Zabójstwo w Prudniku. Dziś zapadł wyrok

Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Na łączną karę 10 lat pozbawienia wolności sąd skazał dziś 53-letniego mężczyznę, który w marcu tego roku zabił swoją żonę i usiłował zabić nastoletniego syna. Potem sam zamierzał popełnić samobójstwo.

Jacek S. od początku procesu przyznawał się do winy. Sądowi tłumaczył, że zabił, bo popadł w długi (w sumie około 30 tys. zł) i nie widział szans na ich spłacenie. Stwierdził, że jego samobójstwo nie rozwiązałaby problemu.

- Wtedy długi musiałaby spłacać żona i syn - mówił. - Nie chciałem, żeby tak było.

Dlatego mężczyzna postanowił zabić swoich bliskich, a na końcu siebie.

Dramat rozegrał się 24 marca w bloku w centrum Prudnika. 58-letnia Krystyna S. jeszcze spała, gdy Jacek S. wziął kuchenną deskę i uderzył nią żonę kilka razy w głowę. W trakcie procesu mówił, że chciał ogłuszyć kobietę, by nie czuła bólu. W końcu ją udusił.

Potem wypił trzy piwa i kilka godzin czekał na syna. Gdy przed godz. 15 dziś już 18-letni chłopak wrócił do mieszkania, Jacek S. rzucił się na niego z nożem.

Chłopakowi udało się jednak wyrwać i wybiec na klatkę schodową, gdzie spotkał sąsiada. Gdy razem weszli do domu S., ojciec chłopaka zdążył już podciąć sobie żyły i zadać ciosy w szyję. Mężczyznę udało się jednak uratować.

Biegli psychiatrzy i psycholog orzekli, że mężczyzna przez kilka miesięcy poprzedzających rodzinny dramat żył w stanie pogłębiającej się depresji wynikającej ze złej sytuacji finansowej i braku perspektyw na jej poprawę.

Po trwającej 4 tygodnie obserwacji i dodatkowych badaniach wykluczyli uszkodzenie centralnego układu nerwowego. Stwierdzili natomiast, że Jacek S. w chwili popełnienia zbrodni działał w stanie znacznie ograniczonej poczytalności.
Zarówno obrońca, jak i prokurator podkreślali to, że przed popełnieniem morderstwa oskarżony nie był karany, cieszył się dobrą opinią wśród sąsiadów i kolegów z pracy.

- Był człowiekiem kochającym rodzinę z wzajemnością, poczciwym i uczciwym, żyjącym w symbiozie z otoczeniem - mówił obrońca Jerzy Piasecki. - Gdyby nie dramat z 24 marca, mógłby być wzorem dla otoczenia.

Dlatego adwokat wnioskował o nadzwyczajne złagodzenie kary. Prokurator zaś - o 10 lat więzienia za zabójstwo żony i 8 lat za usiłowanie zabójstwa syna. Łącznie chciał 12 lat pozbawienia wolności.

- To, że ten młody chłopak żyje, zawdzięcza tylko sobie, nie oskarżonemu - mówił prokurator wskazując na syna Jacka S. siedzącego na sali rozpraw.

Sąd nie znalazł przesłanek do nadzwyczajnego złagodzenia kary i wymierzył 10 lat za zabicie Krystyny S i 8 lat za usiłowanie zabójstwa syna. Karę łączną określił na 10 lat .

- Oskarżony chciał zabić i zabił swoją żonę, w dodatku w sposób wyjątkowo okrutny, bo przy duszeniu organizm się jednak bronił - uzasadniał sędzia Jarosław Mazurek, przewodniczący składu orzekającego. - Potem przez kilka godzin trwał w zamiarze zabicia syna i próbował to zrobić. Nie udało się może ze względu na słabszą posturę oskarżonego, a może ze względu na wypity alkohol. Z opinii biegłych wynika, że oskarżony miał świadomość tego, co robi. Nie ma więc wątpliwości, że należy go skazać za oba przestępstwa. Rażąco niesprawiedliwe byłoby więc łagodzenie kary. Trudna sytuacja życiowa nie może bowiem usprawiedliwiać zabójstwa rodziny.

Sędzia podkreślił jednak, że jeśli oskarżony będzie się resocjalizował, to po połowie kary, czyli po 5 latach, może się starać o warunkowe zwolnienie.

Jacek S. wyrok przyjął ze spokojem. Swojemu obrońcy zapowiedział, by nie składał apelacji. Na sali sądowej, tuż przed ogłoszeniem wyroku przeprosił syna.

- Chciałbym go prosić o wybaczenie, że na początku jego dorosłego życia wpędziłem go w tak kolosalne kłopoty - mówił.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska