Przejechał 25 tysięcy kilometrów, żeby odnaleźć swojego psa. Wzruszająca historia Niuni z dobrym finałem. "To jakbym stracił dziecko!"

Łukasz Biernacki
Łukasz Biernacki
Dla pana Grzegorza utracić ukochanego psa to jakby stracić syna lub córkę.
Dla pana Grzegorza utracić ukochanego psa to jakby stracić syna lub córkę. archiwum prywatne
Ta historia to przykład, że pies może być najlepszym przyjacielem człowieka. Pan Grzegorz, aby odnaleźć ukochanego czworonoga, zwolnił się z pracy, nawet się zadłużył. Przejechał w poszukiwaniu swojego psa tysiące kilometrów. Po dwóch miesiącach poszukiwań odnalazł swojego pupila w gminie Polska Cerekiew.

Niunia, bo tak ma na imię suczka państwa Jarmolińskich, którzy mieszkają w Krowiarkach w województwie śląskim, uciekła z domu w noc sylwestrową. Spłoszyła ją bardzo głośna petarda wrzucona przez kogoś do ogrodu.

- Usłyszałem huk. Pierwszą myśl, jaką miałem to, że wybuchła butla gazowa u nas w domu. Jak już zorientowałem się, co się stało, pobiegłem zatrzymać psy. Naszego drugiego psa zdążyłem jeszcze złapać za ogon, ale Niunia uciekła – wspomina Grzegorz Jarmoliński.

Wobec tego, że pies nie wracał do domu przez długi czas, pan Grzegorz i pani Katarzyna rozpoczęli akcję poszukiwawczą na szeroką skalę.

- Siedem minut po północy wyjechałem z domu. Jeździłem po okolicy, bez przerwy przez 12 godzin szukając Niuni. Potem razem z synem zaczęliśmy rozwieszać ulotki i zamieszczać ogłoszenia internetowe. Dzwoniliśmy też do okolicznych schronisk. Wtedy nie zmrużyłem oka przez 4 dni – mówi pan Grzegorz.

Łącznie państwo Jarmolińscy na poszukiwanie psa wydali około 10 000 złotych. Rozwiesili 1000 ulotek i przejechali co najmniej 25 tysięcy kilometrów. Pan Grzegorz, aby w pełni zaangażować się w poszukiwania, zwolnił się też z pracy i zadłużył.

- Spływały do nas fotografie czarnych psów z województwa śląskiego, Opolszczyzny i Czech. W ciągu tych 58 dni uzbieraliśmy 600 zdjęć. Jeżeli któryś z nich był dostatecznie podobny, jechaliśmy w tamto miejsce – przekazują nam właściciele Niuni.

Jeden z takich wyjazdów okazał się skuteczny. Pod koniec lutego pan Grzegorz odebrał telefon od Agnieszki Dąbrowskiej z Zakrzowa w gminie Polska Cerkiew. Przekazała mu ona, że w okolicy tamtejszej szkoły jazdy konnej błąka się podobny do zgubionej suczki pies, który ucieka przed nieznajomymi. Jak się później okazało to była właśnie Niunia.

- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, było już ciemno. Chcieliśmy zamontować klatkę z przynętą z nadzieją, że Niunia do niej wejdzie. Wtedy zobaczyliśmy, że w krzakach tuż obok coś się rusza. Zawołałem, a Niunia poznała mój głos i przybiegła – wspomina Grzegorz Jarmoliński.

W ten sposób po 58 dniach zakończyła się wielka akcja poszukiwawcza suczki. Nagranie z pierwszego spotkania Niuni z właścicielami po rozłące trafiło do Internetu. Tam bije rekordy popularności, na samej platformie Tik Tok ma już ponad dwa miliony odsłon.

- Emocje były potężne, były łzy i był płacz. Powiem uczciwie, że strata zwierzęcia, które się kocha to dla mnie jakby stracić własne dziecko. Żadnemu wrogowi bym tego nie życzył – mówi na koniec pan Grzegorz.

 

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska