatel RP ma prawo do tego żeby jego dzieci mogły być nauczane w takim języku w jakim on chce. Nieporozumieniem jest łączenie narodowości (języka) z obywatelstwem (państwem). Przykładowy Chińczyk który pracuje na terenie RP i płaci tu podatki, powinien mieć dużo większe prawa związane z Polską (wybory, pomoc, nauka itp) niż "kowalski" mieszkający w Berlinie, Londynie czy USA.

l
lerka
Byłam tam 5,5 lat temu , do wioski jechaliśmy w takim błocie, że samochody nie dawały rady, fakt było po deszczu.

Księdza wtedy nie było w wiosce był w Irkucku ale obsługa w parafii przyjęła nas serdecznie ze skromną gościnnością. Ogórki małosolne były wyśmienite.

Mieszkający tam wcale nie chcieli się z nami spotkać i rozmawiać i się nie spotkaliśmy.

Podziwialiśmy ludzi jak tam mogą żyć, zwłaszcza w zimie
r
ru_ra
19 maja, 11:29, zatroskany:

Widzimy, że praktyka zakazu nauki języka ojczystego nie jest normalnością tylko w Rosji, ale również w Polsce.

Nikt Wam, Niemcom, nie ZABRANIA uczyć swoich dzieci niemieckiego. Tylko Polacy nie mają ochoty za to płacić, tak jak Niemcy nie płacą za naukę języka polskiego polskich dzieci w Niemczech. Na organizowanie Oktoberfestów na Śląsku macie pieniądze ale na naukę języka "ojczystego" dla swoich dzieci chcecie od nas... To takie śląskie...

z
zatroskany
Widzimy, że praktyka zakazu nauki języka ojczystego nie jest normalnością tylko w Rosji, ale również w Polsce.
g
gapcio
życie !

parę wojen a życie tam trwa!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska
Dodaj ogłoszenie