Zespół pęcherza nadreaktywnego. Wstydliwa choroba dotyka nie tylko seniorów. Czy będzie refundacja nowego leku?

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
123RF
Od 3 lat Ministerstwo Zdrowia rozważa, czy refundować z publicznych pieniędzy nowy lek na zespół pęcherza nadreaktywnego. Koszt miesięcznej kuracji lekiem bez refundacji, to około 150 złotych, a leczenie jest długotrwałe.

Szacunki mówią, że w 37-milionowej Polsce ok. trzech milionów ludzi cierpi na zespół pęcherza nadreaktywnego. To wstydliwa choroba, część pacjentów nie przyznaje się do niej, nie szuka pomocy medycznej. Część izoluje się, unika wychodzenia z domu, żeby nie narażąjąc się na stres związany z nietrzymaniem moczu. W skrajnych przypadkach dotknięci chorobą rezygnują nawet z aktywności zawodowej.

Nadreaktywność pęcherza moczowego może mieć różne przyczyny i powinna być diagnozowana i leczona przez specjalistę urologa. Przyczynia się do niej także wiek, siedzący tryb życia, otyłość czy nadużywanie alkoholu.

U kobiet ta dolegliwość występuje nieco częściej (od 8 do 24 procent dorosłych kobiet) i może być konsekwencją ciąż i porodów.

Od kilkunastu lat lekarze mają do dyspozycji grupę leków antycholinergicznych, stosowanych na OAB (zespół pęcherza nadreaktywnego – ang. Overactive bladder).

Te dwa leki są refundowane, a liczba przyjmujących je ludzi stopniowo rośnie – w 2017 roku z refundacji skorzystało 26 tysięcy pacjentów. U części chorych powodują one jednak uciążliwe reakcje uboczne, z powodu których pacjenci rezygnują z terapii.

Nowszym lekiem są tabletki zawierające nową substancję czynną – mirabegron, która ułatwia utrzymanie moczu poprzez stymulację receptorów w pęcherzu moczowym. Zasadniczo lek jest stosowany jako tzw. druga linia leczenia, po nieudanej próbie terapii lekami antycholinergicznymi.

Z uwagi na skutki uboczne (m.in. możliwe zaburzenia ciśnienia krwi i rytmu pracy serca) oraz reakcje z innymi lekami - ten lek jest wydawany wyłącznie na receptę, a decyzja o dawkowaniu należy do lekarza. Z reguły jednak pacjent połyka jedną tabletkę dziennie, co oznacza że miesięczny koszt takiej terapii wynosi obecnie ok. 150 złotych.

Producent leku już w 2014 roku wystąpił do ministerstwa zdrowia o wpisanie go na listę leków refundowanych, co dla pacjenta oznacza obniżenie ceny w aptece, ale dla budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia jest dodatkowym kosztem. Za pierwszym razem cała procedura zakończyła się odmową ministra. W 2018 roku producent ponowił swój wniosek.

Zgodnie z procedurą wniosek trafił pod ocenę Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Agencja pozytywnie rekomendowała objęcie leku refundacją, ale pod warunkiem min. znacznego obniżenia ceny leku na polskim rynku, w stosunku do pierwotnej propozycji. Producent w trakcie negocjacji obniżył proponowaną cenę.

Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski w odpowiedzi na poselską interpelację w tej sprawie poinformował ostatnio, że postępowanie w sprawie objęcia refundacją ciągle jest w toku, a na jego zakończenie duży wpływ będą miały możliwości finansowe budżetu NFZ.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska