1. liga siatkówki. Mickiewicz Kluczbork dwukrotnie przegał i stoi pod ścianą

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Mickiewicz dwa razy uległ u siebie AZS-owi Częstochowa i jest o krok od spadku do 2 ligi.

Klub z Częstochowy to sześciokrotny mistrz Polski, walczący o powrót do czasów świetności. Jeszcze w poprzednim sezonie zdobywał mistrzostwo 1 ligi, ale w tym był najsłabszą ekipą rundy zasadniczej, co kazało stawiać Mickiewicza w roli faworyta. Na najważniejsze mecze częstochowianie zmobilizowali się podwójnie i są w znacznie lepszej formie niż kilka tygodni temu.

Nie można tego powiedzieć o zespole z Kluczborka. Był bliski zajęcia bezpiecznej lokaty, jednak w piątek i sobotę zagrał zdecydowanie poniżej możliwości. Dwie porażki na własnym parkiecie spowodowały, że teraz stoi nad przepaścią i by przedłużyć szanse na utrzymanie, pod Jasną Górą będzie musiał zwyciężyć dwa razy.

- Skoro AZS mógł wygrać u nas, to dlaczego my nie możemy wygrać na jego boisku - przekonywał kapitan kluczborskiej drużyny Maciej Polański. - Już teraz chciałbym zaprosić wszystkich kibiców na piąty mecz do naszej hali. Jestem pewny, że się pozbieramy i do niego dojdzie.

Jeśli szukać powodów do optymizmu, to na pewno w drugim starciu, w którym Mickiewicz podniósł się, choć przegrywał w setach już 0:2. Będąc pod ścianą, był w stanie odrobić straty i wygrać w przekonującym stylu dwie partie. Lepiej zaczęło funkcjonować przyjęcie i pierwsza akcja, a liczne bloki wybiły siatkarzy AZS-u z rytmu. W hali wrzało. Zawodnicy często nie zgadzali się z decyzjami sędziów, a częstochowscy kibice czasem tak mocno wyrażali niezadowolenie, że musiała ich powstrzymywać ochrona.

Te wydarzenia schodziły na dalszy plan w obliczu tego, co działo się na parkiecie. Tie-break był wojną nerwów. Obie ekipy początkowo psuły wiele zagrywek, lecz przełomem okazał się as Bruna Romaniuttiego, po którym goście prowadzili 9:7. Potem zablokowali jeszcze atak Mateusza Frąca i utrzymali minimalną przewagę do końca.

- Rywal był lepszy - przyznawał najskuteczniejszy w naszym zespole Artur Pasiński. - Być może zabrakło nam chłodnej głowy, bo pojedyncze błędy własne ważyły na ostatecznym wyniku. Gdy przegrywaliśmy po dwóch setach i gra nam się nie układała, zebraliśmy się w kółku, powiedzieliśmy sobie, że nie mamy nic do stracenia i musimy rzucić wszystkie ręce na pokład. Walczyliśmy o każdą piłkę i to poskutkowało. Szkoda tylko, że nie było happy-endu.

Siatkarze Mickiewicza jak najszybciej chcieliby zapomnieć o pierwszym spotkaniu. Byli w nim zdecydowanie gorsi i ulegli przyjezdnym 0:3.

- Nie graliśmy swojej siatkówki, za to przeciwnicy popełniali mało błędów - komentował Polański. - Może mieliśmy w głowach, że ten mecz powinien wyglądać zupełnie inaczej. Jak tylko goście odskoczyli na dwa-trzy punkty, nie potrafiliśmy nic zrobić, jakbyśmy byli zaskoczeni poziomem prezentowanym przez AZS. A przecież tam występują klasowi gracze. To nic, że fazę zasadniczą zakończyliśmy na wyższej pozycji, akurat do tej pory częstochowian nie zdołaliśmy pokonać. Wierzę jednak, że to się zmieni. Zasługujemy na grę w 1 lidze, a tylko przez słaby początek znaleźliśmy się w play-out.

Mickiewicz Kluczbork - AZS Częstochowa 0:3 (-21, -22, -17)
Mickiewicz: Popik, Pasiński, Polański, Frąc, Parcej, Mucha, Stysiał (libero) - Brożyniak, Maćkowiak, Napiórkowski, Kowalonek, Jedliński, Sachnik (libero).

Mickiewicz Kluczbork - AZS Częstochowa 2:3 (-20, -15, 13, 18, -13)
Mickiewicz: Popik, Pasiński, Polański, Frąc, Kowalonek, Mucha, Stysiał (libero) - Brożyniak, Napiórkowski, Parcej, Miarka, Jedliński, Sachnik (libero).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska