Biednych dziewczyn nie zatrudniamy

Redakcja
Naturalni: - Jesteśmy zupełnie normalną rodziną, która w niedziele chodzi na spacery.
Naturalni: - Jesteśmy zupełnie normalną rodziną, która w niedziele chodzi na spacery.
Z Joanną i Mirkiem Naturalnymi, bohaterami telenoweli dokumentalnej "Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym", rozmawia Anna Listowska

Co to za ballada

Co to za ballada

"Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym" to telenowela dokumentalna w reżyserii Ireny i Jerzego Morawskich, przez kilka miesięcy emitowana w niedzielne wieczory w I programie Telewizji Polskiej. Film opowiadał o dziewczętach, często niepełnoletnich, które podejmują pracę w branży erotycznej, oraz o ich rodzinach. Bohaterami filmu byli również właściciele agencji zatrudniających dziewczęta. Telenowela wywołała wiele kontrowersji. Skrytykowała ją Rada Programowa TVP oraz Komisja Etyki TVP. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na Telewizję Polską karę w wysokości 10 tys. zł za emisję filmu w tzw. czasie chronionym (serial pokazywany był około godz. 21.40). Według KRRiTV film mógł wpływać demoralizująco na młodych ludzi.

- Wystąpiliście w serialu dokumentalnym, który przyciągnął do telewizorów prawie 10 milionów widzów. Wygraliście jakiś casting?
Mirek: - Morawscy znaleźli nas przez nasze foldery reklamowe, które rozsyłamy po klubach w całej Polsce. Przyjechali i powiedzieli, że robią film o branży erotycznej, o klubach w Polsce i że będzie to dla nas fajna reklama.
- Jaka była wasza reakcja po obejrzeniu pierwszych odcinków "Ballady..."?
Joanna: - Dla mnie szok. Jak zobaczyłam zapowiedzi tego programu, to płakałam całą noc i mówiłam "to jest niemożliwe".
- A cóż w tym było takiego niemożliwego?
Joanna: - Chociażby to, jak wyglądałam w czołówce filmu. Podczas nagrywania była sympatyczna atmosfera, a ja w ogóle jestem taka wariatka, że się lubię wygłupiać. Myślę, kurcze, w końcu jestem właścicielką agencji erotycznej, dlaczego mam wyglądać jak nauczycielka? No więc zrobiłam kucyki, makijaż, odpowiednie wygłupy... Ale myślałam, że to będzie pokazane tylko raz, a potem już normalnie, tak jak naprawdę wszystko wygląda. Zgodziliśmy się na film, ponieważ ludzie różnie na naszą działalność patrzą. A my jesteśmy przecież normalną firmą.
Mirek: - Film nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, z tym, co robimy. Jest zmontowany tak, jak to widzieli Morawscy. Oni z góry założyli sobie zrobienie jakiegoś tam wycinka z branży erotycznej. Wybrali charakterystycznych bohaterów, pokazali to, co najgorsze, i zrobili komentarz taki, jaki się im podobał. Film nie jest dokumentem, to zdecydowanie dokument fabularyzowany. Jesteśmy w trakcie założenia sprawy o zniesławienie i stworzenie negatywnego i złego wizerunku.
- Czyli filmowa rzeczywistość jest wykreowana?
Mirek: - Tak, bo nie ma chociażby czegoś takiego, że dziewczyny z naszej agencji pochodzą z biednych rodzin. U nas pracuje 25 dziewczyn, a w filmie zostały pokazane tylko Asia i Marzena, bo jedynie one zdaniem Morawskiej miały jakąś tam historię, a pozostałe były nudne. Asia np. ma męża w więzieniu, więc to podkręca oglądalność. I w ten sposób przedstawili branżę, że pracują tu dziewczyny z rodzin patologicznych, my jesteśmy wyłudzacze, zboczeńcy, wymuszamy od dziewczyn pewne rzeczy, a nawet że molestujemy je seksualnie.
- A czym tak naprawdę się zajmujecie?
Mirek: - Prowadzimy agencję artystyczno-erotyczną i organizujemy imprezy o lekkim zabarwieniu erotycznym, czyli walki dziewczyn na ringu bokserskim, w kisielu, wybory miss jędrnych pośladków, miss mokrego podkoszulka, pokazy lesbijskie czy pokazy ekskluzywnej bielizny ze skóry. Ale wszystko zgodnie z prawem.
- A kto jest odbiorcą ofert tego typu firm jak wasza?
Mirek: - Od klubów, dyskotek w całym kraju po firmy, nawet państwowe. Naszym klientem jest np. Poczta Polska w Chorzowie, która na jedną z imprez kupiła sobie, jako atrakcję, walki na ringu bokserskim, czyli imprezę erotyczną. Wiem, że nawet ZUS kupił pokaz erotycznej grupy męskiej.
- W każdy niedzielny wieczór można było usłyszeć, jak Joanna Naturalny informuje: "Dziewczyny w naszej firmie są różnymi osobami". No to jakimi osobami są dziewczyny państwa Naturalnych?
Mirek: - Przede wszystkim są pełnoletnie. Angażując się u nas, od razu wiedzą, że będą tancerkami erotycznymi, i przychodzą tu do pracy dlatego, że podoba im się branża. Lubią się rozbierać, są ekshibicjonistkami i nie chodzi im tylko o pieniądze. Lubią być oglądane przez mężczyzn i docenione.
- Czyli nie jest tak, jak zostało to przedstawione w filmie, że dziewczyny przychodzą do was z biedy i braku perspektyw?
Joanna: - Może to dziwnie zabrzmi, ale w życiu nie zatrudnimy dziewczyny biednej. Od razu się pytamy, czy chce to robić tylko dla pieniędzy. Bo jeśli tylko dla pieniędzy, to jest pewne, że wystąpi dwa razy i więcej się nie pojawi. Zresztą nie będzie w tej pracy dobra.
- Twierdzicie, że przedstawiono was w krzywym zwierciadle. Powiedzcie więc: jacy naprawdę są państwo Naturalni?
Joanna: - Zupełnie normalni. Normalna rodzina, która w niedzielę chodzi razem na spacery. To fakt, nie bulwersują nas pokazy erotyczne, ale za to bulwersują nas ludzie i ich pomysły. Czasem jesteśmy zszokowani. Przychodzi dziewczyna i mówi, że chce tańczyć z wibratorem. Albo przychodzi 60-letni dziadek i mówi, że on chce uprawiać seks na scenie. Mąż by tego, na miłość boską, nie wymyślił!
- Mąż zatrudnia atrakcyjne dziewczęta, jest szefem agencji artystyczno-erotycznej. Nie jest pani czasami o te wszystkie kobiety zazdrosna?
Joanna: - Jeżeli jestem zazdrosna, to o czas, który poświęca firmie. Ale nie o dziewczyny, bo tak by się nie dało pracować. Uważam, że nawet powinien przyglądać się ładnym dziewczynom. Jak leci jakiś film, w którym występują striptizerki albo pokazują np. amerykańskie kluby, to wołam: "chodź tu szybko, zobacz, jakie fajne dziewczyny, jak fajnie tańczą". Bo chodzi mi o to, żeby podpatrzył, jak się ruszają, jak są ubrane, jaka jest ta cała otoczka, i podpowiedział swoim dziewczynom, jak mogłyby zaprezentować się podczas pokazu. A zawsze słyszę: "daj mi święty spokój". I wtedy się denerwuję, że wcale go firma nie obchodzi.
Mirek: - Jeśli już mówimy o zazdrości. Wynajmujemy dużo osób do usług transportowych i ci kierowcy opowiadają żonom, że np. jeżdżą z firmą geodezyjną, a ostatnio jeden facet nakłamał żonie, że jechał tylko z samym Naturalnym, który chciał zobaczyć występ. Żony to dostają zawału, jak usłyszą, że mąż wozi striptizerki.
- Wiążecie swoją przyszłość z branżą erotyczną?
Mirek: - Raczej nie, to niewdzięczny i trudny biznes. Kiedyś byłem menedżerem K.A.S.Y, organizowałem zespołowi trasy koncertowe. Ta praca dawała dużo satysfakcji. Myślę o powrocie do tego typu działalności.
Joanna: - Chcę studiować filologię polską i psychologię. Piszę właśnie książkę o wegetarianizmie. Moim marzeniem jest własny program telewizyjny, bo telewizja towarzyszy mi od dawna, jeszcze przed powstaniem "Ballady". Jako nastolatka byłam związana z Telewizją Katowice. Występowałam też w programie "Pchajcie się na afisz" oraz w "Nauce jazdy", emitowanej w TVN, a kręconej tutaj w Chorzowie.
- Dzięki "Balladzie" jesteście rozpoznawalni i pewnie doświadczacie i blasków, i cieni tej popularności. W internecie większość opinii jest niestety negatywnych...
Joanna: - Wcale nie przejmuję się opiniami internetowymi. Ci ludzie mnie nie znają, więc mają prawo tak sobie pisać. Zgadzam się z tym, że miałam nad wyraz wymalowane usta, że zachowywałam się i wyglądałam w filmie jak kretynka. Ale przesadą są opinie na temat naszej córki Zuzi. Ktoś tam napisał, że jest anemiczna i że ma liszaje. To bzdura.
- Chcecie oskarżyć producentów filmu o zniesławienie, a jednocześnie przyznajecie, że po jego projekcji podnieśliście ceny usług. Jesteście więc ofiarami czy bohaterami tego filmu?
Joanna: - Jeśli chodzi o sam film, to czuję się ofiarą, ale jeśli chodzę po ulicy, tu w Chorzowie, to się czuję jakbym była bohaterem. Ludzie się do nas uśmiechają, proszą o autografy. To jest bardzo miłe. W sklepie dostajemy najlepsze marchewki i banany. Jadę do salonu fryzjerskiego, a tam czeka na mnie przyjęcie: kanapki, szampan. Aż mi głupio było. Nie wiem, jak się w takich sytuacjach zachować. Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie nawet sprawy, skąd mnie zna. Nieważne, czy jestem prezenterką czy pomachałam do kamery w "Familiadzie". Byłam w telewizji i teraz jestem idolem. To jest przerażające, jaką siłę ma telewizja.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska