Protokół
AZS Politechnika Opole - Pogoń Prudnik 96:82 (29:20, 27:11, 22:23, 18:28)
AZS Politechnika: Chmielarz 12 (1x3), Zarankiewicz 19 (3x3), Wojciechowski 17 (4x3), Cichoń 9 (1x3), Antoniak 2, Pawłowski 23, Gnatowicz 4, Zubik 2, Stefanowicz 2, Gałan 6. Trener Krzysztof Kubiak.
Pogoń: Oleksy 6, Kucia 4, M. Łakis 25 (4x3), Jankowski 5 (1x3), T. Łakis 16 (1x3), Madziar 16 (3x3), Bara, Sitek 4, Trytek 4, Barycza 2. Trener Tomasz Michalak.
Sędziowali Grzegorz Szeremeta (Bytom) i Rafał Bogdan (Katowice). Widzów 350.
To był mecz rozgrywany falami. Początek należał do gości. Prowadzili 16:8 po pięciu punktach z rzędu zdobytych przez Grzegorza Jankowskiego. Później do końca pierwszej kwarty prudniczanie zdobyli tylko pięć punktów podczas gdy gospodarze 21. W końcówce tej kwarty Jankowski dostał przewinienie techniczne i po 10 minutach gry miał już cztery faule na koncie.
Druga kwarta należała zdecydowanie do AZS-u i to ona w zasadzie zadecydowała w znacznej mierze o zwycięstwie gospodarzy. Sędziowie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji na niekorzyść Pogoni i jej zawodnicy wyraźnie się "zagotowali". Grali zbyt indywidualnie i w efekcie przewaga AZS-u rosła.
- Zaczęliśmy grać zbyt nerwowo, a przy okazji mieliśmy problemy ze skutecznością pod koszem - tłumaczył najlepszy w szeregach Pogoni Marcin Łakis.
- Może pęknie "setka" - liczył w przerwie prezes opolskiego klubu Tomasz Wróbel.
- Spokojnie, ten mecz jeszcze nie jest wygrany - uspokajał wiceprezes AZS-u i jednocześnie II trener opolskiego zespołu Dariusz Nawarecki.
Kiedy w 33. min AZS prowadził już 87:54 wiadomo było, że tego meczu nie przegra. W kolejnych minutach opolanie jednak stanęli. W ciągu pięciu minut gospodarze rzucili dwa punkty, a prudniczanie aż 23. Strat nie byli już jednak w stanie odrobić. Opolanie wygrali zasłużenie, a w Prudniku trzeba bić na alarm.
Była to bowiem szósta porażka Pogoni z rzędu i zespół z południa naszego regionu jest poważnie zagrożony degradacją z II ligi.
- Teraz musimy tak walczyć, żeby wręcz wbijać zęby w parkiet, bo na kolejne porażki nie możemy już sobie pozwolić - mówił młodszy z braci Łakisów Tomasz, dla którego mecz w Opolu był pierwszym w tym sezonie w barwach Pogoni. Ostatnie pół roku grał w III-ligowym MKS-ie Otmuchów. - Wierzyłem, że uda się pokonać zespół z Opola, a ja trochę w tym pomogę. Nie udało się. Swojej gry nie chcę oceniać. Starałem się jak mogłem, ale jestem praktycznie bez treningów.
W drużynie opolskiej na słowa uznania zasłużył Jarosław Pawłowski, który po złamaniu nosa grał w specjalnej masce ochronnej na twarzy, a mimo to był najskuteczniejszy.
- Kiedy patrzę w górę czy w stronę kosza, to wszystko jest w porządku - tłumaczył Pawłowski. - Problem miałem, kiedy dostawałem podania z dołu, kiedy piłka odbijała się od parkietu. W tej masce mam bowiem taką gąbkę, która ogranicza widoczność kiedy patrzę w dół.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?