Nasze dzieci są wyganiane ze świetlicy środowiskowej w wiosce - skarżą się matki zebrane na spotkaniu w jednym z prywatnych domów w Kazimierzu.
- Opiekunka świetlicy chciałaby, żeby tylko siedziały przy stole wyprostowane i nie robiły problemów. Najlepiej, gdyby nikt tam nie przychodził, wtedy ona może sobie spokojnie iść wcześniej do domu. Ostatnio dzieci były w świetlicy na spotkaniu kolędowym, ale mąż świetliczanki pokłócił się z nimi, że za głośno śpiewają.
Z boiska też są przeganiane, bo trawę niszczą. Jest kilkunastu chętnych do korzystania z tego miejsca, ale w efekcie nikt tam nie chodzi. Dzieci wolą iść do remizy OSP, gdzie mają przynajmniej stół do ping-ponga.
- Ta placówka nie spełnia swojej funkcji, ponieważ nie odbywają się w niej żadne zajęcia. Osoba, która ją prowadzi, nie ma do tego przygotowania, a świetlica nie ma nawet swojego statutu - uważa Marzena Stadnik, która przyjechała na ostatnią sesję Rady Gminy w Głogówku ze skargą na świetlicowe obyczaje. - Służy jedynie wąskiej grupie mieszkańców. Dzieci są z niej przeganiane.
Zbuntowane matki domagają się od władz gminy Głogówek przekwalifikowania świetlicy i zwolnienia świetliczanki. Gmina sfinansowała zakup wyposażenia i gier z funduszy na walkę z alkoholizmem. Z tych samych pieniędzy opłacana jest ćwiartka etatu dla opiekunki, która 10 godzin w tygodniu otwiera pomieszczenie i odpowiada za wyposażenie.
Część mieszkańców chce, żeby świetlica stała się "wiejska", to znaczy żeby klucz krążył na zmianę między rodzicami, wyznaczonymi do otwierania i zamykania pomieszczenia. Tak było już przed rokiem, w czasie choroby świetliczanki, ale potem władze gminy zażądały zwrotu klucza i wszystko wróciło do normy. W Kazimierzu nie ma już szkoły. Świetlica to właściwie jedyne zorganizowane miejsce spotkań czy zabawy dla dzieci.
Chcieliśmy zapytać o zdanie samą świetliczankę, ale przez słuchawkę usłyszeliśmy, że nie podejdzie do telefonu, bo ma wolne do poniedziałku. Broni jej sołtys Kazimierza Irena Lesiak:
- Nigdy nie stwierdziłam, żeby świetlica była zamknięta w wyznaczonych godzinach. Nikt nie składał do mnie skarg na działalność świetlicy - komentuje pani sołtys. - Te zarzuty to czepianie się i szukanie dziury w całym. Każdy może skorzystać z świetlicy, ale na określonych zasadach i za zgodą burmistrza.
Funkcjonowanie świetlicy środowiskowej ma jeszcze w styczniu skontrolować komisja społeczna rady gminy. Niewykluczone, że nie zapowiedziana pojedzie na miejsce, żeby policzyć, ile dzieci korzysta z obiektu.
- Po tym spotkaniu władze gminy wrócą do tematu - zapowiada rzecznik urzędu w Głogówku Małgorzata Wójcicka-Rosińska.
- Rodzice mogą nadal pełnić dyżury, ale musi być osoba odpowiedzialna za budynek, bo jest tam jeszcze biblioteka i sala komputerowa - powiedział radnym burmistrz Andrzej Kałamarz.
Działalność wiejskiej świetlicy to niejedyne pole konfliktu między dwoma obozami, na jakie podzieliła się wieś Kazimierz. Kościelny problem z Kazimierzem musi rozstrzygnąć opolska kuria. Delegacja ze wsi już dwa razy odwiedziła biskupa Pawła Stobrawę z petycją o odwołanie nowego proboszcza, który parafię objął w ubiegłym roku. Podpadł wiejskiemu "obozowi rządzącemu", gdy zaczął kwestionować dotychczasowy sposób prowadzenia i rozliczania remontu w kościele. W odpowiedzi "opozycja", skupiona wokół młodego księdza, zebrała 200 podpisów w obronie proboszcza.
W grudniu burmistrz zawiadomił policję, że ktoś zniszczył elewację wiejskiego budynku, obrzucając świetlicę błotem. Według świadka, mieszkającego w pobliżu, zrobiły to dzieci rodziców z wiejskiej opozycji. Policja wyjaśnia też sprawę pobicia jednego z nieletnich mieszkańców, która może mieć związek z rywalizacją o... funkcję organisty w miejscowym kościele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?