Gabriela i Andrzej Świercowie byli jedną z rodzin, które przyjęły niedźwiedzia i jego orszak. Pani domu – jak każe tradycja – zatańczyła z misiem i została, na szczęście, posmarowana po twarzy sadzą. Żeby cały rok był szcześliwy.
- Ja jestem tu 33 lata – mówi pani Gabriela. - I zawsze niedźwiedzia przyjmujemy, a mąż mieszka tu jeszcze dłużej, bo ta tradycja była w Węgrach od zawsze.
- Włączamy się tym chętniej, że wodzenie organizuje nasza OSP – dodaje pan Andrzej. - Sam jestem strażakiem i moi synowie, którzy idą w orszaku niedźwiedzia. Chętnie naszej straży pomagamy. Zebrane w czasie wodzenia pieniądze przydadzą się pewnie na zakup jakiegoś drobnego sprzętu.
- Jesteśmy tu nowi, więc przyjmujemy niedźwiedzia pierwszy raz – mówią Karol Goch i Alicja Kosakowska. - Tradycja jest bardzo ważna i trzeba ją pielęgnować. Wodzenie niedźwiedzia to jest nasze regionalne dziedzictwo. Najbardziej przeżywają to wydarzenie dzieci, Gustaw i Jeremi. Jak tylko zobaczyły, co się dzieje, zaraz ubrały stroje karnawałowe.
Michał Morawiec, prezes OSP Węgry potwierdza, że tradycja wodzenia niedźwiedzia jest w Węgrach bardzo dawna. Nawet najstarsi mieszkańcy nie pamiętają, kiedy się to zaczęło. On sam wodził dzisiaj niedźwiedzia – jako policjant – 23. raz pod rząd.
- Staramy się mieć takich przebierańców, którzy funkcjonują w naszej miejscowości i są znani mieszkańcom. Nie wszyscy są strażakami. Najmłodszy uczestnik ma 16 lat, najstarszy – 60. Zbieramy na doposażenie w sprzęt i na utrzymanie naszej remizy. Wszystkim za pomoc dziękujemy - mówi.
W ubiegłym roku strażacy z Węgier wyjeżdżali do akcji 25 razy. - Ale w gotowości jesteśmy zawsze – zaznacza Michał Morawiec.
#pomagaMY czyli Polska Press dla powodzian
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?