Dotąd za wywiezienie dwa razy w ciągu miesiąca 110-litrowego kubła gospodarze płacili 11,98 zł. Pieniądze zbierała gmina i ona opłacała wybrany w przetargu zakład wywożący nieczystości na wysypisko.
Od stycznia mieszkańcy gminy Pokój sami będą płacić za wywóz śmieci firmom, z którymi zawrą umowę. Problem w tym, że "najlepszą" firmę wybrał już wójt gminy, a umowy do podpisu przynoszą do domów sołtysi. - I nie jest to wcale najtańsza propozycja - twierdzą mieszkańcy.
- Teraz podpisaliśmy porozumienie z firmą "Rethmann", która zobowiązała się, że pozostawi opłaty na tym samym poziomie - mówi wójt Władysław Kuik i wymienia korzyści, jakie gmina uzyska dzięki porozumieniu. - Firma wymieni na swój koszt wszystkie kubły na nowe, bo stare, które należą do gminy, są już w opłakanym stanie. Porozumienie zakłada też, że "Rethmann" będzie wywoził śmieci na nasze, gminne wysypisko, co roku będzie płacił za jego badanie oraz dodatkowo za korzystanie ze środowiska. W ten sposób na nasze konto będzie wpływać ponad 40 tys. zł. W sytuacji, gdy musimy szukać oszczędności na każdym polu, to bardzo dobra umowa - twierdzi wójt i dodaje, że liczy na zrozumienie mieszkańców.
- Mamy wolny rynek i ludzie mogą zawierać umowy z kim chcą i nikt przecież nie będzie z tego powodów nikogo szykanował. Ale ja będę gorąco namawiał, także podczas zebrań wiejskich, żeby korzystać z usług firmy, z której korzyści czerpie gminny budżet - podkreśla Kuik.
Tymczasem część mieszkańców uważa, że ma prawo wybrać firmę, która zaoferuje niższą cenę. - Sęk w tym, że ludzie boją się skorzystać z tego prawa, tym bardziej, że w imieniu "Rethmanna" chodzą z umowami sołtysi. A wiadomo, że nikt nie chce zadzierać z władzą - twierdził jeden z gospodarzy z Pokoju, ale podobnie jak inni mieszkańcy gminy, z którymi rozmawialiśmy, nie chciał się przedstawić.
Zarzuty wobec wójta kieruje także działająca w Kup firma "Eko-Trans". - Już w listopadzie przedstawiliśmy naszą ofertę, w której znalazły się także zapisy o wymianie zniszczonych kubłów, opłacie za badania na wysypisku, a do tego chcieliśmy zaproponować mieszkańcom ceny niższe o kilkadziesiąt groszy za wywóz jednego kubła. Ale wójt nikogo o tym nie poinformował i sam zdecydował o wyborze konkurenta - mówi Dorota Alama z "Eko-Transu" i przedstawia na dowód kopię oferty złożonej w urzędzie. - W dodatku włączyli się do tego sołtysi i namawiali ludzi na "Rethmanna", nie informując w ogóle o naszej ofercie - twierdziła Alama, wskazując jako przykład m.in. Ładzę.
To jedna z miejscowości, w której firma z Kup zdobyła klientów mimo braku poparcia wójta Kuika: około 30 gospodarzy wybrało tańszą ofertę "Eko-Transu".
- Chodziliśmy z żoną, dając do podpisania wypowiedzenia starych umów z gminą i informowaliśmy, że teraz mieszkańcy mają wybór - zastrzega sołtys Ładzy Artur Świtała, a potwierdzają to pytani przez nas mieszkańcy. - Najpierw przyszła pani z firmy z Kup, a po południu sołtys, który mówił, że mamy wybór. I po kilku dniach zdecydowaliśmy się tę drugą ofertę - mówi jedna z gospodyń.
- Rozumiem, że "Eko-Trans" ma pretensje, bo każda umowa oznacza pieniądze i pracę dla ich ludzi - mówi Świtała. - Ale lepiej chyba byłoby, gdyby wszyscy ludzie w gminie korzystali z jednej firmy i nie byłoby takiego bałaganu - dodaje sołtys.