Wspomnień czar

Tomasz Krawczyk
W weekend do Olesna zjechali absolwenci Zespołu Szkół. Ponad dwieście osób powróciło do dawnych szkolnych ław.

Na Pierwsze Spotkanie Wychowanków w Trzecim Tysiącleciu absolwenci przyjechali z całej Polski, ale także z Niemiec, Stanów Zjednoczonych i Kanady.
- Dla mnie każde miejsce w Oleśnie, uliczka czy podwórze, to wspaniała historia z młodzieńczych czasów. Ta szkoła, do której chodziłem kilkanaście lat, bo niegdyś mieściła się tu również "podstawówka", to najpiękniejsze chwile mojego życia - mówi Andrzej Kozłowski, prezes Polskiej Organizacji Turystycznej w Warszawie.

Absolwenci uroczystości rozpoczęli w sobotni poranek. Na miejscowym cmentarzu złożyli kwiaty przed pomnikiem Lotników Polskich, których imię nosi Liceum Ogólnokształcące w Zespole Szkół, oraz na grobach swych nauczycieli i pracowników szkoły.
Później uczestniczyli w mszy świętej, wysłuchali także koncertu organowego w wykonaniu byłych uczniów szkoły. W południe wspólnie obejrzeli program artystyczny w oleskim amfiteatrze.
Po występach około 250 osób ustawiło się do zdjęcia przed szkolnym gmachem, zaś po południu bawiono się na szkolnej biesiadzie.
- Utrzymujemy ze sobą kontakt, jest to naprawdę miłe - o nieprzerwanych szkolnych przyjaźniach mówił Andrzej Proszewski, lekarz, dyrektor Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Oleśnie (matura w roku 1966).

- Trzymamy się razem. Choć wiele osób wyjechało za granicę, to jednak się kontaktujemy, z ogromną przyjemnością spotykamy się także na takich imprezach - powiedział nam Andrzej Kozłowski.
Wokół potężnego namiotu, który rozstawiono na boisku, w kilkunastoosobowych grupkach absolwentów najczęściej padało: - A pamiętasz?
Wszyscy wracali pamięcią do swych szkolnych ław. A w nich bywało różnie. - Nie było łatwo - zastanowiła się Urszula Przewała. - To była szkoła życia - uśmiechnęła się. - Ale ukształtowała nasze charaktery, postawy życiowe. Wspominamy ją naprawdę mile.

W szkole zawsze dbano o to, aby nauka "nie poszła w las". - Mieszkaliśmy w internacie, tam wychowawcą był profesor, który uczył łaciny. Codziennie o godzinie 21.50 rozpoczynał przepytywanie nas - opowiadał Jan Łyniewski, który maturę zdał w 1954 roku. - Teraz, z perspektywy czasu, jestem z tego zadowolony. Łacinę znam do dzisiaj, a i na studiach prawniczych nie musiałem jej zaliczać - śmiał się pan Jan.
- Otrzymaliśmy naprawdę dobre wykształcenie ogólne - stwierdził Andrzej Proszewski. - Dość powiedzieć, że prawie wszystkie osoby z mojego rocznika skończyły studia.
Podczas zjazdu wspomnień było mnóstwo. - Urządziłyśmy kiedyś w internacie śmigus - dyngus. Był tak obfity, że woda lała się schodami z ostatniego piętra - opowiadała Bogda Baros. - Mało brakowało, a byłybyśmy usunięte z internatu, afera zakończyła się jednak dla nas pomyślnie.

Nauczyciele często nie mogli wyjść z podziwu, jak ich podopieczni wyrośli. - Dojrzały nieprawdopodobnie - nie kryła zaskoczenia Irena Zientek, wychowawczyni klasy V "d" liceum medycznego. - Są dojrzałe, wspaniale radzą sobie w życiu.
Długo bawiono się w sobotę. Tańcom, ale także spacerom po Oleśnie nie było końca. Gwarno było w oleskich pubach i restauracjach.
Wczoraj absolwenci spotkali się z szefostwem Stowarzyszenia Absolwentów, a ostatni goście rozjechali się około piętnastej.
- Jeśli okaże się, że wypracowaliśmy zyski podczas imprezy, to przeznaczymy je na remont auli - zapowiada Marek Leśniak, dyrektor Zespołu Szkół w Oleśnie. - Imprezę podsumujemy w tym tygodniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska