Wieżowiec jak pułapka

Fot. Sławomir Mielnik
Zdaniem strażaków akcja w biurowcu przy ul. Ozimskiej przebiegła bez zarzutu - manekiny udało się bezpiecznie sprowadzić na ziemię. Czy tak samo byłoby w przypadku realnego zagrożenia?
Zdaniem strażaków akcja w biurowcu przy ul. Ozimskiej przebiegła bez zarzutu - manekiny udało się bezpiecznie sprowadzić na ziemię. Czy tak samo byłoby w przypadku realnego zagrożenia? Fot. Sławomir Mielnik
Opolska straż pożarna ma jeden podnośnik o 40-metrowym zasięgu i 37-metrową drabinę. W razie pożaru najwyższe piętra bloków będą poza zasięgiem ratowników.

Tylko w co dziesiątym budynku była próbna ewakuacja

Tylko w co dziesiątym budynku była próbna ewakuacja

Zarządcy publicznych budynków, z których korzysta co najmniej 50 osób, mają obowiązek przeprowadzania w nich próbnych ewakuacji. Ale w Opolu przećwiczył to jedynie co dziesiąty.
Taki przepis dotyczy urzędów, biur, szkół, szpitali i placówek kulturalnych. Ćwiczenia przeprowadza się na wypadek pożaru, ale także zagrożenia terrorystycznego. Zeszłotygodniowe wypadki w Londynie pokazały, że umiejętność ewakuacji jest bardzo ważna.
W ostatnim czasie w Opolu i powiecie opolskim takie ćwiczenia przeprowadzono jedynie w sklepach OBI, Makro, szpitalu w Kup, akademikach Politechniki Opolskiej, Szkole Podstawowej nr 11. Kto się miga, może zapłacić 500 zł mandatu.
- Przygotowujemy próbną ewakuację w dwóch naszych budynkach: w Rynku i przy pl. Wolności. Nastąpi to po wakacjach - zarzeka się Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta Opola. - Na wypadek pożaru w ratuszu jest opracowana odpowiednia procedura.
W Teatrze im. Kochanowskiego ćwiczenia mają się odbyć w styczniu. - Robimy je co dwa lata, jak każe ustawa. Na styczeń planujemy ewakuację widzów z dużej sceny - powiedział nam Leszek Kodrzycki, dyrektor administracyjny teatru.

W ubiegły czwartek w Opolu straż ćwiczyła ewakuację ludzi z biurowca "Społem" przy ul. Ozimskiej 9. Mieszczą się tam m.in. urząd skarbowy i biuro paszportowe. Codziennie przewijają się setki osób.
- Gdyby całe nasze piętro, na którym pracuje około 50 osób, ogień odciął od reszty budynku, usmażylibyśmy się żywcem. Strażacy z pół godziny docierali do "płonącego" piętra! - opowiada pracownica mieszczącego się tu biura.
Akcji przyglądała się Mirosława Wołoch ze sklepu na parterze biurowca: - Tu strażacy tylko ćwiczyli. Podczas prawdziwej akcji ratowniczej uwijaliby się szybciej - uważa.

- Podczas ćwiczeń wszystko przebiegało prawidłowo - zapewniają strażacy. Scenariusz był następujący: na 7. piętrze pojawia się ogień, o czym daje znać sygnalizacja przeciwpożarowa. Pracownicy i petenci biurowca (w tym dniu było to około 300 osób) są ewakuowani. Gdy opuszczają budynek, przyjeżdża straż pożarna. Strażacy dostają sygnał od zarządcy budynku, że w biurach pozostało co najmniej 7 osób: 5 nie potrafi o własnych siłach wyjść z zadymionych pomieszczeń, 2 odciął ogień. Strażacy z grupy wysokościowej schodzą do uwięzionych ludzi z dachu po linach.
Sprowadzenie pierwszej ofiary pożaru (w rzeczywistości był to manekin) na ziemię trwało 19 minut. Kolejny manekin został przetransportowany po 26 minutach od początku akcji.
- Na piętrze pracuje kilkadziesiąt osób, dodajmy jeszcze klientów. W przypadku pożaru nie mielibyśmy szans - komentują pracownice biurowca.
Według strażaków - problemu nie ma.
- To przesadzony pogląd. W budynku są wyjścia ewakuacyjne, którymi ludzie mieli opuścić piętra, zanim pojawiła się straż pożarna. I właśnie to ćwiczyli. Poszło im zresztą sprawnie, ewakuacja skończyła się po 5 minutach - mówi młodszy brygadier Marek Matczak, zastępca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Opolu. - Przecież nikt w płonącym budynku nie czeka na przyjazd strażaków, tylko się ewakuuje.

- Nie wszystko w samym budynku było w porządku - przyznaje inny strażak, starszy kapitan Paweł Kielar. - Kwestionujemy klatki schodowe jako drogi ewakuacyjne. Nie są wystarczająco oddzielone od korytarzy, co grozi ich zadymieniem. Według statystyk 90 procent ofiar pożarów zatruło się dymem, także podczas ucieczki.
Według strażaków wiele budynków w Opolu nie gwarantuje ich mieszkańcom bezpiecznej ewakuacji w sytuacjach zagrożenia. Pułapką mogą okazać się niektóre wieżowce.
- Główny problem to brak dojazdowych dróg przeciwpożarowych. Na osiedlu ZWM aż do dwudziestu bloków nie mamy dojazdu - twierdzi starszy kapitan Paweł Kielar. - Pozostałe drogi są często zablokowane parkującymi samochodami. Strażacy nie mogliby więc skutecznie i szybko działać.

Drogi pożarowej nie ma koło biurowca przy ul. Ozimskiej. Wóz z 40-metrowym wysięgnikiem nie może też podjechać do 14-piętrowego wieżowca przy pl. Piłsudskiego (tzw. opolskiego Manhattanu).
- Podnośnik sięga tam jedynie do 10. piętra - mówi Paweł Kielar.
Pan Andrzej mieszka na 14. piętrze "Manhattanu": - Mieszkanie zaadaptowałem z suszarni. Wiem, że podnośnik strażacki tu nie sięga, ale czuję się bezpiecznie - pokazuje klatkę schodową. - Zamontowano tu nowe drzwi o podwyższonej odporności na ogień, jest też instalacja oddymiająca. W razie pożaru ucieknę schodami.

Franciszek Dezor, prezes spółdzielni "Przyszłość", przyznaje, że największym problemem są właśnie drogi dojazdowe:
- Projektanci nie wzięli ich pod uwagę i w wielu przypadkach nic nie da się już zrobić. Tak jest właśnie z wieżowcem przy pl. Piłsudskiego - mówi.
Spółdzielnia "Przyszłość" poszerza właśnie, zgodnie z zaleceniami strażaków, drogi dojazdowe do tzw. boninów, na Chabrach. Na ZWM-ie po kontrolach strażackich we wszystkich wieżowcach zamontowano systemy oddymiania klatek schodowych, a piwnice odgrodzono drzwiami przeciwpożarowymi. Trwa oddzielanie klatek schodowych drzwiami o podwyższonej odporności na ogień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska