Władza zrobiła na złość

Zbigniew Górniak

"W święta tankujemy" - zakrzyknęła z pierwszej strony w czwartek "Gazeta Wyborcza" i zabrzmiało to jak gromkie, zbiorcze, ogólnopolskie "Hurrrrrrrraaaaa!!!". Oto bowiem wskutek nadczynności tego gruczołu, który u człowieka odpowiedzialny jest za opiekuńczość, odchodząca właśnie w naburmuszeniu władza zostawiła społeczeństwu w spadku ustawę, która zabrania nam handlowania w święta, przy czym, co jest dla nas świętem, ustaliła oczywiście sama władza. Znając tę władzę, można by sądzić, że ona to zrobiła na złość, w zemście na społeczeństwie, które nie chce babrać się w cudzych brudach i woli oglądać taniec na lodzie niż taniec wojenny wokół odnalezionej teczki jakiegoś komedianta, który 30 lat temu po pijanemu wrąbał się trabantem w tramwaj. Można by tak sądzić, ale przecież władza tę ustawę wysmażyła, gdy jeszcze sądziła, że rządzić będzie wiecznie. A więc jednak nadopiekuńczość. Tak, z całą stanowczością z tym właśnie rodzajem przeregulowania mamy tu do czynienia.

Kwestią do dyskusji pozostanie tylko, czy ta nadopiekuńczość wynikała z dobroci serca, czy z chłodnej kalkulacji, że jak się dogodzi ludowi w niedziele i święta, to on potem władzy dogodzi przy urnie. Tak czy tak, ustawa była wynikiem koalicyjnych rozmów, układów, targów, geszeftów, przeciągań liny, tych mniej i bardziej subtelnych gierek, którymi się podniecało najwyżej trzydzieści osób w Polsce i dziwnym trafem wszystkie one były dziennikarzami. Gierek, które wzniecał, gasił i znów wzniecał, żeby posłużyć się znów językiem tych trzydziestu nieszczęśników, Wielki Strateg, Wielki Gracz, Jedyny Reżyser, Twardy Szachista, Polityk Wielkiego Formatu. No i znieśli to jajo, przez które o mały włos tysiące Polaków jadących 1 listopada na groby nie mialoby gdzie zatankować. Ustawę podpisał, rzecz jasna, pan prezydent i pewnie teraz siedzi w pałacu i czeka, aż go za nią ktoś przeprosi.
I w samym szczycie dekomunizacyjnego orgazmu mogło być nagle zupełnie jak za Jaruzelskiego. Lecz jak to w socjalizmie bywa, państwo zaczęło chwacko zmagać się w kłopotem, który samo sobie stworzyło. Najbardziej komiczne były chyba gorączkowe zabiegi ministerstwa pracy, które próbowało znaleźć jakiś sposób na obejście absurdu, któremu patronuje. Oto resort, w którego działania wpisana jest policyjna nieomal kontrola i ściganie tych, którzy chcą pracować niezależnie od dnia tygodnia, a także państwowego na tę pracę zezwolenia, ogłosił, że on na handel na dzień Wszystkich Świętych przymknie oko. To tak, jakby policja nastawiała przy drogach radarów, a potem stwierdziwszy, że spowolnienie ruchu zaczopuje Polskę od Helu po Krupówki i od Zgorzelca po Medykę, ogłosiła, że to tak tylko na niby. Choć między Bogiem a prawdą, co najmniej połowa tych kamer, które łypią na nas swym żandarmskim okiem z przydrożnych słupów, to atrapy.

"W święta tankujemy" - zakrzyknęła "Wyborcza" i zabrzmiało to jak "Odzyskaliśmy rozum". Uffff... nie trzeba zasmradzać sobie bagażnika kanistrem. Czasami kot w swoim najlepiej pojętym interesie powinien dziabnąć pazurami rękę, która go głaszcze. Bo go ta ręka zagłaszcze na śmierć. A potem jeszcze trzeba ją będzie za to całować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska