Błysk i... już po nas

Mirosław Olszewski <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 44 32 577
Scenariusz zagłady. Opolszczyzna mogła być celem ataku nuklearnego NATO - wynika z dokumentów Układu Warszawskiego. Prawie nikt by tu nie przeżył.

Opinia

Opinia

Rafał Szydłowski, specjalista z Ośrodka Analizy Skażeń Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego:

- Bomba zrzucona na Hiroshimę miała moc 14 kt. Dziś średniej wielkości ładunek to 100 kt. Co by się stało, gdyby pocisk tej mocy trafił w opolski ratusz? Praktycznie przestałoby istnieć wszystko w promieniu 2 km. Przy przeciętnej pogodzie opad radioaktywny miałby promień 10 kilometrów. Trudno ocenić, jakich szkód dokonałaby fala uderzeniowa, można przyjąć, że w mieście przetrwałyby nieliczne budynki.

Gdyby doszło do wybuchu, z Opolszczyzny pozostałyby zgliszcza. W całym regionie zapanowałaby nuklearna noc, bo chmura pyłów na wiele miesięcy zasłoniłaby słońce.
Opole znalazło się na liście celów, które sztabowcy Układu Warszawskiego umieścili na mapach, starając się wczuć w sposób myślenia i ocenić interesy strategiczne wojsk NATO w przypadku wybuchu III wojny światowej. Dlaczego niewielkie miasto w województwie rolniczym ocenili jako ważne?
Zdaniem pułkownika rezerwy, wykładowcy ówczesnej Akademii Sztabu Generalnego dr. hab. Zygmunta Matuszaka, o tym, że znaleźliśmy się w planie ewentualnych uderzeń, zdecydowało przede wszystkim to, że Odra, obok Łaby i Wisły, stanowiła naturalną rubież obronną. NATO bombardowałoby miasta wzdłuż jej biegu przede wszystkim ze względu na mosty mogące służyć do przepraw nacierającym wojskom Układu Warszawskiego: - Liczyło się także i to, że Opole leży na ważnej linii komunikacyjnej wschód-zachód. To, co w czasach pokoju jest atutem, podczas wojny staje się śmiertelnym zagrożeniem.

Ważne

Ważne

- Żadne miasto na świecie nie jest tak do końca przygotowane do przetrwania ataku atomowego -mówi szef opolskiego Zespołu Reagowania Kryzysowego, Rajmund Dorotnik. - W schronach Opola jest miejsce dla 15 tys. ludzi, są to jednak konstrukcje budowane z myślą o ochronie przed lotniczymi atakami konwencjonalnymi, z lat 70. Są wyposażone w filtry do wody, jednak w przypadku ataku atomowego trudno zagwarantować, że spełniłyby swe zadanie.
Henryk Ferster, szef Centrum Zarządzania Kryzysowego wojewody opolskiego: - Dysponujemy namiotami zdolnymi pomieścić 300 osób. Zasadniczą częścią środków tego typu dysponują samorządy. Trudno ocenić, ile jest tego sprzętu, niemniej lepiej, że jest on rozśrodkowany, bo tym samym znajduje się bliżej ewentulnych potrzebujących.

Rosjanie, którzy w Układzie Warszawskim rządzili niepodzielnie, choć przekonywali sojuszników o ich wyjątkowym znaczeniu, tak naprawdę zdecydowani byli samodzielnie kierować działaniami wojennymi. Pułkownik Zbigniew Owczarek, zastępca dowódcy rozwiązanej już sudeckiej X dywizji stacjonującej w czasach PRL w Opolu, przyznaje, że w Tarnowskich Górach były wyrzutnie rakiet taktycznych, zdolnych przenosić głowice nuklearne, jednak te ostatnie były w wyłącznej dyspozycji Rosjan. Dr Matuszak mówi wprost: - W kilku jednostkach w Polsce były takie wyrzutnie, ale prawie oficjalnie wiadomo było, że w razie kryzysu przejmują je i uzbrajają Rosjanie, oni też decydują, kiedy "nacisnąć spust". Jestem też niemal pewien, że żaden z polskich wojskowych nie wiedział, czy, a zwłaszcza gdzie, składowane są radzieckie głowice. Na początku lat 90. podejrzewano, że mogły być w Bornym Sulinowie i gdzieś na Śląsku. Ale nigdy nie zdołano tych pogłosek zweryfikować.

Wojna zaczęłaby się - jak zakładała "doktryna Breżniewa" - od ataku konwencjonalnego NATO na jednostki UW rozlokowane w byłej NRD - mówi Matuszak. Wtedy nastąpiłaby kontrakcja wojsk radzieckich I rzutu strategicznego rozmieszczonych na tych terenach. Plan wojenny UW zakładał dojście wojsk do linii Renu i kanału La Manche, lecz bez przekraczania granic Francji, Rosjanie liczyli bowiem na to, że ten kraj, niechętny NATO, wybierze "życzliwie neutralną" postawę. Amerykanie, zdaniem rosyjskich strategów, zdecydowaliby się na pełne uderzenie jądrowe dopiero w tym momencie.
Tak wyglądał w każdym razie jeden z wariantów gier wojennych sztabowców Układu Warszawskiego, których plany częściowo ujawnił minister obrony narodowej Radosław Sikorski. Wedle nich, na 43 polskie miasta spaść miały wystrzelone z Zachodu rakiety z głowicami nuklearnymi.
Grad nuklearnych uderzeń stworzyłby pas spalonej ziemi odgradzający wojska I rzutu Układu od nadciągających z głębi ZSRR jednostek odwodowych. Kolejne uderzenia NATO wymierzone byłyby w pas bunkrów z ładunkami nuklearnymi, jakie władze NRD i Czechosłowacji rozciągnęły wzdłuż swych zachodnich granic. Chmury radioaktywne skierowałyby się w stronę Polsk,i potęgując efekt “zimy nuklearnej", czyli podniesienia się na kilka miesięcy pyłów, które zasłoniłyby słońce i zniszczyły wszelkie życie. Według szacunków specjalistów realizacja tego scenariusza spowodowałaby w Polsce już na początku śmierć 2 milionów cywilów. Nie sposób oszacować liczby dalszych ofiar, które straciłyby życie w wyniku opadu radioaktywnego, wybuchu epidemii i głodu.

Gdzie w czasie konfliktu byłaby opolska X sudecka? Dr Matuszak mówi otwarcie: W pierwszej fazie konfliktu nasze wojska miały ochraniać i wspomagać przerzucanie wojsk II rzutu strategicznego ściąganych z Białorusi i Ukrainy. Jednak pewne zgrupowania brałyby udział w operacjach poza granicami kraju, na tzw. kierunku północnym - Daniii, Holandii. Rosjanie wtedy kłamali, że armie sojusznicze miały odgywać samodzielne role w przyszłej wojnie. W gruncie rzeczy bylibyśmy przeznaczeni na mięso armatnie Armii Czerwonej.
Czy dziś można zakładać, że gdzieś w sztabach armii rosyjskiej także wyznaczane są polskie miasta jako cele ewentualnych ataków jądrowych, tym razem z przeciwnej strony? Zdaniem płk. Owczarka takie mapy na pewno są tworzone, ale w ramach zwykłych ćwiczeń:
- Przez 46 lat służby sam brałem udział w opracowywaniu takich map, bo to ważny element szkolenia.. Dlatego sceptycznie odnoszę sie do sensacji, którą wywołało odtajnienie jednej z takich map stworzonych przez sztabowców Układu Warszawskiego. Jestem pewny, że oni po prostu starali się jak najlepiej wczuć się w sposób myślenia dowódców NATO_i przewidzieć, jakie cele będą dla nich strategicznie ważne. - Jaki interes mieliby Rosjanie, obsypując nas głowicami atomowymi? - dziwi się dr Matuszak: - Przecież wtedy odcięliby sami sobie drogę na Zachód. Ale prawie na pewno ćwiczą dziś i takie warianty robocze. Prawdziwe plany operacyjne pozostaną tajne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska