Zabrali bezdomnych prosto z ulicy

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Dzięki streetworkerom 55-letni Ryszard Rojek zamieszkał w "Barce” pod Strzelcami Opolskimi. Przeszedł terapię i całkowicie odstawił alkohol. - Jestem innym człowiekiem - mówi ze wzruszeniem.
Dzięki streetworkerom 55-letni Ryszard Rojek zamieszkał w "Barce” pod Strzelcami Opolskimi. Przeszedł terapię i całkowicie odstawił alkohol. - Jestem innym człowiekiem - mówi ze wzruszeniem. Radosław Dimitrow
Dzięki streetworkerom ze Strzelec Opolskich ludzie bez dachu nad głową zmienili swoje życie.

Odwiedzali pijackie meliny, przeczesywali piwnice bloków i ogródki działkowe. Szukali ludzi koczujących na dworcach, w parku i w śmietnikach. Pracujący na ulicach Strzelec Opolskich streetworkerzy mieli za zadanie dotrzeć do wszystkich bezdomnych w gminie i przekonać ich, żeby zmienili swoje życie, odstawili alkohol (czasem narkotyki) i zamieszkali w domach "Barki".

- Pomysł był w naszym kraju nowatorski, ale okazał się bardzo skuteczny - mówi Antoni Tercha, jeden ze streetworkerów i autor projektu "Wielki Powrót". - Przepracowaliśmy na ulicy 1694 godziny. Ale warto było. 17 osób skierowaliśmy do "Barki", a jedną do Monaru. 15 osób przeszło leczenie w ośrodku odwykowym, a 10 poszło na detoks.

Jak streetworkerzy przekonali tylu bezdomnych? Przede wszystkim zdobyli ich zaufanie. Na potrzeby programu uruchomili w mieście tzw. przytulisko. Zachęcali kloszardów, żeby do niego przychodzili. Tam mogli wziąć prysznic, zjeść, napić się ciepłej herbaty i czekało na nich czyste ubranie. Potem wysłuchiwali ich problemów i starali się im zaradzić.

- Pokazywaliśmy bezdomnym, że życie w normalnych warunkach jest znacznie przyjemniejsze od tego, które prowadzą na ulicy - dodaje Tercha.

Streetworkerom udało się przekonać do zmiany życia nawet najbardziej zatwardziałego kloszarda w mieście - Ryszarda Rojka. Tułał się on po ulicach od 20 lat i był dobrze znany mieszkańcom miasta. Spał w śmietnikach i pił denaturat, a pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej nie byli w stanie mu pomóc, bo bezdomny nie chciał z nimi rozmawiać i nie przyjmował od nich nawet jedzenia.

55-latek mieszka dziś w "Barce" pod Strzelcami Opolskimi. Przeszedł terapię odwykową i całkowicie odstawił alkohol. Dziś ze wzruszeniem mówi o sobie, że jest innym człowiekiem.

- Moje problemy zaczęły się jeszcze pod koniec lat 80., gdy trafiłem do więzienia za drobne kradzieże - wyznaje Rojek. - Gdy wyszedłem na wolność, zacząłem pić, straciłem mieszkanie, a rodzina odcięła się ode mnie i zaczęła mnie traktować jak kryminalistę. Czasu, który straciłem, żyjąc na ulicy, już nie jestem w stanie cofnąć. - Ale cieszę się, że w końcu znaleźli się ludzie, którzy wiedzieli, jak mi pomóc. Za to dziękuję z całego serca.
55-latek - żyjąc w "Barce" - musi zapracować na swoje utrzymanie. Przyznaje, że ludzie, których tam poznał, są jak rodzina.

- Streetworkerzy przełamali granicę pomiędzy urzędnikami a bezdomnymi - mówi Maria Klimowicz ze strzeleckiego OPS-u. - Wielu ludzi, którzy żyją na ulicy, czuje niechęć pracowników różnych instytucji. Nie chce z nimi rozmawiać, a tym bardziej nie chce od nich pomocy.

Wraz z pomocą bezdomnym streetworkerzy prowadzili równolegle kampanię, by nie dawać pieniędzy żebrakom stojącym pod sklepami. W mieście zawisły plakaty informujące o tym, że bezdomni kupują za zebraną gotówkę alkohol i narkotyki.

Spośród 17 osób, które dzięki streetworkerom trafiły do "Barki", kilku wyłamało się i wróciło do tułaczki. Mimo tego realizatorzy projektu są z efektów zadowoleni. Pomysł walki z bezdomnością chwali także Roman Piniaś, kierownik Ośrodka "Monar" w Zbicku.

- Przekonywanie bezdomnych do ucieczki z ulicy jest tym trudniejsze, im dłużej żyją bez dachu nad głową - uważa Piniaś. - Z upływem czasu zapominają, jak wyglądało normalne życie i tracą nadzieję, że uda im się odbudować zaniedbane relacje z rodziną. Nie ma co czekać z pomocą aż sami zgłoszą się np. do OPS-u po pomoc. Trzeba do nich wyjść, dlatego streetworking to metoda godna naśladowania także w innych gminach.

Strzeleckim streetworkerom udało się także dotrzeć do dzieci, które były zaniedbywane przez rodziców i tułały się po mieście. Obejmowali je opieką i zgłaszali takie przypadki Ośrodkowi Pomocy Społecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska