Życie przy świeczkach

Beata Cichecka
Jak można przetrwać miesiąc za 900 złotych? - pyta Beata Grzybek z Sarnowic w gminie Otmuchów, 34-letnia matka dwanaściorga dzieci.

Od kwietnia cała rodzina żyje bez prądu, bo nie ma pięniedzy na opłaty. Właściwie to na nic jej nie stać. Ani na książki i zeszyty dla dzieci, ani na ubrania i buty, ani nawet na jedzenie. A co dopiero mówić o czynszu, rachunkach za wodę i światło. No bo jak 14 osób może przeżyć miesiąc za 900 złotych. Z urzędu pracy Beata Grzybek dostaje 700 złotych zasiłku rodzinnego, a z opieki społecznej talon na 200 złotych. Pisała podania o zwiększenie tej kwoty, o pomoc w wyposażeniu dzieci w podręczniki, ale nie dali. - W ubiegły piątek poszliśmy z synem na zakupy - opowiada. - Wzięliśmy osiem chlebów na sobotę, margarynę, trochę kaszy, jakieś środki czystości i poszło 140 złotych. A to dopiero początek miesiąca.
Nawet koza zdechła
Grzybkowie nie mają ziemi ani nawet kawałka ogródka, więc wszystko muszą kupować. Na wykarmienie rodziny idzie dziennie wiadro ziemniaków, 10 litrów zupy, 6 bochenków chleba, pół kilo masła i kilogram cukru. Czwórka młodszych dzieci zjada 5 kilo grysiku na miesiąc. - Na kanapkę trzeba też coś od czasu do czasu położyć. O kiełbasie możemy tylko pomarzyć - wzdycha Grzybkowa. - Na kawałek tańszej wędliny pozwalamy sobie raz w miesiącu, a najczęściej wcale. Czasem to przez kilka dni nawet chleba nie jemy. Dzisiaj dzieci poszły do szkoły bez śniadania. Dobrze, że choć obiady tam dostają, ale co z tego, skoro do domu wracają głodne i trzeba im coś dać. Najstarszy chłopak potrzebuje najwięcej zjeść, bo rośnie. Potrafi usmażyć sobie dziesięć jajek, a za chwilę jest głodny. A teraz muszę dać mu jeszcze 600 złotych na kurs malarza-tapeciarza, żeby zdobył fach. Skąd mam je wziąć, z tego zasiłku rodzinnego?
Żeby dzieci umyć i oprać, trzeba kupić co miesiąc przynajmniej dwa opakowania mydła, dwie duże butle szamponu i trzy kilo proszku do prania. W domu potrzeba także innych środków czystości. Na dodatek Beata Grzybek nie może karmić piersią, więc dla najmłodszego synka kupowała "humanę", którą zalecił lekarz. Nie stać jej było jednak na to mleko w proszku, bo paczka, która wystarczała na dwa dni, kosztuje 16 złotych. Któregoś dnia musiała zostawić w aptece dowód osobisty, bo nie miała pieniędzy, a głodnego malucha trzeba było ratować. Zapłaciła jej mama. W końcu, z konieczności zaczęła karmić niemowlę kozim mlekiem. - Tydzień temu koza zdechła - załamuje ręce. - Na pewno ktoś ją otruł. Już drugą z kolei. Krzyś musi pić mleko, a i starsze dzieci go potrzebują. Teraz biorę od sąsiadki po 2,50 zł za litr.
Komórkę zalało
Kiedyś Grzybkowie mieszkali w Goświnowicach, gdzie Grzybek pracował w piekarni. Ciężko było, ale jakoś sobie radzili. Pierwsze kłopoty pojawiły się 10 lat temu, odkąd przeprowadzili się do Sarnowic. Roboty jak nie było, tak nie ma, a dzieci przychodzą na świat jedno po drugim. Jest ich już dwanaścioro, sześciu chłopców i sześć dziewcząt, w tym dwie trzyletnie bliźniaczki. Najstarszy syn ma 16 lat, a najmłodszy ledwo 2 miesiące. Przez parę lat wszyscy gnieździli się w jednym pokoiku z kuchnią, w budynku komunalnym. Niedawno dostali od gminy drugi pokój, który się zwolnił.
W mieszkaniu jest czysto i schludnie. W kuchni stoi piec węglowy, stół i wersalka, na której śpi niemowlę. W pokojach po dwie kanapy, dziecięce łóżeczka, regały, nowa wykładzina, telewizor. Przed południem panuje cisza i spokój, bo wszystkie dzieci są w szkole i przedszkolu. - Rodzice kupili nam komplet wypoczynkowy i meblościankę - wyjaśnia Beata Grzybek. - Pomagają jak mogą, ale sami za wiele nie mają. Oboje są na emeryturze, chorują, potrzebują pieniędzy na leki.
Dopóki mąż był w domu, nie zdawała sobie sprawy, że może być aż tak dramatycznie. - Zawsze gdzieś dorobił, drzewa z lasu przywiózł, ryby złowił - wzdycha. - Trzy miesiące temu zamknęli go. Problemy zaczęły się od wypadku. Mąż upadł, a od uderzenia głową o beton zrobił mu się krwiak, który na coś tam uciska i powoduje u niego agresję, jak się napije. Wtedy awanturuje się ze wszystkimi. Sama namówiłam go na leczenie odwykowe.
Jak Grzybkowa poszła w lipcu rodzić, to zalało jej komórkę na podwórzu. Wszystko popłynęło - kozaki dla dzieci, węgiel, drewno. Pracownicy opieki społecznej chodzili po wsi, ale do niej nie wstąpili. Nikt się nie zainteresował. Potem przywieźli dla powodzian jakieś proszki, ale jej nic nie dali. - A pampersy to zabrali ci, którym się nie należy, bo nie mają dzieci - płacze. Byłam prosić o pomoc w Caritasie. Powiedzieli, że sześcioro dzieci może codziennie brać w kiosku po rogaliku. A reszta to ma z głodu umrzeć?
Zima za pasem
Chodziła też do opieki społecznej. Jeszcze w grudniu kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Otmuchowie obiecał pomóc jej pokryć opłaty za prąd, a w kwietniu przyjechali pracownicy Zakładu Energetycznego i zażądali tysiąca złotych w gotówce. Nie miała, więc światło odcięli. Odtąd nie oglądają telewizji, niczego nie przechowują w lodówce, a pranie wożą do babci, do Ulanowic. Co drugi dzień trzy worki brudów ciągną 5 kilometrów na rowerze. Tylko pieluchy Grzybkowa pierze ręcznie w misce. Więcej nie da rady, bo w domu nie ma łazienki, a wodę trzeba grzać na kuchni. Najgorsze jest jednak to, że coraz szybciej się ściemnia i dzieci muszą odrabiać lekcje przy świeczce.
- Zima za pasem, a w domu nie ma węgla. Patykami w piecu nie napalę - żali się Beata Grzybek. - W sezonie idzie trzy tony opału. Już o wpół do szóstej trzeba w piecu rozpalić, żeby zagotować wodę na herbatę i żeby dzieci mogły się umyć w misce. Okna są nieszczelne, w niektórych szyby są pojedyncze i spękane. Nie ma pieniędzy na szklarza. Co zrobimy, jak mróz przyciśnie. Na samą myśl aż trzęsie. Prądu nie ma, to i grzejnikiem się nie dogrzeje. Ech - macha ręką. - Co tu dużo gadać, dzieci nie mają ani butów, ani ciepłych kurtek, czapek czy rękawic. I jak tu dalej żyć...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska