Ach, jak było miło

To, co obejrzeliśmy wczoraj w telewizyjnej Jedynce z reportażem niewiele miało wspólnego. Było raczej dość przypadkowym zlepkiem kilkusekundowych migawek z festiwalowego Opola, ze szczególnym uwzględnieniem okolic amfiteatru. W iście teleexpressowym tempie kamera prześliznęła się przez próby koncertów, razem z "Budką Suflera" zajrzała na opolski Rynek. W hali "Gwardii" uchwyciła trenującego judo Hirka Wronę, na moment zatrzymała się przy łowcach autografów, zajrzała za kulisy podczas koncertu "Superjedynek". Tu zatrzymała się na dłużej, żeby uchwycić z trudem schodzącego ze sceny Krzysztofa Krawczyka, zarejestrować wzruszenie Beaty Kozidrak, ulubienicy opolskiej publiczności, i wyjście z garderoby Violetty Villas, otoczonej wianuszkiem ochroniarzy. Gwiazda zgodziła się nawet przemówić. "Pozdrawiam z całą gorącością" - wyszeptała do mikrofonu. Bardziej rozmowny był Arkadius, ale na zanucenie ulubionej polskiej piosenki nie dał się już namówić.

Najwięcej smaczków dostarczyli autorowi "Za kulisami" mieszkańcy Opola. Chętnie nucili ulubione kawałki, zdradzali nazwiska swoich idoli, otwarcie i dosadnie recenzowali koncerty ("jak śpiewają o szmatach, to mi się nie podoba, kto to widział, żeby takie rzeczy śpiewać" - podsumowała koncert hiphopowy opolanka).

Czego dowiedział się telewidz o kulisach opolskiego festiwalu z filmiku Macieja Orłosia? Że praca ekipy realizującej koncerty jest lekka, łatwa i przyjemna, chociaż ponaddwudziestometrowym ramieniem kamery "strasznie ciężko manipulować". Że dziennikarz Orłoś jest zaprzyjaźniony z artystami, szefem festiwalu i całą ekipą TV (co nikogo zresztą dziwić nie powinno). To wszystko.
W ostatniej sekwencji "Za kulisami" znów pojawia się opolski Rynek. Jakie jest Opole po festiwalu? - pyta dociekliwy reporter przypadkowego przechodnia.
- Jest czyściej i my, opolanie, tu zostajemy - pada odpowiedź. A Maciej Orłoś wrócił do Warszawy. W poczuciu dobrze spełnionego zadania.