Będą zwolnienia w komunalkach?

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
- Boimy się, że nas też dotkną redukcje - mówią Marek i Jerzy, pracownicy strzeleckiej komunalki.
- Boimy się, że nas też dotkną redukcje - mówią Marek i Jerzy, pracownicy strzeleckiej komunalki. Radosław Dimitrow
Gminne przedsiębiorstwa komunalne na Opolszczyźnie nie będą mogły od 1 lipca wywozić kubłów, bo duże koncerny zgarnęły im sprzed nosa milionowe kontrakty. Teraz pracowników czekają zwolnienia.

Wójtowie i burmistrzowie są w trakcie rozstrzygania przetargów na wywóz śmieci. W kilku gminach miejscowe przedsiębiorstwa komunalne, które od lat się tym zajmowały, poległy w starciu z prywatnymi koncernami.

Dla przykładu w Paczkowie Zakład Usług Komunalnych i Mieszkaniowych przegrał z firmą Veolia, która zgarnęła kontrakt wart 3 mln zł i będzie wywozić śmieci do 2015 roku.

- To poważnie odbije się na naszej spółce, która w dużej mierze utrzymywała się z wywożenia odpadów - przyznaje Piotr Stachura z biura informacji gminy Paczków.
Firma zatrudnia obecnie 45 osób. 15 z nich straci pracę.

W gminie Strzelce Opolskie miejscowa komunalka odbierała dotychczas śmieci od miejscowych oraz wywoziła kubły w sąsiedniej gminie Jemielnica. By robić to dalej, wystartowała w obu gminach w przetargu.

Niespodziewanie okazało się, że lepszą cenę zaproponowało konsorcjum dwóch firm z Pyskowic i Rudy Śląskiej. Wójt Jemielnicy rozstrzygnął przetarg na ich korzyść. Burmistrz Strzelec Opolskich Tadeusz Goc odrzucił ofertę, uznając, że najtańszy oferent zaproponował rażąco niską cenę.

- Pojawiły się obawy, że z tego powodu system może się zawalić, a śmieci w gminie w ogóle przestaną być wywożone - tłumaczy burmistrz Goc.

70-osobowa załoga strzeleckiej komunalki wciąż boi się jednak o swoje miejsca pracy, bo konsorcjum z woj. śląskiego zapowiedziało, że będzie się odwoływać.

W gminie Łambinowice miejscowy zakład komunalny nie mógł w ogóle startować w przetargu, bo działa jako jednostka budżetowa gminy (jest częścią urzędowych struktur). Pracę już straciło tam 5 osób.

Nie wiadomo, jak skończy się sprawa zakładu komunalnego w gminie Lubrza koło Prudnika, gdzie wójt oświadczył, że nie zrobi przetargu, tylko zleci to zadanie po 1 lipca swojemu zakładowi.

Teraz czeka na pierwszą kontrolę i pierwsze zarzuty, że omija ustawę śmieciową. W poniedziałek w Lubrzy na nieoficjalnym zjeździe niepokornych spotkali się przedstawiciele kilku gmin w podobnej sytuacji.

Przyjechali z Małopolski: z Krościenka, Czorsztyna i Łękawicy. Na razie jednak nie doszli do wspólnego wniosku, jak bronić się przed karami, zapowiadanymi przez Inspekcję Ochrony Środowiska dla tych, którzy zignorują przetargi.

- Nasz zakład dobrze się wywiązuje z tego zadania. Po co mamy to zmieniać? - pyta retorycznie wicewójt Czorsztyna Rafał Jandura. - W 2012 roku dostaliśmy z funduszy unijnych dofinansowanie na zakup śmieciarki, kontenerów. Musimy je wykorzystywać do 2017 roku. Jeśli zakład przestanie świadczyć te usługi, grozi nam zwrot dotacji wysokości miliona złotych.

- Nam także udzielono dotacji na ten cel, a teraz zmienia się reguły działania w trakcie gry - komentuje wójt Łękawicy Stanisław Baczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska