Wraca bulwersująca sprawa pseudożłobka w Opolu. Właścicielka skazana przez sąd

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
freeimages.com
Kobieta ma zapłacić tysiąc złotych grzywny i pokryć koszty sądowe. Rodzice zapowiadają, że na tym jednak sprawa się dla nich nie kończy.

- Sąd rejonowy wydał w tej sprawie wyrok nakazowy, czyli bez prowadzenia procesu - wyjaśnia Ewa Kosowska-Korniak z Sądu Okręgowego w Opolu. - Ale kobieta może wnieść sprzeciw. Jeśli tak się stanie, sprawa będzie prowadzona w normalnym trybie.

Anna S. odpowiadała za wykroczenie, które polegało na tym, że nie zgłosiła swojej placówki - reklamowanej jako niepubliczny żłobek - do rejestru prowadzonego przez opolski urząd miasta, choć miała taki obowiązek. Sąd uznał jej winę i kazał zapłacić grzywnę w wysokości tysiąca złotych, a także pokryć koszty sądowe.

O tej bulwersującej sprawie pisaliśmy w lipcu. - Jedna z opiekunek dostawała od właścicielki drobne kwoty, za które kupowała chleb i coś do niego. Te rzeczy, na przykład pasztet czy dżem, były najtańsze i byle jakie. Aż przykro było na to patrzeć - relacjonowała nam wtedy kobieta, która pracowała w Malinowej Chatce w Opolu jako opiekunka. - Rodzice byli okłamywani, że maluchy dostają jajka, szynkę, owoce... Proszę mi wierzyć, że nie widziałam u nas nigdy żadnego owocu. Dzieci karmione były gorzej niż zwierzątka. Aż przykro było na to patrzeć.

CZYTAJ Pseudożłobek działał w Opolu. Opiekunka: Dzieci karmiono gorzej niż zwierzęta

Podejrzeń nabrała również matka jednego z maluchów, która zorientowała się, że placówka nie figuruje w rejestrze żłobków. Wątpliwości kobiety wzbudzała też łazienka, nieprzystosowana do tego, bo korzystały z niej dzieci, brak stolików, krzeseł oraz sposób żywienia dzieci. Opolanka od pracownicy dowiedziała się, że obiady dla maluchów właścicielka żłobka czasami przywozi z domu.

Sprawą zainteresował się opolski urząd miasta, ale właściciel upierał się, że nie prowadzi żłobka (choć na budynku wisiał baner informujący o naborze). Urzędnicy przeprowadzili obserwację obiektu i doszli do innych wniosków. Placówka mieszcząca się przy ul. Koszyka z dnia na dzień przestała działać, a sprawa znalazła swój finał w sądzie, ale zakończyła się... uniewinnieniem.

Stało się tak, bo mężczyzna, który załatwiał w urzędach sprawy w imieniu pseudożłobka, nie był jego właścicielem. Dlatego policja ponownie skierowała wniosek o ukaranie, ale tym razem wobec jego żony. Wyrok zapadł w poniedziałek.

Dla rodziców maluchów, które były pod skrzydłami placówki, nie kończy to jednak sprawy. Część z nich zapowiada, że wystąpi z prywatnym powództwem wobec właścicielki, domagając się przed sądem zwrotu części opłat, jakie ponosili za pobyt dzieci w pseudożłobku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska