Afera wyborcza w Racławicach Śląskich

Archiwum
Grupa mieszkańców zarzuca burmistrzowi Głogówka, że manipulował wyborami na sołtysa.
Grupa mieszkańców zarzuca burmistrzowi Głogówka, że manipulował wyborami na sołtysa. Archiwum
Grupa mieszkańców zarzuca burmistrzowi Głogówka, że manipulował wyborami na sołtysa i domaga się powtórnego głosowania.

- Nie ma dyskusji. Wybory sołtysa trzeba u nas powtórzyć, bo było cygaństwo - komentuje Kazimierz Czarnecki z Racławic Śląskich, jeden z autorów "Protestu w sprawie wyborów", jaki wpłynął do wojewody opolskiego.

Wybory odbyły się 9 stycznia w miejscowym Domu Ludowym. Na 1,2 tys. mieszkańców wsi przyszło około 250 osób. Sala pękała w szwach! Do głosowania dopuszczono 236 dorosłych mieszkańców. Wybory wygrał nowy kandydat Wiesław Wesołowski - 93 głosy. Tadeusz Wrona, dotychczasowy sołtys od 8 lat, dostał trzy głosy mniej. Trzej inni kandydaci - po kilkanaście. Pięć głosów komisja skrutacyjna unieważniła.

Autorzy protestu do wojewody piszą wprost, że te pięć głosów unieważnił burmistrz Głogówka Andrzej Kałamarz, który prowadził wiejskie zebranie. Zarzucają burmistrzowi, że wtrącał się do pracy komisji skrutacyjnej. Już na marginesie można dodać, że przegrany sołtys Wrona w jesiennej kampanii samorządowej ostro zaangażował się po stronie konkurenta burmistrza Kałamarza.

- Burmistrz chodził do komisji, pomagał liczyć głosy - dowodzi Kazimierz Czarnecki, bliski współpracownik obalonego sołtysa Wrony. - Komisja siedziała jak na pastwisku, z tyłu sali obrad. Głosy wrzucano do koszyka na jabłka, urny nie było. Wysypali je potem na tacę, spadały im na podłogę. W tych wyborach chodziło tylko o to, żeby się pozbyć starego sołtysa!

- Kontaktowaliśmy się z burmistrzem, który prowadził zebranie, ale nie miał on żadnego wpływu na naszą pracę - odpowiada Krystyna Ruzik, przewodnicząca komisji skrutacyjnej, która prowadziła wybory sołtysa. Na co dzień pani przewodnicząca jest dyrektorem miejscowej szkoły. - Wszystko zresztą działo się na oczach zebranych, bo nie wyszliśmy z sali obrad.

Przewodnicząca komisji skrutacyjnej dowodzi, że pięć spornych głosów unieważnili w komisji jednogłośnie i bez żadnych wątpliwości, bo były nieprawidłowe. Niektóre kartki były czyste, bez skreśleń. Na innych pozostawiono dwóch kandydatów.

Autorzy protestu wyborczego zarzucają burmistrzowi Kałamarzowi, że wbrew statutowi wsi sam poprowadził zebranie wyborcze.

- Burmistrz powinien tylko otworzyć zebranie i doprowadzić do wyboru przewodniczącego spośród mieszkańców - upiera się Kazimierz Czarnecki. - A on zabrał mikrofon.

- Błędny zarzut. Według statutu wioski to burmistrz wyznacza przewodniczącego zebrania. W tym wypadku ustanowił samego siebie - mówi Marek Pelka, przewodniczący gminnej komisji rewizyjnej, która już zajęła się sprawą.

Ostatni z zarzutów protestu mówi, że burmistrz wręcz utrudniał ludziom wejście na salę obrad, bo zamknął drzwi wejściowe.

- Burmistrz faktycznie zaproponował zamknięcie drzwi od strony podwórza, żeby nie wiało zimnem - mówi Krystyna Ruzik. - Ale otwarte były drugie drzwi wejściowe przez korytarz. Nikt mi się nie skarżył, że nie może się dostać na salę.

- Jak to wiało? - dziwi się Czarniecki. - W tłumie było tak gorąco, że trzeba było kurtkę ściągnąć.

Wojewoda opolski już uznał, że wyborczy protest to faktycznie skarga na burmistrza, i odesłał ją do rozpatrzenia przez Radę Gminy w Głogówku.

- Chcemy to spokojnie zbadać - mówi przewodniczący gminnej komisji rewizyjnej. - Zaprosimy na spotkanie komisję skrutacyjną z Racławic, kogoś z autorów protestu, obejrzymy karty do głosowania.
Sprawy nie chce natomiast komentować burmistrz Andrzej Kałamarz. - Skieruję sprawę do prokuratury - zapowiada, ale o szczegółach nie chce poinformować ani on, ani jego rzeczniczka.

Nowy sołtys Racławic i radni z tej wioski dotarli do niektórych osób z około 50 podpisanych na liście załączonej do protestu wyborczego. Dziesięć z nich już napisało oświadczenia, że nie zdawały sobie sprawy z tego, co podpisują.

- Sąsiad powiedział, że zbiera podpisy ludzi, którzy byli na wyborach - mówi anonimowa mieszkanka Racławic. - Myślałam, że to lista obecności na zebraniu. Zorientowałam się, że coś jest nie tak, kiedy znajoma z koła gospodyń mi powiedziała, że były sołtys chodzi po wsi i zbiera podpisy "na siebie".
- Na liście protestujących są jakieś osoby, których nie znamy w Racławicach - mówi radna Bogusława Poremba. - Jest pan, którego na zebraniu wcale nie było. Ludzie zostali wprowadzeni w błąd, dlatego uważam, że sprawą powinna się zająć prokuratura.

Były sołtys Tadeusz Wrona zniknął. Nie odbiera ani komórki, ani domowego telefonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska