Banki spermy - plemniki z cudzej fabryki

Iwona Kłopocka
Bardzo chcą mieć dziecko. Próbują rok, drugi, trzeci. I nic. W końcu słyszą diagnozę: brak plemników. I wtedy jedyną szansą jest nasienie obcego mężczyzny. Kupione w banku spermy.

Co piąta polska para jest niepłodna, to 1,5 miliona małżeństw. Przyczyną nieszczęścia dla co dziesiątego męża wśród nich jest brak plemników. Jeszcze 20 lat temu sposobem poradzenia sobie w takiej sytuacji była adopcja lub zmiana partnera. W 1973 roku we francuskim szpitalu Le Kremlin-Bicetre założono pierwszy bank spermy. W Polsce zaczęły one powstawać w latach 90. Obecnie jest ich kilkanaście, istnieją przy klinikach leczenia niepłodności. Zapłodnienie nasieniem dawcy kosztuje 1200-1900 zł.

Banki nasienia to szansa na własne dziecko także dla mężczyzn, którzy są nosicielami chorób genetycznych (mogą płodzić dzieci, ale one rodzą się chore), a także polisa na przyszłość dla chorych na nowotwory. Chemioterapia i naświetlanie często prowadzą do bezpłodności, ale jeśli własne nasienie zostanie przed terapią zdeponowane w banku, mężczyzna ma szansę zostać ojcem. Tak jak Lance Armstrong, sześciokrotny zwycięzca Tour de France, który mimo raka jąder doczekał się trójki własnych dzieci.

Choć inseminacja to stosunkowo prosta metoda, nic nie dzieje się od razu. Po pierwszym zabiegu szansa na zajście w ciążę wynosi 5-15 procent. To mniej niż w naturze. Próbuje się do sześciu razy.

Podobne do tatusia
W warszawskiej przychodni lekarskiej Novum w płynnym azocie, w temperaturze -196 stopni Celsjusza przechowuje się nasienie kilkudziesięciu dawców. Zdrowych, młodych, przebadanych na wszelkie sposoby.

- Nasienie dla oczekującej dziecka pary dobieramy pod względem grupy krwi i podstawowych cech wyglądu: koloru oczu i włosów, w dalszej kolejności wzrostu i tuszy - mówi dr Katarzyna Kozioł, lekarz ginekolog i embriolog, współwłaścicielka Novum.
Grupa krwi jest ważna, by dziecko było zdrowe (uniknięcie konfliktu serologicznego w ciąży), ale też by ono samo miało taką grupę, jaką uzyskałoby w naturalny sposób od rodziców. Wygląd to też nie kwestia kaprysów - po prostu powinno być podobne do ojca, a w każdym razie nie wyróżniać się na tle rodziny. Dlatego jeśli ktoś stawia warunek typu: tylko nie rude, to nie kwestia stereotypów i uprzedzeń. Chodzi o to, żeby się potem ciotki i wujkowie nie dziwili "skąd rude w naszej rodzinie".

- Niektórzy pacjenci mają marzenia dotyczące wykształcenia dawcy, np. chcą, aby to był inżynier albo ktoś utalentowany matematycznie. Czasami osoby z niższym wykształceniem domagają się dawcy z dyplomami. W sumie jednak takie życzenia można policzyć na palcach jednej ręki - mówi dr Kozioł. - Do nas przychodzą przede wszystkim zdesperowani i zdeterminowani ludzie, którzy najbardziej na świecie pragną zdrowego dziecka.

Więcej na ten temat czytaj w dzisiejszym magazynie Nowej Trybuny Opolskiej

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska