„Wołyń” - bardzo krwawy film, w którym dobro nie jest bez szans

Krzysztof Ogiolda
Ks. prof. dr hab. Marek Lis, teolog i filmoznawca z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego.

Jeszcze przed premierą filmu „Wołyń” jego reżyser, Wojciech Smarzowski, zapowiadał, że ma on budować mosty, a nie stawiać mury. Sądzi ksiądz profesor, że się udało?

Nie wiem. Gdybym był Ukraińcem, pewnie oglądałbym ten film z przykrością. Z innych powodów trudno go też pewnie oglądać Kresowianom. Ale po to, żeby doszło do porozumienia, do pojednania - a ono jest przecież niezbędne - trzeba najpierw ponazywać bolączki. Kiedy ponad pięćdziesiąt lat temu wymianą listów między biskupami zaczęto budować pojednanie polsko-niemieckie, było ono możliwe właśnie dlatego, że jednoznacznie uznano winy. To nie był ani trochę kicz pojednania. Smarzowski próbuje rzeczywiście mosty budować, ale konsekwentnie pokazując problemy. I to po wszystkich stronach.

I to bardzo konsekwentnie. W filmie zabijają - najokrutniej - Ukraińcy, ale czynią to też Sowieci, Niemcy i Polacy.

W pamiętanym z okresu PRL filmie o podobnej tematyce - „Ogniomistrz Kaleń” - oglądaliśmy bohaterskich żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego i okrutnych do granic możliwości Ukraińców. Świat biały i czarny. U Smarzowskiego bohaterkami są dwie siostry. Pierwsza wychodzi za mąż za Ukraińca i na długo znika widzowi z oczu. Podczas rozpoczynającego film wesela dowiadujemy się, w jaki sposób Ukraińcy byli w II Rzeczypospolitej spychani na margines, choć widzimy też, że niektóre problemy przerysowują (Polacy zamykają wszystkie cerkwie). Ten świat jest zniuansowany. Okazuje się, że od obawy przed byciem prześladowaną, niszczoną mniejszością jest tylko krok do nienawiści. Podsycanej zresztą przez obu okupantów - hitlerowskie Niemcy i zajmujących wschodnie tereny Polski Sowietów.

Smarzowski przyzwyczaił widzów do kina trochę nihilistycznego, w którym zło jednak tryumfuje. A bardzo krwawy „Wołyń” jest jednocześnie moralitetem. Ocaleje druga z sióstr, ta bohaterka filmu, która nikomu nie odmawia pomocy (choć pomaganie Żydom naraża ją i rodzinę), która jest na nienawiść odporna, choć wciąż się o nią ociera i jej doświadcza.

Bo to jest film, który pokazuje jednocześnie potworny wybuch nienawiści i - mimo wszystko - możność pojednania. Polska dziewczyna wychodzi za mąż za Ukraińca. Należą do różnych narodów i różnych Kościołów, a mimo to żyją w pokoju. Nawet wobec tragedii są razem i próbują wzajemnie się chronić. A bohaterka, o której pan mówi, jest trochę jak Niobe. Niemal kamienieje w morzu cierpień. Jest niema z rozpaczy, ale nawet wtedy sobie na nienawiść nie pozwala. Potwierdzam, to jest moralitet. Takiego obrazu nie ma w „Weselu”, „Domu złym” czy tym bardziej w „Drogówce”. Tam jest demaskacja zła. I nic więcej.

Ale w innym filmie historycznym Smarzowskiego - „Róży” - już się podobnej tęsknoty za dobrem doszukamy...

Bohaterka „Róży” umiera, ale zostaje córka i w niej świat dobra przetrwa. Mazurzy - z pastorem granym przez Lubaszenkę - muszą wyjechać, tracą ojczyznę, ale moralnie ocaleją i swoją ziemię obiecaną znajdą. Główna bohaterka „Wołynia”, nawet jeśli jest zbyt słaba, by pokonać skumulowane zło, to przecież mu się nie poddaje. Uczy się miłości. Także do niechcianego, narzuconego męża. I ostatecznie się ratuje, razem z dzieckiem.

Nasze pokolenie patrzyło na świat i na Polskę oczami zmarłego niedawno Andrzeja Wajdy. Smarzowski może być Wajdą kolejnej, młodszej generacji Polaków?

Nie wiem, na ile świadomie Smarzowski wpisuje się w tę rolę, ale swoimi filmami dotyka podobnych historii. „Wesele” Smarzowskiego, gdzieś z daleka inspirowane sztuką Wyspiańskiego, jest pomostem między Wyspiańskim a nami. To jest krok dalej niż ekranizacja „Wesela” Wajdy. „Róża” zaczyna się od klęski powstania warszawskiego, czyli tam, gdzie kończy się „Kanał” Wajdy. I to jest optymistyczne, że polskie kino ma znów kolejnego tej klasy twórcę.

Szkoda, że bez Złotych Lwów w Gdyni.

Szkoda, ale przecież i bez nich się obroni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska