Wojna o Rynek w Nysie

Klaudia Bochenek
Miasto podzieliło się na dwa obozy - zwolenników burmistrz Jolanty Barskiej i sprzedaży ziemi oraz tych, którzy popierają Janusza Sanockiego, politycznego przeciwnika ekipy rządzącej. Właśnie on i Liga Nyska domagają się referendum.
Miasto podzieliło się na dwa obozy - zwolenników burmistrz Jolanty Barskiej i sprzedaży ziemi oraz tych, którzy popierają Janusza Sanockiego, politycznego przeciwnika ekipy rządzącej. Właśnie on i Liga Nyska domagają się referendum.
140 tys. zł będzie kosztować referendum w sprawie sprzedaży Rynku. To pieniądze wyrzucone w błoto, bo głos ludzi i tak nie będzie w stanie zmienić planów zabudowy centrum.

A wszystko wskazuje na to, że do głosowania dojdzie. Już dziś komitet referendalny ma na listach poparcia blisko 6 tysięcy głosów - przeszło o tysiąc więcej niż stanowi wymagana liczba (4854).

W poniedziałek (14 września) wszystkie podpisy trafią do urzędu miejskiego, po czym radni wyznaczą termin referendum, które powinno zostać zorganizowane w ciągu trzech najbliższych miesięcy. Wtedy nysanie będą mogli dać upust swoim poglądom.

- Chodzi nam o to, żeby ludzie mogli się swobodnie wypowiedzieć, bo wcześniej nikt im nie dał szansy - przekonuje Piotr Smoter z Ligi Nyskiej, która nawołuje do referendum.

Paradoksalnie Smoter i cała reszta ma nadzieję, że do referendum jednak nie dojdzie. Że burmistrz Jolanta Barska zreflektuje się, patrząc na same listy poparcia dla głosowania i odwoła wszystkie swoje decyzje, z planami sprzedaży Rynku włącznie. Bardziej prawdopodobne jednak wydaje się, że referendum będzie, ale zostanie uznane za nieważne, gdyż wymagana liczna głosujących to 30 procent mieszkańców całej gminy, czyli jakieś 15 tysięcy nysan. A sam Smoter wątpi, by tyle osób przyszło do urn.

Burmistrz Jolanta Barska tym pospolitym ruszeniem za bardzo się nie przejmuje. Szkoda będzie tylko 140 tysięcy złotych, bo tyle gmina zapłaci za referendum, które tak naprawdę nie może zmienić planu przestrzennego zagospodarowania, którego bezpośrednio wynikają dalsze losy Rynku.

- Żyjemy w demokratycznym kraju i każdy ma prawo się wypowiedzieć, ale to niczego nie zmieni - tłumaczy burmistrz. - Trzynaście lat temu, kiedy powstawał miejscowy plan zagospodarowania, robiliśmy konsultacje społeczne. To właśnie wtedy był właściwy czas, by zgłaszać swoje uwagi, co do przyszłości centrum. Dzisiaj jest już za późno.

Kwestia sprzedaży działek i ich zagospodarowania jest zatem przesądzona. Do gminnych włodarzy należy teraz tylko dopilnowanie transakcji i przyszłej budowy. Stąd też urzędnicy pracują nad regulaminem przetargu.

- Na najbliższej sesji przedłożymy go radnym do zatwierdzenia, a późną jesienią albo na wiosnę ogłosimy pierwszy przetarg - zapowiada Barska.

On też chciał zabudować rynek

On też chciał zabudować rynek

Tak pisał Janusz Sanocki w swoim biuletynie wyborczym pt. "Dźwigniemy Nysę" wydanym w 1994 roku: (...) Następnym krokiem, który zrobimy na drodze do "podniesienia" Nysy jest zabudowanie tej wielkiej łąki, jaką mamy w centrum miasta. Jak to zrobić? Przede wszystkim nawiązać do rozwiązań starówek europejskich. Rozpisać konkurs architektoniczny, zaprojektować poszczególne budynki, podzielić "łąkę" na działki, a następnie znaleźć prywatnych inwestorów, którym sprzeda się działki pod warunkiem, że zrealizują projekt. Już widzę przed oczyma duszy te urocze zakątki, które tak wspaniale zdobią miasta Zachodu (...).

Polityczne anse byłych i obecnych włodarzy zaczerniają rzetelną informację o sprzedaży działek w centrum i planowanej jego zabudowie. Tłumaczymy zatem, o co w tym wszystkim chodzi.

Zamysł odtworzenia dawnego wizerunku miasta podzielają zarówno architekci jak i urbaniści. Żaden z radnych, którzy w 1996 roku głosowali nad przyjęciem miejscowego planu zagospodarowania, również nie protestował.

- Tym bardziej nie rozumiem, skąd teraz ten sprzeciw - zastanawia się burmistrz Jolanta Barska. Uważa, że cała akcja to nic innego jak polityczne zagrywki jej adwersarzy, czyli odwiecznie opozycyjnej Ligi Nyskiej. W samorządowych kuluarach, ale również na ulicy mówi się, że lider Ligi Nyskiej Janusz Sanocki odgrywa się za przegraną w ostatnich wyborach usiłując jednocześnie zdystansować Barską w tych, które odbędą się już za rok.

Kto jest przeciwko?

Larum podnieśli właśnie działacze Ligi Nyskiej. - To skandal! Sprzedaż Rynku bez debaty publicznej, bez konsultacji. Po cichu i za plecami wszystkich nysan. Jakby to było z góry ukartowane - denerwuje się Piotr Smoter.

Janusz Sanocki, który w 1994 roku postulował, by rynek podzielić i sprzedać inwestorom, dzisiaj mówi, że poglądy nieco zweryfikował. Wielka łąka, którą nazywał obecne planty już mu tak bardzo nie przeszkadza. - Żadnej zabudowy i sprzedaży. Działki powinny zostać w rękach gminy, bo pozbycie się prawa kontroli nad nimi to czyste szaleństwo - twierdzi Sanocki. - Miasto musi mieć przestrzeń publiczną, miejsce do spotkań, odpoczynku.

Władze Nysy tłumaczą, że pozostawienie działek w rękach samorządu mija się z celem. Przedszkola ani szkoły tam nie wybudują, a działalność komercyjna nie jest ich zadaniem.

Kto kupi Rynek?

Pod lupą

Zgodnie z dokumentem z 1996 roku w miejscu obecnych plant może (nie musi!) powstać 4-piętrowy budynek z przeznaczeniem na handel, usługi, gastronomię itp. Łączna powierzchnia handlowa nie może przekroczyć 2 tys. m2. Dopuszczalne jest również wygospodarowanie miejsca na mieszkania oraz wybudowanie podziemnego parkingu. Przy tym wszystkim obiekt musi nawiązywać do zabytkowej zabudowy. Te wszystkie obwarowania znajdą się w regulaminie przetargu, który będzie gwarantował, że cena nie będzie jedynym i najważniejszym kryterium przy wyborze oferty.

Mimo iż Smoter sugeruje, że cała transakcja jest już ukartowana, tak naprawdę żaden konkretny inwestor nie zadeklarował do dziś chęci wyłożenia 3 mln zł za same działki, opłacenia kosztownych badań archeologicznych i włożenia grubych milionów w zabudowę. - Zgłaszają się do nas firmy z całej Polski, ale nic nie jest przesądzone - zapewnia Barska.

Jednym z podejrzewanych o chrapkę na to, co z Rynku zostało jest Eryk Wiercimok, fundator ratusza. Przedsiębiorca twierdzi jednak, że pogłoski są mocno przesadzone. - Na dzień dzisiejszy to dla mnie za drogo - kwituje. - A przy tym wokół Rynku narosło tyle negatywnych emocji, że nawet gdybym chciał kupić te działki, to nie wiem, czy bym teraz to zrobił.

Ile komu za co?

Trzy działki o ogólnej powierzchni 25 arów wyceniono na około 3 mln zł. Wybudowanie kamienic to kwota rzędu 40 - 50 mln zł. Pomijając dokumentację i pozwolenia, przed wbiciem łopaty pod fundamenty, trzeba przeprowadzić szereg badań archeologicznych. Czyli przekopać jedna ósmą Rynku.

O ile transakcja doszłaby do skutku, na sprzedaży i zagospodarowaniu centrum rzecz jasna skorzystałaby gmina. Najpierw z tytułu samego zbycia działek, a później byłyby to regularne wpływy do budżetu m.in. z podatku od nieruchomości. Nysa zyskałaby szanse na rozwój, a obecna ekipa rządząca -głos zadowolonego ludu w nadchodzących wyborach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska