1 liga koszykarzy. Nieskuteczna pogoń Pogoni Prudnik

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Po ciekawej końcówce Pogoń uległa zespołowi z Tychów.
Po ciekawej końcówce Pogoń uległa zespołowi z Tychów. Oliwer Kubus
Fatalna postawa na początku drugiej kwarty przeważyła o porażce Pogoni z GKS-em Tychy.

Wynik może w pełni tego nie oddaje, ale Pogoń niemal do ostatnich sekund miała realną szansę na zwycięstwo. Przegrywając 84-86, przeprowadzała akcję, a na rzut za trzy punkty zdecydował się najskuteczniejszy wśród gospodarzy Tomasz Prostak. Piłka jednak tylko zakręciła się na obręczy i nie wpadła do kosza. Przez trybuny rozległ się jęk zawodu. Za chwilę goście zanotowali zbiórkę w ataku, a faulowany Damian Szydziak wykorzystał dwa rzuty osobiste, praktycznie zapewniając gościom triumf.

- Mecz był na styku i równie dobrze mógł się zakończyć po naszej myśli - komentował skrzydłowy Pogoni Krzysztof Krajniewski. - Kilka niuansów zaważyło na niepowodzeniu.

W końcówce prudniczanom zabrakło nie tylko szczęścia, ale i sił, co wynikało między innymi z faktu, że wcześniej musieli gonić wynik. Wszystko przez katastrofalny początek drugiej kwarty, w której przez ponad pięć minut nie zdobyli punktu, podczas gdy rywale aż 15. W tym okresie naszym koszykarzom nic nie wychodziło. Nie trafiali ani z czystych pozycji, ani z dystansu, a przede wszystkim byli łatwo ogrywani w obronie. Nerwowość w ich szeregach wywoływały także sporne decyzje sędziowskie. Trójka arbitrów dostrzegła dwukrotnie błąd zasłony u Pawła Bogdanowicza, a długo nie reagowała na ostrą grę przyjezdnych. To doprowadzało niektórych kibiców, mocno przeżywających mecz, do furii, w związku z czym w hali zrobiło się gorąco.

- Na sędziowaniu specjalnie się nie znam, więc zostawię to bez komentarza - mówił Krajniewski. - Trafił nam się dziwny przestój, ale czym dokładnie był spowodowany, nie jestem w stanie określić.

Gospodarze z czasem opanowali emocje i mozolnie odrabiali straty. Wciąż jednak mankament stanowiła defensywa.

- 91 straconych punktów to dużo - oceniał Krajniewski. - Gramy falami. Piłeczka skacze tak z jednej strony na drugą, a my nie umiemy utrzymać swojego poziomu przez dłuższy czas. Zawodzi również skuteczność. Zwłaszcza w pierwszej połowie przestrzeliliśmy sporo rzutów wolnych, co później się zemściło.

Przeciętnie wyglądała również gra centrów: Patryka Nowerskiego i Macieja Strzeleckiego. Dla Nowerskiego mecz miał szczególne znaczenie, ponieważ sezon rozpoczynał jako zawodnik klubu z Tychów. Tam się jednak nie przebił i wrócił do Prudnika. W starciu ze swoim byłym pracodawcą przegrywał wiele pojedynków i widać, że jeszcze nie jest w tak dobrej formie, jak kiedy pierwszy raz zasilił Pogoń i był filarem defensywy.

- Trafiło nam się kilka „baboli” i niecelnych rzutów spod kosza - powiedział Krajniewski. - Tych punktów w końcowym rozliczeniu zabrakło.

Na plus można zaliczyć występ Jakuba Krawczyka, który do prudnickiej drużyny dołączył w połowie grudnia, a w trudnych momentach nie bał się wziąć na siebie odpowiedzialności. To jednak nie uchroniło jego zespołu przed porażką, która jeszcze bardziej oddaliła Pogoń od fazy play-off.

Pogoń Prudnik - GKS Tychy 86:91 (20:23, 13:17, 28:25, 25:26)

Pogoń: Prostak 20 (2x3), Mordzak 10 (2x3), Bogdanowicz 12 (2x3), Krajniewski 8 (1x3), Nowerski 8 - Krawczyk 11 (1x3), Malitka, Garwol 3, Strzelecki 14, Krawiec. Trener Tomasz Michalak.
GKS: Kulon 10 (2x3), Hałas 6 (1x3), Jankowski 2, Kowalewski 26, Słupiński 16 - Szymczak 10, Małgorzaciak 17 (2x6), Deja 4, Fenrych. Trener Tomasz Jagiełka.

Sędziowali: Grzegorz Dziopak, Damian Kuziora (obaj Stalowa Wola), Grzegorz Łata (Lublin). Widzów 650.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska